Go to content

Jaki ja jestem głupi! Jej zależało tylko na mojej kasie

Fot. iStock

„Zakochałem się!” – jego głos był pełen radości. Elka dawno go takim nie słyszała. Uśmiechnęła się. Życzyła mu dobrze. Tyle przecież szukał, wybredny nie był, co najwyżej spragniony miłości jak psiak ze schroniska. Wiedziała, że poznał ją przez Internet. Oby tym razem się udało.

– Dużo piszemy i rozmawiamy. Spotykamy się – świergotał Arek radośnie. – Mówię ci, Asia jest inna i piękna. Sama zobacz.
Ze zdjęcia uśmiechała się bardzo atrakcyjna trzydziestokilkulatka. Naprawdę ładna, smukła, z nogami aż do nieba. Oby tylko była tylko Arka warta. Elka znała go od lat, przyjaźnili się. Był wrażliwy, o gołębim sercu, postury ogromnej, która trochę przeczyła jego usposobieniu. Miał za sobą nieudane małżeństwo i jeden poważny związek. Szukał dalej, bo marzył o domu, w którym ktoś na niego będzie czekał.

– Chyba razem zamieszkamy! – ćwierkał jak skowronek, a Elka tylko milczała. Tak bardzo chciała wierzyć, że mu się uda, ale coś mówiło jej, że to nie wypali. Arek zniknął na kilka tygodni. Pewnie wili gniazdko i nie wychodzili z łóżka. Może ta Asia faktycznie była tą właściwą…?

– Elka, jaki ja jestem głupi! – Arek już nie świergotał radośnie, a raczej syczał wściekły. – Jej zależało tylko na mojej kasie. Wygrałem ostatnio spory projekt. I zaczęło się. Kup to, kup tamto. Dołóż do tego.Najpierw się cieszył. Dumny jak paw, że może kupić swojej kobiecie sukienkę czy kolczyki. Dokładał się do zakupów, gdy był u niej na weekend. Aż w końcu robił te zakupy sam, bo silny, taki mądry, bo wie, co kupić, ją odciąży, bo ona jako samotna matka ciągle się zapożycza. Bo bo bo.
Czerwona lampka mu się zapaliła, gdy pożyczyła na super buty dla synka. Gdy zapytał, kiedy odda, to się obraziła. No jak może. Dziecku żałować i po niej tak jeździć. Przecież on ma tyle kasy, że nie zauważy braku kilku stów. Faktycznie, nie zauważył. Tak samo jak tej czerwonej lampki, która świeciła coraz bardziej. Dał więc jeszcze na pralkę i super bieliznę dla niej. Fakt, warto było. Asia wyglądała obłędnie, a i w łóżku był ogień.Planowali wspólny dom. Piękne wnętrza i najnowsze wyposażenie. Chciał dać jej wszystko, byleby tylko poczuć, że są rodziną. Przez moment tak było. Potem sprzeczki, jej sceny zazdrości o podwładne i te ciągłe pytania, na co on wydaje pieniądze.
Tłumaczył sobie, że na tym właśnie polega związek. Na wsparciu też finansowym, że jest odpowiedzialny za Asię i małego, że się kochają, a ona chce czuć się zaopiekowana. Karmił się tym kilka tygodni. Aż Asia zażyczyła sobie nowy telewizor. Wtedy powiedział, że na to już nie da, bo to zbytek. I się zaczęło. Stek wyzwisk, pretensje, wyrzuty. Kazała mu się wynosić. Czerwona lampka świeciła już z całych sił. Arek miał dość. Coś w nim pękło. Wstał i wyszedł. Telefon szalał, a Asia przechodziła samą siebie w kreatywności. Odpisał raz. „To koniec. Nie pisz do mnie”. I zablokował jej numer, choć serce krzyczało inaczej.

Jest wściekły i rozżalony. Nie o kasę, bo to rzecz nabyta, lecz o naiwność. Swoją. Po raz kolejny dał się nabrać. Przecież miłość jest albo jej nie ma. Nie jest za kasę, nie na wynajem ani na kredyt.

Elka już wie, że nie ma co go pocieszać. On musi przetrawić. Jeszcze długo będzie lizał rany i zapłaci za tę relację znacznie więcej niż stracił zer na koncie, ale Elka nadal będzie trzymać kciuki. Szkoda, by taki facet był sam.