Go to content

Piotr Mosak: często „wychowywanie” mężczyzny przez kobietę to zwykła przemoc

Piotr Mosak

Jeżeli mówimy o związku, to mamy siebie wzajemnie akceptować i uważać, że jesteśmy w nim równi. Związek to jest taka firma, w której mamy po 50% akcji. Nie 51%, nie 60%. Jeśli jednak kobieta myśli, że może zmieniać faceta, to znaczy, że na dzień dobry uważa się za lepszą, więcej wiedzącą i taki związek od razu startuje z nierównej pozycji. Ona myśli: „Ja jestem doskonała, on jest jakiś ułomny. Dlatego powiem mu, czego on potrzebuje, by stać się kimś lepszym. Takim, jakiego ja chcę mieć”. Niektóre kobiety uzurpują sobie prawo do tego, że mogą zmieniać facetów, jakby byli ich małymi dziećmi, a nie dorosłymi i niezależnymi osobami. Często takie wychowywanie mężczyzny, to jest zwykła przemoc. Choć nie dochodzi tu do rękoczynów”, mówi Piotr Mosak, psycholog i terapeuta par.

Kobiety często chcą wychowywać facetów, bo się nie są wystarczająco romantyczni, zapominalscy, bałaganiarze… Czy to ma jakikolwiek sens?

Oczywiście, że często nie ma sensu. Jeżeli mówimy o związku, to mamy siebie wzajemnie akceptować i uważać, że jesteśmy w nim równi. Związek to jest taka firma, w której mamy po 50% akcji. Nie 51%, nie 60%. Jeśli jednak kobieta myśli, że może zmieniać faceta, to znaczy, że na dzień dobry uważa się za lepszą, więcej wiedzącą i taki związek od razu startuje z nierównej pozycji. Ona myśli: „Ja jestem doskonała, on jest jakiś ułomny. Dlatego powiem mu, czego on potrzebuje, by stać się kimś lepszym. Takim, jakiego ja chcę mieć”.

Kobieta próbuje więc wątłego intelektualistę przerobić na silnego mucho. A bujającego w obłokach artystę na mocno stojącego na ziemi finansistę. On wtedy natychmiast czuje, że jest nieakceptowany. Na początku może nawet się starać w imię miłości. Ale przecież tak naprawdę nikt nie chce dowiedzieć się, że partner wziął go z litości lub z „braku laku” i teraz sobie pracuje, by byli z niego ludzie. Chciałaby pani dowiedzieć się czegoś takiego o sobie?

W żadnym wypadku! Skąd więc w kobietach taka potrzeba wychowywania mężczyzn?

Zakochane kobiety lekceważą niektóre niepokojące sygnały już na początku zawiązku. Od razu widzą, że jest imprezowicz, ale ufają, że to się zmieni. Po latach lub miesiącach w końcu przychodzi moment, że budzą się i uznają, że to im strasznie przeszkadza. Jednak ta pobudka to nie jest powód do zmiany, to jest powód do rozmowy. Część kobiet chce zmienić mężczyzn nie dlatego, że nie da się z nim żyć, tylko dlatego, że fajnie by było, gdyby on był inny.

Wydaje mi się, że wiele z nich ma tendencję do matkowania w związkach.

Te panie jakby z automatu ustalają, zajmują się większością rzeczy dotyczących domu i dzieci. W końcu uzurpują sobie prawo do tego, że mogą zmieniać facetów, jakby byli ich małymi dziećmi, a nie dorosłymi i niezależnymi osobami. Często takie wychowywanie mężczyzny, to jest zwykła przemoc. Choć nie dochodzi tu do rękoczynów!

Nie przesadza pan?

Absolutnie nie, bo zdarza się, że kobiety stosują np. szantaż emocjonalny czy inną formę biernej agresji. A mężczyzna to jest z natury ten, któremu, jak się nadepnie na palec, to włącza mu się inny mechanizm obronny, pt. walka. Facet jest wychowywany do siłowania się ze światem. Kiedy świat się z nim próbuje boksować, on mówi: „Aha, to ja ci też udowodnię” i zaczyna się wojna.

Dlatego próba wychowywania partnera za pomocą krzyku, fochów lub kar zazwyczaj nie działa. Możemy więcej osiągnąć, kiedy podchodzimy z miłością i troską do drugiej osoby, a nie na siłę.

Z jednej strony matkujemy, a z drugiej walczymy… Brzmi jak przepis na katastrofę.

