Go to content

„To może zamieszkamy razem?”. Jak ocenić, czy to dobry pomysł?

Fot. iStock/Milan_Jovic

W każdej poważniejszej relacji dochodzi w końcu do momentu, w którym zaczynamy rozważać wspólne mieszkanie. Nie jest to łatwa decyzja, ponieważ bardzo często wymaga wywrócenia życia do góry nogami. Inaczej do sprawy podchodzą dwudziestolatkowie, którzy dopiero co rozpoczynają dorosłe życie, a inaczej osoby po przejściach, z dziećmi z poprzednich związków, kredytami w bankach i pracą, która uniemożliwia zmianę miejsca zamieszkania. O ile wszystkie te logistyczne sprawy można jakoś ogarnąć, z zapanowaniem nad naszymi emocjami bywa trudniej. To poważny krok, dlatego warto dobrze się zastanowić, zanim spakujesz wszystkie swoje manatki i zaczniesz wić nowe gniazdko ze swoim ukochanym. 

Wszystkie to znamy – tę euforię, poczucie, że to właśnie ten jedyny. Chcemy spędzać ze sobą każdą wolną chwilę i spędzamy. Po chwili dostrzegamy, jak męczące są te ciągłe dojazdy, pakowanie najpotrzebniejszych rzeczy do torebki. I tak powoli dociera do nas, że najlepiej byłoby zamieszkać razem. Nie ma znaczenia, które z was pierwsze powie o tym głośno – zamiast skakać z radości, lepiej na chłodno zastanowić się, czy to już TEN moment.

Zdaniem terapeutów istnieje kilka sygnałów ostrzegawczych, świadczących o tym, że nie jesteście jeszcze gotowi na ten krok. Jak to ocenić?

„Gdy zamieszkamy razem, nasze relacje się poprawią”

– Tym się właśnie kierowałam, gdy postanowiłam zamieszkać z Wojtkiem – mówi 32-letnia Karolina. – I to był dopiero gwóźdź do trumny. Często kłóciliśmy się o drobiazgi i wydawało mi się, że wspólne mieszkanie rozwiąże nasze problemy. Przestaniemy się o wszystko czepiać, bo siłą rzeczy będziemy spędzać ze sobą więcej czasu. Niestety tak nie było. Na jaw wyszły jego kolejne cechy charakteru, które mi nie pasowały. W końcu przebywanie z nim pod jednym dachem stało się dla mnie prawdziwą udręką.

Niektórym z nas wydaje się, że wspólne mieszkanie pomoże naprawić relacje w związku. Tok rozumowania przypomina inną, równie bzdurną zasadę: „Zbliżymy się do siebie, gdy pojawi się dziecko”. Niestety, ani dziecko, ani wspólne mieszkanie nie rozwiążą waszym problemów.

„Po prostu przejęłam inicjatywę”

Iza wprowadzała się do Krzyśka „stopniowo”. Najpierw przyniosła szczoteczkę, później kilka par majtek i skarpetek. Systematycznie zaczęła znosić kosmetyki i inne drobiazgi. W końcu spędzała w jego mieszkaniu coraz więcej czasu, a w swoim, wynajmowanym pokoju studenckim pojawiała się sporadycznie. Nigdy tak właściwie nie czuła się jednak dobrze u niego. – Z perspektywy czasu wiem, że o takich sprawach trzeba porozmawiać. Obie strony muszą się zadeklarować. Ja właściwie wprowadziłam się bez jego zgody i w pewnym momencie dał mi do zrozumienia, że to mu nie odpowiada – mówi.

Decyzję o wspólnym mieszkaniu można rozważać dopiero wtedy, gdy obie strony jasno wyrażą taką chęć. Robienie czegoś na siłę często wynika z desperacji. Zdarza się, że druga strona czuje się osaczona, bo nie jest jeszcze gotowa na taki krok.

„Liczyłam, że mu się odmieni”

Adam od początku mówił, że nie jest gotowy na założenie rodziny. Na tym etapie życia zależało mu najbardziej na karierze zawodowej. Mówił o tym Ance, ale ona wciąż wierzyła, że to tylko kwestia czasu. Wspólnie życie miało go do tego przekonać. Rozstali się po dwóch latach od momentu, w którym wynajęli razem mieszkanie.

Kobietom często wydaje się, że postawienie mężczyzny przed faktem dokonanym (mieszkanie, ciąża) w magiczny sposób zmieni jego nastawienie. Rzadko do tego dochodzi, choć oczywiście zdarza się. Jeżeli partner jasno komunikuje swoje potrzeby lub plany na przyszłość, nie należy oczekiwać, że pod wpływem naszych zaborczych działań mu się odmieni.

„Działałam pod wpływem impulsu”

– Nigdy nie planowałam przeprowadzki do innego kraju. Dopiero gdy poznałam Tomka, zaczęła to rozważać. I tak znalazłam się w Holandii. Ryzykowałam dużo, bo po pierwsze nie znałam języka, a po drugie – miałam małe dziecko z poprzedniego związku. Tam na miejscu nikogo nie znałam i nie małam żadnej pomocy. Szybko pożałowałam mojej decyzji – opowiada Ala.

Jeżeli stały kontakt z rodziną jest dla ciebie ważny lub potrzebujesz ich pomocy na co dzień, dobrze się zastanów, zanim wywrócisz swoje życie do góry nogami. To samo dotyczy wyjazdu do innego kraju. Ten pomysł może wypalić, pod warunkiem, że przeanalizujesz wszystko na chłodno i nie będziesz działać pod wpływem chwili.

„Poświęciłam wszystko”

Kaśka również wiele zaryzykowała dla nowego związku. Z powodu przeprowadzki do dużego miasta musiała rzucić swoją dobrze płatną pracę w stolicy. Ciężko pracowała na awans, więc odchodziła z bólem serca. – Drugi raz nie podjęłabym takiej samej decyzji. Wtedy byłam szaleństwo zakochana i nie docierało do mnie, jak wiele ryzykuję i ile poświęcam dla tej miłości. Bardzo szybko zaczęło mnie to frustrować. Ostatecznie nasz związek nie wypalił. Myślę, że to był jeden z powodów – mówi.

Przemyśl wszystkie plusy i minusy, zanim zdecydujesz się na tak poważny krok. To może wypalić, jeśli naprawdę długo ze sobą jesteście, planujecie ślub i dobrze siebie znacie. Nie decyduj się na tak radykalne zmiany, jeśli znasz faceta krótko.


 

Na podstawie: Huffington Post