Go to content

„Była najpiękniejszą osobą, jaką kochał. Gdy dziś dotyka mnie, na pewno tęskni za jej skórą”

fot. iStock/ g-stockstudio

Czy kiedykolwiek czułyście coś takiego? Czy kiedykolwiek zalewała was gorączka myśli? Serce waliło, jak młotem, gdy przez przypadek… spojrzałyście na telefon swojego ukochanego, a tam właśnie wyświetliła się ikonka, że ma wiadomość od swojej eks. Ja kompletnie na punkcie tej dziewczyny oszalałam. Dostałam absolutnej obsesji.

Początkowo jeszcze próbowałam panować nad swoimi emocjami. Udałam, że kompletnie nie zwracam uwagi na to, że mój chłopak koresponduje ze swoją byłą.  Ale musiałam wyjść z pokoju. Poszłam na balkon zapalić papierosa. Patrzyłam na przejeżdżające tramwaje i czułam, jak huczy mi w głowie. Przed oczami wciąż miałam piękny kadr zdjęcia i nonszalancki uśmiech, który dosłownie rozświetlał twarz tej dziewczyny. Wcześniej miałam o niej tylko kilka zdawkowych informacji. Wiedziałam, że poznali się przez Internet, zakochali się w sobie do tego stopnia, że ona dla niego postanowiła rzucić pracę w Irlandii.  Mieszkali razem pół roku, ale w końcu to ona go zostawiła, mówiąc, że nie czuje się z nim naprawdę blisko. On wtedy podciął sobie żyły i wylądował w szpitalu psychiatrycznym.

Kogo on kocha bez pamięci?

Czy z miłości do mnie byłby zdolny do takich szalonych emocji –  pytałam sama siebie.  I przychodziła mi do głowy tylko jedna odpowiedź: „Nie sądzę!”. Artur wydawał się taki stonowany, spokojny, zrównoważony, a jednocześnie dość chłodny.  Może więc kochał ją bez pamięci? Kiedy uspokoiłam się trochę, opanowałam tę szaloną gonitwę myśli i pulsujące skronie, jak gdyby nigdy nic wywróciłam do pokoju i usiadłam obok mojego chłopaka. Powiedziałam: „Nie wiedziałam, że macie ze sobą kontakt”. A on na to: „Tak, czasem sobie piszemy” i wstał z kanapy przeciągając się, jakby w ogóle nie stanowiło to dla niego stresującego tematu do rozmowy.

Jednak kiedy zasnął w nocy, postanowiłam przeszukać Internet, by dowiedzieć się więcej o tej dziewczynie. Niestety jej konto na Facebooku było zablokowane. Ale to nie szkodzi, pomyślałam. W dzisiejszych czasach o wszystkich można się dowiedzieć wszystkiego.  Instagram już miała otwarty. Po godzinie znałam więc wszystkich jej najbliższych przyjaciół. Po dwóch miałam z ich kont pozbierane dziesiątki zdjęć, z których zrobiłam sobie powiększenia i zrzuty ekranowe. Na tych fotografiach Wiktoria nie wyglądała już tak perfekcyjnie, jak na tych wszystkich upozowanych, które sama sobie wstawiała na Instagram.

Wkurzała mnie dosłownie wszystkim

Tym, że miała bardzo zamożnych rodziców, a jeździła starym Renault 21 sprzed ponad dwudziestu lat bez klimatyzacji. Wkurzały mnie nawet kadry jej zdjęć, takie niby robione po światło na starą nutę lat 80-tych. Podkolorowane, przemielone przez filtry, by wydawały się starsze. Do tego knajpy, w których lubiła się pokazywać. Znowu tylko modne i pretensjonalne z kawą za ponad 20 złotych, bo tu przychodzą tylko tacy w wintydżowych ubraniach niby z second handu, a tak naprawdę szyte u niszowych polskich projektantów za grubą kasę. Pewnie laska słucha jeszcze winyli, zaśmiałam się do swoich myśli.

Kolejnej nocy, gdy Artur spał, znowu oglądałam jej zdjęcia na swojej komórce. Tym razem jednak udało mi się wejść na konto matki Wiktorii i to już była absolutna uczta, ponieważ znalazłam tam  jej starsze fotki, takie sprzed pięciu lat. Czyżby ta dziewczynka powiększała sobie usta? I piersi chyba też, zaczęłam się zastanawiać.  Porównywałam foty, różne ich ujęcia, zbliżałam, powiększałam, wpatrywałam się. Boże, co ja robię?, pomyślałam w pewnej chwili. Jest przecież godzina czwarta nad ranem, muszę z tym skończyć, jakoś przestać.