Jeżeli kobieta od początku matkuje, to facet przyzwyczaja się. A do dobrego łatwo się przyzwyczaić i rozleniwić. Wiele kobiet sprzątnie, ugotuje, zarobi, zorganizuje spotkania z rodzicami i przyjaciółmi, a później mówi: „Jestem zmęczona, w niczym mi nie pomagasz”. A on wtedy zdziwiony: „Przecież zawsze tak chciałaś. To ty u nas organizujesz. Myślałem, że dla ciebie to…luz”.

Ale przyzna pan, że kobiety czasem mają rację. Czasem naprawdę nie da się z facetem żyć, bo pije, bije, nie zarabia

Kiedy mężczyzna nadużywa alkoholu albo jest agresywny, czy nie może znaleźć pracy od lat, kobieta oczywiście ma rację. Zmiana jest potrzebna. Tylko że do takiej sytuacji nie dochodzi w trzy dni. Powiedzmy sobie szczerze, że musiało minąć kilka lat akceptacji, pobłażania lub ignorowania. Kiedy nagle facet słyszy komunikat: „Masz ograniczyć picie z kumplami”, może czuć się oszukany. Ja oczywiście nie będę go bronił, bo on obiektywnie robi coś złego. Jednak wiele razy w takiej sytuacji słyszałem od facetów: „Halo, oszukałaś mnie. Kiedyś imprezowaliśmy równo razem. Myślałem, że ci to pasuje”.

Czy kobieta ma szansę pomóc mężczyźnie zmienić się w takiej sytuacji?

Przede wszystkim to on musi tego chcieć. Z mojego doświadczenia wynika, że kobiety dość często przeceniają swoje możliwości w tej kwestii. Warto więc zadać sobie pytanie: „Czy ja naprawdę chcę całe życie pracować nad tym mężczyzną?” Bo czasem lepiej poszukać sobie kogoś fajnego, kto nie będzie nam spędzał snu z powiek. Czasem lepiej zająć się swoim szczęściem i udoskonalaniem siebie niż tracić energię na kogoś, kto tej zmiany nie chce.

Jak rozmawiać z partnerem, gdy bardzo zależy nam jednak na zmianie?

Warto używać komunikatów „ja”, a nie „ty”. Mówić o sobie i swoich uczuciach, a nie oceniać partnera, zwłaszcza za pomocą inwektyw: „Bo ty jesteś jakiś, ty się musisz zmienić”. Takim tekstem od razu włączamy opór w mężczyźnie. Lepiej, jeżeli kobieta powie: „Ostatnio nie czuję się szczęśliwa, jakoś mi się smutno robi w pewnych sytuacjach. Myślałam, że się będę dobrze bawiła, a w sytuacji, w której to zrobiłeś, zrobiło mi się przykro”. Wtedy mówimy o swoich uczuciach. Jeżeli już coś krytykujemy, to zachowanie partnera — jakąś jego pojedynczą czynność, a nie całego. Wtedy raczej nie włączmy u niego potrzeby odwetu, a potrzebę uszczęśliwiania partnerki.

Jak wyglądają rozmowy o zmianie w gabinecie psychologa

Zdarza się, że przychodzą do mnie pary i od razu widać, że mężczyzna został na spotkanie przyciągnięty na siłę, bo przychodzi z miną „co ja tu robię?”. Kobieta opowiada, jak to jest beznadziejnie, jak ona przez niego stała się nieszczęśliwa.

Często wtedy mówię: „To, co pani robi, jest nieuczciwe wobec związku. Nawet jeżeli ma pani rację, to ten rodzaj działania i komunikacji, nie przyniesie rezultatów”. Wtedy słyszę: „Ale pan powinien być po mojej stronie i teraz we dwoje spróbujmy zmusić mojego męża do zmiany”. Taka kobieta szuka jakiejś zewnętrznej siły, która zmusi jej męża do zmiany. A ja zawsze staję po stronie związku, a nie po stronie jednego z partnerów. To nie jest rola psychologa, żeby być adwokatem kobiety i tak manipulować jej partnerem aż on wreszcie będzie taki, jak ona chce. Poza tym to nie zawsze są zmiany obiektywnie na lepsze.

Czy mogę prosić o przykład?

