Go to content

To nieprawda, że żeby zniszczyć związek trzeba dwojga i że wina zawsze leży po środku

Fot. istock/Marco_Piunti

„Wina leży pośrodku”. „Nigdy nie jest tak, żeby tylko jedna strona była winna”. Jak często słyszeliście te zdania? Wydaje nam się, że dzieląc odpowiedzialność za rozpad relacji na pół, zachowujemy zdrowy rozsądek i obiektywność. A jednak bywa przecież, wcale nierzadko, że by zepsuć związek, potrzeba tylko jednej, samolubnej osoby.

Ona i On. Związek prawie idealny, na zewnątrz. Bo tak naprawdę, oboje wiedzą, że wszystko się psuje. Ona czuje się zaniedbana, cierpi, ale nie mówi o tym głośno. On pracuje coraz więcej i coraz mniej ma czasu na budowanie tej miłości. Dziwi się, że kobieta, którą kocha, ciągle płacze. Ona jest samotna, on jest zajęty. Coraz gorzej się rozumieją, coraz rzadziej rozmawiają. Coraz ich mniej. Gdyby spytać, czy się nadal kochają, odpowiedzą, że tak, że oczywiście, że nie ma mowy o kimś innym. Ale związek się rozpada.  Po której stronie leży wina? Po jego, bo zaniedbuje ukochaną osobę, czy po jej, bo pozostaje bierna, nie mówi o swoich uczuciach? Czy można mówić o wspólnej odpowiedzialności? Czy to jego egoizm niszczy ten związek czy jej duma?

Oczywiście, każdy jest w jakimś stopniu egoistą, zwłaszcza w miłości. Wszyscy pragniemy być najważniejsi dla ukochanej osoby, najpiękniejsi, najwspanialsi. Wszyscy chcemy być „numerem jeden”. Ten rodzaj egoizmu jest czymś naturalnym. Ale egoizm, który rujnuje najpiękniejszy związek, bo ignoruje potrzeby, pragnienia i uczucia drugiej osoby, ten jest cichym zabójcą miłości.

Ona i on, małżeństwo z dwójką dzieci. Ona się zakochuje, zdradza, ale nie chce odejść, bo boi się, że skrzywdzi męża i dzieci.  Ale on czuje, że coś jest nie tak, że coś się zmieniło w jej stosunku do niej. Odkrywa prawdę. Cierpi, czuje się oszukany, szaleje w bólu. Obwinia ją, ale szuka winy także w sobie. Znajomi mówią: „Chyba zwariowałeś, przecież to tylko i wyłącznie jej wina”. A on ma wątpliwości. Bo skoro szukała miłości gdzie indziej, to znaczy, że nie była z nim szczęśliwa, że coś zrobił źle. Tyle lat małżeństwa, tyle wspomnień, dobrych chwil. Ale jednak, gdzieś ją zawiódł. Czy to słuszny tok rozumowania?

Pamiętajmy, że każdy z nas ma wybór. To, jak kształtuje się nasze życie i relacje z innymi sprowadza się do naszych decyzji i osobistych wyborów. Choć wiele ścieżek może nam się wydać interesujących, kuszących, wspaniałych, nie na każdą wstąpimy, ze względu właśnie, na naszą miłość, na tę drugą osobę. Wchodząc w związek z drugim człowiekiem, składamy sobie deklarację, że przetrwamy, że będziemy o siebie nawzajem dbać. Że będziemy lojalni. Zdrada wszystko to przekreśla. I jasne, są takie sytuacje, gdzie można ją jakoś usprawiedliwić. Ale tam, gdzie, mówiąc brutalnie, partner w żaden sposób sobie na nią nie zasłużył, trudno dzielić odpowiedzialność za rozpad związku na pół.

Terapeuci par wyróżnili listę rzeczy, które może zrobić rzeczywiście tylko jedna osoba, by zniszczyć związek. Znalazły się na niej:

  • traktowanie partnera z pogardą
  • zdrada
  • częste okłamywanie partnera
  • brak dbałości o jego o uczucia
  • prowadzenie podwójnego życia
  • uzależnienia
  • wykorzystywanie partnera (fizycznie, emocjonalnie, słownie, finansowe, seksualne itp.)
  • partner nigdy nie mówi „przepraszam”.

Na liście grzeszków jednego z partnerów, za które nie możemy obciążyć go za rozpad związku, jako jedynego odpowiedzialnego, znalazły się natomiast:

  • walka z chorobami psychicznymi, takimi jak depresja, lęki, zaburzenia dwubiegunowe
  • niechlujność
  • popełnianie błędów
  • nieumiejętność gotowania / prowadzenia domu /wykonywania obowiązków domowych
  • problemy z wyglądem lub poczuciem bycia atrakcyjnym
  • ciągłe tycie lub utrata wagi
  • zapominalstwo lub bycie „nieobecnym” w związku.

Wiecie na czym polega różnica? Na pierwszej liście znalazły się rzeczy, które wypływają z naszych osobistych decyzji. Na drugiej te, które są związane z naszą osobowością. Istnieje zatem wyraźna różnica między typami zachowań partnera, który niszczą związek a tymi, które nie. To sprawa charakteru. Ludzie pozbawieni empatii i uczciwości są kiepskimi partnerami życiowymi. Brak im dojrzałości i współczucia, aby utrzymać długotrwałe, zdrowe relacje z ukochaną osobą. Nie są w stanie zrozumieć uczuć innych – a to podstawowy element pozytywnego, udanego związku.

Charakter to jakość osobista, rozwijana w czasie, zawierająca wartości, przekonania i postawy wobec siebie i innych. Terapia par nie poprawi wad charakterystycznych dla naszego partnera, może pomóc pracować nad jego zachowaniami i decyzjami.  I tak, czasami potrzeba jednej osoby, aby zniszczyć związek. Nie, to nie twoja wina,  jeśli nie jesteś właśnie tą osobą. To, że padłaś ofiarą manipulacji, nie oznacza, że przyczyniłaś się do rozpadu tego związku. Najlepszą rzeczą, jaką możesz zrobić, jest zaakceptowanie rzeczywistości –  odpowiedzialność ponosisz jedynie za własne wybory i zachowania.