Go to content

Pochwała szybkich numerków. Jak ratują nasze związki?

Siedem kroków. Tylko siedem. Do spełnienia, nie tylko fizycznego. Może warto spróbować? 

Pisząc o szybkich numerkach nie mamy na myśli pośpiesznego seksu, gdy on przez kilka chwil pieści nam piersi, a potem jego ręka dociera do majtek. Nie mamy też na myśli seksu, gdy ona się poświęca i „szybko” jest równoznaczne z „zaliczone, z głowy”.

Taki seks to zwyczajne bylejactwo! Nie chcemy go w naszym erotycznym życiu.

Mamy na myśli akcje pt. „spontan”. Czasem wynikają z wielkiej namiętności, nagłego pożądania, a czasem są zabawą, odreagowaniem, fajnym sposobem na zbliżenie się do partnera, niewerbalnym komunikatem: „Wciąż na mnie działasz, lubię być blisko”.

Nie zawsze musi temu towarzyszyć orgazm, choć mitem jest też stwierdzenie, że kobieta nie ma szans na orgazm podczas spontanicznych akcji. Siedem minut. Tyle potrzebujemy statystycznie na osiągnięcie orgazmu. Ale – jak twierdzi Joanna Keszka, nasza narodowa edukatorka seksualna – są kobiety, które potrafią dotrzeć do finału po trzech minutach.

Zawsze można też skończyć samodzielnie. Albo wcześniej podkręcić się  tak, żeby „szybki numerek” kończył się szczytowaniem. Ale nam nie chodzi o finał. Nie tym razem.

Dobra alternatywa dla zajętych i zmęczonych

Dwoje dzieci w pokoju obok, wizja ukończenia projektu, ogarnięcia mieszkania, zaległych telefonów. Jednym słowem wszystko na „nie”. Niestety, są dni (tylko w związkach z długim stażem?), gdy myśl o długim seksie wcale nie jest kusząca. Głowa eksploduje od nadmiaru myśli, bodźców i naprawdę ciężko sobie nawet wyobrazić, że seks nam pomoże.

A pomoże!  Maraton erotyczny pewnie też, ale szybki numerek jeszcze bardziej. Bo to zastrzyk energii. Co więcej, to właśnie ten szybki numerek zbliży nas do siebie, przypomni, że oprócz dzieci i tony obowiązków mamy jeszcze ciało. I swoje potrzeby.

Przysięgam, sprawdziłam. Zresztą nie tylko ja.

Pierwszy krok

Świadomość. Nawet jeśli mówisz: „Już go nie pragnę”, „Nie mam mocy” to nie znaczy, że naprawdę tak jest. Może nie pragniesz go, bo za bardzo się oddaliliście? Może właśnie masz za dużo obowiązków? Przestań sobie tłumaczyć dlaczego nie chcesz, zastanów się dlaczego możesz chcieć.

Drugi krok

Odepnij pierwszy guzik. Dosłownie i w przenośni. Nie planuj nie wiadomo jakich akcji, przynajmniej na początek. Oczywiście, świetne są szybkie numerki w przebieralni, w garażu, w samochodzie, w łazience podczas przyjęcia u przyjaciół. Adrenalina sprawia, że robi się naprawdę filmowo. Tyle, że nie oszukujmy się- czasem nie mamy to tego głowy. Zamiast więc stawiać przed sobą nie wiadomo jakie zadanie, powiedz sobie, że to już, teraz.

Trzeci krok

Zrezygnuj z wielkich oczekiwań. To nie Kamasutra czy fascynujący film erotyczny. Nie musisz być podniecona do szaleństwa. W ogóle możesz nie być. Daj sobie chwilę, zacznij, a potem ciało zareaguje.

Erotyka nie zawsze jest spektakularna. Seks naprawdę może być też częścią naszego zwykłego życia, domowego.

Czwarty krok

Podejdź do niego. Szybki numerek jest fajniejszy jeśli zainicjuje go kobieta, mężczyźni częściej mają na niego ochotę, czasem jednak głupio im zacząć, bo nie chcą być posądzeni o egoizm. Zacznij więc sama. Przeczesz mu włosy, pocałuj go w szyję. Prosty, czuły gest, a działa na zmysły. Jeśli nie wiesz, jak zareaguje. napisz mu wiadomość z sąsiedniego pokoju. Nie masz majtek. Zaraz je ściągniesz. Zawsze możesz mu też je przynieść i położyć na biurku. 🙂

Piąty krok

Bez całowania. Niech ten seks różni się od tego, który uprawiacie zazwyczaj. Ma być ostro i mocno, nawet niewygodnie. Tak żeby każde z was mogło wyobrazić sobie, że kocha się z kimś nieznajomym.

Klientka Joanny Keszki wspominała na jednym z warsztatów, jak uwiodła męża u siebie w pracy. Przyjechał po nią wieczorem, gdy już nikogo nie było. Nie zeszła do niego do samochodu, tylko zaprosiła na górę. Tam kochali się na jej firmowym biurku. Dobra, to wersja dla odważnych. Męża zawsze można wciągnąć do łazienki. Jeśli nie w biurze, to gdzieś indziej.

Szósty krok

Bez rozbierania. Znacie swoje ciała doskonale, tym razem, więc zrezygnujcie z nagości. Wystarczy, że będziesz bez majtek i tylko podniesiesz sukienkę, czy spódnicę.

Siódmy krok

Mów do niego. Przypomnij sobie, jak mówiłaś na początku, co was kręciło, obudź w sobie tę nakręconą i pragnącą go laskę. Uwierz, szybko sam się nakręci.

Skończyliście? Podciągnij sukienkę, cmoknij go w policzek i wróć do swoich zajęć. Z zupełnie inną energią.

Kaja Łęcka, autorka książki „Nauczycielka”  https://www.instagram.com/kaja_lecka/

fot. materiały prasowe