Kobiety czasem nie mogą znieść, kiedy mówię: „Proszę pani, tradycyjnie w Polsce przyjęte jest, że sprzątamy w domu tylko raz w tygodniu. Oczywiście akceptowalne jest to, że może pani codziennie biegać ze szmatką. Jednak z tego powodu, że pani ma na to ochotę, nie ma pani prawa narzucać tego wszystkim domownikom. Może pani z mężem rozmawiać i zapytać go, czy ma ochotę pomóc. Ale jeżeli on powie, że robi teraz inne rzeczy i wystarcza mu obecny poziom czystości mieszkania, to nie ma pani prawa mu narzucać tych obowiązków”. Kobiety wtedy często są nieszczęśliwe i mówią: „Ale przecież ja lubię czystość. Co to za problem codziennie polatać na mopie?”. Jasne, to nie jest problem, tylko ludzie mają inne pomysły na życie.

Wtedy mówię: „W sprzątaniu raz w tygodniu będę panią wspierać, bo faktycznie fajnie jest żyć w czystym mieszkaniu. Ale wściekanie się na męża, że po przyjściu z pracy, o godzinie 20.00 on nie bierze ściereczki i nie ściera kurzu w całym domu, jest według obiektywnej oceny, przesadą.

Co jest jeszcze ważne w rozmowie o zmianie?

Dam przykład. Kobieta mówi: „My już starzejemy się, dzieci mają dużo zajęć dodatkowych. Dlatego chodzenie dwa razy w tygodniu do restauracji i co weekend do znajomych jest dla mnie męczące. A mąż upiera się, że nadal bardzo to lubi. On widzi w tym same plusy, bo ma się z kim napić i nic nie musi wtedy w domu robić.

W takiej sytuacji siadamy i rozmawiamy o plusach i minusach. Szukamy powodów, dla których zmiana będzie wartością, a nie jedynie stratą. Bo jeżeli ktoś nas zmusza do zmiany, która jest dla nas tylko stratą, to my się naturalnie przed tym bronimy.

Czasem chyba trzeba też odpuścić i uznać, że nie ma sensu czegoś zmienić…

Ludzie często zapominają, że istnieje gradacja problemów, zachowań i sytuacji. Istnieją sprawy priorytetowe, bez których nie możemy szczęśliwie żyć. Inne są średnio ważne, a jeszcze inne tylko wydają się nam ważne. Jeżeli wszystkie problemy będziemy traktować jako priorytetowe, to nasz partner starci jasność obrazu. Ale jeżeli on będzie wiedział, że jego ukochana ma jedną rzecz, na której wyjątkowo jej zależy i będzie o nią konsekwentnie walczyła, to on wtedy wyczuje intuicyjnie, że trzeba to załatwić.

Rzadko który mężczyzna, jeżeli widzi, że jego ukochanej naprawdę na czymś zależy, oleje sprawę. Natomiast jeżeli dla niej wszystko jest strasznie ważne, on przyzwyczaja się do utyskiwań i problemy kobiety przestają mieć dla niego jakiekolwiek znaczenie.

Mówimy o tym, że wychowywanie na siłę jest bez sensu. Ale z drugiej strony odnoszę wrażenie, że ludzie, będąc w związku, i tak mimowolnie zmieniają się wzajemnie. Znam sytuację, kiedy facet przy drugiej żonie uspokoił się i z imprezowicza zmienił w szczęśliwego domatora.

Oczywiście, że tak. To jest bardzo częste, bo my żyjąc blisko siebie, niejako dostrajamy się do emocji i temperamentu drugiej osoby, wymieniamy się spostrzeżeniami o świecie i dostosowujemy się do siebie. Nawet nasze smaki zmieniają się, bo żona gotuje bardziej pikantnie i my próbujemy nowych rzeczy i zaczynają nam one smakować. Tak samo, choć powolutku, zmieniają się nasze reakcje, podejście do świata. Po latach pomiędzy partnerami, którzy obcują ze sobą dzień w dzień, dochodzi do delikatnej osmozy charakterów. Małżonkowie stają się trochę bardziej do siebie podobni, co nie znaczy, że identyczni. Bo szczęśliwy związek rozróżnia „to, co moje”, i „to, co twoje”. Nie wszystko trzeba robić tak samo i razem, by być w parze szczęśliwym.

Zobacz także: Piotr Mosak: Krzyk sprząta mieszkanie, ale niszczy związek! Partnerstwo to życie przeplatane kryzysami, a nie kryzys przeplatany życiem

Piotr MosakPsycholog. Terapeuta par. Ponad dwudziestoletnie doświadczenie w pracy z parami i wszystkimi potrzebującymi. Szczegóły na stronie www.psycholog.com.pl Instagram @piotr.mosak.official 30 lat w małżeństwie i trójka dzieci. Dwa psy, rybki w oczku, krety w trawniku i… kot.