Go to content

Czy po pięciu latach powinienem się jej oświadczyć? – spytałem kumpli. A oni powiedzieli mi…

fot. Taylor Brandon/Unsplash

Jesteśmy razem już od pięciu lat. Czuję, że trzeba się decydować, czy to ta jedna jedyna i czy to czas na oświadczyny? Przed decyzją postanowiłem spytać się kilku szczęśliwie żonatych kumpli: kiedy zyskali pewność, że z tą konkretną kobietą chcą spędzić resztę życia? Kilku opowiadało mi różne pierdo-lo-lo. Gadki typu: „już na pierwszej randce powiedziałem jej, że zostanie moją żoną”, natychmiast wziąłem w nawias popkulturowego bełkotu. Uznałem, że wszyscy powtarzają te romantyczne bzdury. Ja chciałem wiedzieć naprawdę – co czuli faceci, którzy świadomie zdecydowali się na sakramentalne „tak” lub dzielenie kredytu przez kolejne 30 lat.

Miłość to siła

Przekonały mnie rozmowy z dwoma kumplami. Marek powiedział mi: „Z tą kobietą czułem się po prostu silniejszy”. Nie chodziło mu to, że ona miała bardziej rozległą sieć kontaktów czy lepsze dochody i perspektywy na przyszłość. „To nie ma nic wspólnego z kasą. Nasze potencjały po prostu nabierają razem jakiegoś niesamowitego przyspieszenia. Nie dość, że budząc się przy tej kobiecie, więcej mi się chce. To jeszcze ona mnie motywuje. Nie koniecznie nawet słowem. Marta nie mówi, że czegoś potrzebuje czy wymaga. Po prostu nagle wpada na pomysł, że będzie uprawiać jogging. Patrzę na nią i to mnie natychmiast inspiruje, więc sam zaczynam wstawać wcześniej, by biegać. Poza tym ona zaraża mnie swoją pogodą ducha i to mnie napędza. Przy niej wszystko wydaje mi się prostsze albo przynajmniej możliwe do osiągnięcia lub rozwiązania”, tak mniej więcej tłumaczył mi swoją motywację Marek.

Wtedy zadałem sobie pytanie: czy ja czuję się silniejszy przy Sylwii. Niekoniecznie. Jest nam ze sobą dobrze, ale czy ona mnie do czegoś motywuje? Czy związek z nią mnie hamuje czy napędza? To raczej ja ją wspieram, bo Sylwia jest bardzo niepewną siebie i delikatną kobietą. Czy zatem wywód mojego kolegi Marka jest dla mnie jakąś wskazówką? Czy mirą szczęśliwego związku może być fakt, że dwójka ludzi czuje się mocniejsza razem niż osobno? A co będzie, gdy żona Marka zachoruje? Marek na dzień dzisiejszy zarzeka się, że nie traktuje żony przedmiotowo czy zadaniowo. „Borę pod uwagę momenty kryzysów. Ale właśnie dlatego jestem z Martą, bo czuję, że nią pokonam smoki”, powiedział.

1. Miłość to przyjaźń

Kolejny kumpel Filip, z którym rozmawiałem na ten temat, powiedział, że on ożenił się z Kaśką nie tylko z powodu urody i fajnego seksu, ale przed wszystkim dla ich wyjątkowej przyjaźni. „Od początku mieliśmy z żoną takie porozumienie, że nie chciałbym tego stracić. Jak sobie wyobrażałem, że ta kobieta ma coś takiego z innym, to brał mnie szlag. Zawsze czułem się dziwadłem, człowiekiem introwertycznym, osobnym i ze szczególnym poczuciem humoru. Takim, którego rozumie niewielu ludzi. Dlatego uznałem, że miałem wyjątkowy fart, że spotkałem kobietę, która śmieje się z moich dowcipów, ma podobne poglądy na większość spraw, ale umie dyskutować. Z nią czuję więź i bliskość, jakiej nie osiągnąłem do tej pory z żadnym człowiekiem, niezależnie od płci. Z żadnym kumplem nie mam takiego porozumienia. Oczywiście wiem, że małżeństwo to ryzyko, ale moim zdaniem nie wymyślono niczego lepszego do rozliczania podatków”, zaserwował mi jeden ze swoich żartów Filip.

W końcu zwierzyłem się Filipowi, że zamierzam zrobić listę za i przeciw. Zacząłem wypisywać wszystkie argumenty za tym, że chcę z Sylwią spędzić resztę swojego życia, ale pisałem też te przeciwko. Kiedy kumpel to zobaczył, powiedział mi jedno zdanie: „Gościu, jeśli musisz robić podsumowania w tabeli, to moim zdaniem ta kobieta nie jest odpowiednia dla ciebie”. A ja zacząłem zastanawiać się, czy wahanie to moja natura czy może faktycznie, coś jest na rzeczy, tylko nie chcę się do tego przyznać.

3. Miłość to decyzja

Jak myślicie, co zrobiłem? Byliśmy razem jeszcze kilka miesięcy, ale obiektywnie rzecz biorąc, po sześciu latach miłego życia, rozstaliśmy się. Jestem przekonany, że nie zrobiłem tego z powodu lęku przed zaangażowaniem. Nie szukałem dziury w całym. Po prostu czułem, że chcę czegoś innego i miałem nadzieję, że w końcu znajdę kobietę, wobec której nie będę się wahał.

Filip mówi mi też tak: „Oczywiście, że mamy czasem zakręty i kryzysy. Wiem, że przyjaciółki mojej żony mówią, że to ja mam trudny charakter. Ona śmieje się, że to musi być miłość. Albo… ewentualnie oboje się na siebie UPARLIŚMY. Tak, bo związek dwojga osób to nie jest bułka z masłem. Miłość to DECYZJA, rodzaj uparcia się na siebie i jednak ZAWSZE SKOK NA GŁĘBOKĄ WODĘ. Na dobre i na złe. Niezależnie czy wierzysz w Boga, czy jesteś ateistą. Uparłem się na tą moją Kaśkę jak cholera. A ona mam nadzieję  na mnie też”.