Go to content

Nie pozwólcie proszę, by blizna w moim sercu przypominała mi każdego dnia: „Dobre rzeczy przytrafiają się dobrym ludziom … Muszę być kimś złym”

Fot. iStock/LittleBee80

Czy można rozstać się tak, by nasze wspólne dzieci ucierpiały jak najmniej? Jak zbudować im świat, w którym, choć nic już nie będzie takie samo, nie stracą poczucia bezpieczeństwa? Przeczytajcie koniecznie list dziecka rozwiedzionych rodziców. Jest on częścią kampanii, mającej na celu uświadamianie rodzicom jak relacje między nimi wpływają na ich dzieci.

Kochani Mamo i Tato!

Wiem, że cierpicie. Ja też cierpię.

Czuję wasze napięcie, lęk i cały ten szok. Mimo, że jestem jeszcze bardzo młody i nie mogę wyrazić słowami tego, co dzieje się w naszym życiu, odczuwam wszystkie konsekwencje waszej decyzji. Moje serce jest złamane, za każdym razem muszę „wybierać” między rodzicami. Moje poczucie bezpieczeństwa nie istnieje.

Nie zakładajcie, że jestem „odporny”, że sobie poradzę. Proszę nie myślcie też, że moje życie będzie dokładnie takie samo, jak wcześniej,  i że będę nadal czuł tę samą miłość od was obojga. Jestem takim samym człowiekiem jak wy. Mam takie same potrzeby jak wy. Pragnę miłości, uwagi, wychowania, stabilności, spójności, czułości, zrozumienia, cierpliwości, a przede wszystkim potrzebuję czuć się potrzebny, chciany.

Kiedy walczycie tak ze sobą, tuż nade mną i stawiacie mnie gdzieś „po środku” całej tej waszej kłótni, pokazujecie mi, że ważniejsze niż moje życie i szczęście jest zwycięstwo jednej lub drugiej strony. Uczę się od was, że lepiej jest mieć rację, niż być kochanym.

Uczycie mnie także, że jestem częścią osoby, której nie da się kochać – drugiego rodzica. Więc ja też taki jestem, trochę: nie da się mnie kochać.

Kiedy zwierzacie mi się ze swojego bólu, wlewacie go do mojego serca. Muszę tam przechowywać i roztrząsać wasze problemy – problemy dorosłych, a to odbiera mi moje dzieciństwo. Zabieracie mi przekonanie, że  miłość jest bezwarunkowa. Zamiast tego, dajecie mi świadomość, że lepiej być „twardym” i nie kochać, bo miłość to strata.

Może trudno wam to wszystko zrozumieć już dziś. Myślicie, że jestem „taki mały”, nie zastanawiacie się nad moją przyszłością, nad tym, że narażacie mnie w dorosłym życiu na „związkowe” klęski i katastrofy.

Ryzykujecie moim poczuciem bezpieczeństwa, aby wypełnić pustkę w swoim sercu. A przecież waszym obowiązakiem jest dbać do mnie.

Bez was i waszej ochrony jestem bezbronny. Przepełnią mnie racjonalne lęki, bo przez wiekszość mojego życia znajduje się w centrum walki. Waszej walki.

Pewnego dnia ten początkowy szok zacznie mijać, ale to jakimi byliście rodzicami zostanie we mnie na zawsze. Czy będę miał poczucie, że obdarzyliście mnie bezinteresowną miłością, wsparciem, ochroną czy też blizna w moim sercu będzie każdego dnia przypominać: „Dobre rzeczy przytrafiają się dobrym ludziom … Muszę być kimś złym.”?


Źródło: thechildofdivorce.blogspot.com