Czas awantur i scen zazdrości

Rano jednak dopadły mnie czarne myśli. Brakowało mi tchu, łzy nagle zaczęły się cisnąć do oczu. Nie potrafiłam już nad sobą zapanować. Czułam się z jak jakieś zero, jak z braku laku wybrana na szybko dziewczyna zastępcza, jak wymiennik tej pięknej i wspaniałej Wiktorii. Szara mysz, byle co. Więc nagle z czerwonymi palącymi mnie policzkami powiedziałam Arturowi: „Czy ty ją nadal kochasz?”
A on na to: „Kogo? Wiktorię? Oszalałaś”, miał szeroko otwarte oczy. „Jeśli masz ochotę, to idź do niej! Po co z nią piszesz? Chcesz, to ją sobie zerżnij!”, krzyczałam i trzasnęłam drzwiami wychodząc do pracy.

Wieczorem jednak natychmiast dopadły mnie okropne wyrzuty sumienia. Czułam się, jak wariatka, która nie potrafi nad sobą zapanować. Artur w domu był milczący. Zaczęłam wiec go przepraszać i obiecywać, że to się nie powtórzy. On tylko spytał, czy mu ufam. Ja na to, że oczywiście tak. Wydawało mi się, że jakoś się pogodzimy.

Do momentu aż znowu usłyszałam serię brzęczących dźwięków z telefonu Artura. Czyżby to tej lasce znowu na wieczór zebrało się na rozmowy? Nawet nie sprawdzałam, czy to znowu ona. Po prostu wybuchłam. „Powiedz jej, że nie jest twoją dziewczyną. Że ma spadać i zabrać z piwnicy rower, który mi przeszkadza”, krzyczałam jak opętana. Tym razem Artur się wkurzył i powiedział: „Nie możesz mnie tak kontrolować. Mogę się kumplować i pisać z kim tylko mam ochotę!” Na to ja: „Serio? Nie potrafisz z tego zrezygnować, wiedząc jak bardzo mnie to rani. Przestań. To jest jakaś dziwka, bo  zakładam, że jednak wie, że jesteś już kimś innym związany!”

Nie mów tak o niej!

„Nie mów tak o niej! Zabraniam ci ją tak obrażać”, usłyszałam.

Tego było dla mnie za wiele. Wzięłam kilka rzeczy i  pojechałam zanocować do przyjaciółki. Milczeliśmy trzy dni.  W końcu Artur postanowił wyciągnąć do nie rękę.  Zadzwonił i umówiliśmy się na kawę. Wtedy powiedział, że muszę przestać mieć obsesje z powodu Wiktorii. Ponieważ nie przeprosił, spytałam, czy już powiedział jej, że nie chce z nią korespondować. Artur zbył to pytanie i postawił swoje: „Czy byłoby ci łatwiej, gdybyśmy umówili się w trójkę w kawiarni? Zobaczysz, że to jest normalna dziewczyna, a nie jakaś wyidealizowano laska.”

Ja też nie odpowiedziałam, tylko wpatrywałam się w niego jak w głupka.  Jak mógł w ogóle wpaść na taki głupi pomysł? Kiedy wyszedł do toalety, natychmiast sięgnęłam po jego komórkę w nadziei, że jest odblokowana i będę mogą się dowiedzieć, czy mają ze sobą kontakt. Nic z tego.

Ta obsesja trwała jeszcze kilka długich miesięcy, a ja traciłam na szpiegowanie długie godziny. Dzień w dzień przeglądałam portale społecznościowe Wiktorii, jej rodziców i jej znajomych. Właściwie żyłam w dużej mierze jej życiem, bo mogłam odtworzyć niemal w każdej chwili, co ta dziewczyna robi. Do momentu aż któregoś dnia po prostu zlikwidowała wszystkie swoje konta. Byłam w szoku, jakby nagle ktoś odciął mnie od źródła uzależnienia, od jedynego hobby, które przyniosło mi ukojenie i masochistyczną przyjemność.

Skąd ta zazdrość?

Oczywiście, że wiem, że sama siebie krzywdziłam oglądaniem tych zdjęć i samobiczowaniem się, że nie dorastam Wiktorii do pięt. Ale nie potrafiłam przestać. Bo ona była najpiękniejsza osobą, jaką dotykał i kochał mój Artur. Bo na pewno, gdy dziś mnie dotyka, to nadal tęskni za delikatnością jej skóry i zapachem włosów. Czułyście kiedyś taką zazdrość, której nic nie potrafi powstrzymać? Ani poczucie godności, ani wstyd? Ani ….?

Czy ta zazdrość to tylko moja wina? A może to intuicja podszeptywała mi prawdę, że Artur kochał tylko piękną Wiktorię? A może sama wszystko wymyśliłam? A może to on subtelnie popychał mnie do tej zazdrości? Nadal jesteśmy razem, ale do dziś nie znam odpowiedzi!

Martyna