Go to content

Agnieszka Miezianko: Nie szukam zemsty ani dramy. Nikt nikogo nie pobił, nie zdradził, nie okradł

Agnieszka Miezianko, fot. archiwum prywatne

Wydawali się pewniakami 7. edycji „Ślubu od pierwszego wejrzenia”. Widzowie mieli nadzieję, że ich związek przetrwa. Ku zaskoczeniu fanów Kamil Borkowski podjął decyzję o rozwodzie z Agnieszką Miezianko, kilka dni po tym, jak z ich domu wyjechała ekipa TVN7. Agnieszka opowiedziała nam, jak wygląda jej życie po rozstaniu z mężem, czy obawia się rozwodu i co pozwala jej jeszcze wierzyć w miłość.

Agnieszko, dlaczego zdecydowałaś się pójść do programu Ślub od pierwszego wejrzenia?

– Oglądałam wszystkie wcześniejsze edycje, a ponieważ trafiałam na nieodpowiednich mężczyzn, pomyślałam, że pozwolę, by ktoś inny dobrał mi lepiej partnera. Moja siostra zawsze powtarza mi, że jestem jak Marka Teresa, chcę zbawić świat i ratuję swoich mężczyzn z różnych opresji. Ona jest zupełnie inna, ma szczęśliwą rodzinę i fajnego męża, którego spotkała w liceum. Zgłosiłam się do szóstej edycji, ale wtedy nie zostałam wybrana. Dopiero przy kolejnej siódmej edycji przeszłam przez wszystkie testy. A trwało to naprawdę długo. Kilka razy musiałam jeździć do Warszawy, wypełniałam ankiety, rozmawiałam z psychologami Magdaleną Chorzewską oraz Karoliną TuchalskąSiermieńską.

Żałujesz tej decyzji?

– Absolutnie nie, dzięki temu programowi miałam okazję przyjrzeć się sobie dokładniej. Zobaczyłam na ekranie to, czego nie widziałam, stojąc przed kamerami. Dziś ludzie zwracają mi uwagę na to, że Kamil od początku nie był wobec mnie wystarczająco czuły. A ja, będąc z nim, kompletnie tego nie zauważałam. Mam dużą potrzebę bliskości i po prostu, kiedy tego potrzebowałam, łapałam go za rękę i przytulałam się. Byłam wtedy bardzo szczęśliwa. Dopiero, siedząc przed telewizorem, zauważyłam, że może faktycznie coś w tym jest, co mówią ludzie. Może faktycznie za szybko angażuję się i zbyt wiele już na początku z siebie daję. Zawsze taka byłam, że wchodziłam w związek na 100%. Zrozumiałam też, że jednak wobec mężczyzn jestem zbyt uległa. Owszem, zawsze miałam świadomość, że jestem osobą bezproblemową, która często mówi: „Okej – zróbmy tak, jak chcesz”. Teraz myślę sobie, że czasem były takie sytuacje, w których powinnam jednak tupnąć nóżką.

 

 

View this post on Instagram

 

A post shared by Agnieszka Miezianko (@malamizii)

Myślisz z sentymentem o tej przygodzie?

– Mimo że finalnie okazało się, że nie połączyła nas wieka miłość, to mieliśmy fajną relację, potrafiliśmy razem się śmiać i płakać, godzinami rozmawiać. Pamiętam, że tuż po ślubie – między urzędem stanu cywilnego a salą weselną – ustaliliśmy wszystko, co ważne -kompletnie spontanicznie. Pracuję w banku i nie przywiązuję się specjalnie do miejsc, dlatego postanowiliśmy, że przeprowadzę się do Kamila do Włocławka. Powiedzieliśmy sobie, że będziemy mieć dzieci, że zbudujemy dom. Po weselu natychmiast wyjechaliśmy w podróż poślubną, z której już właściwie nie wróciłam do mojego dawnego domu. Pojechaliśmy tam tylko na chwilę z Kamilem, żeby zabrać moje rzeczy.

Jak wspominasz rozstanie?

– Kiedy po dwóch miesiącach przyjechały do nas kamery, wszystko wydawało się jeszcze układać. Ale kilka dni później usłyszałam od Kamila prawdę, że jednak nic do mnie nie czuje.

Oboje na ten moment ustaliliśmy jednak, że nie będziemy opowiadać wszystkiego mediom: dlaczego, w jakich słowach i w jaki sposób Kamil to zrobił, będzie tajemnicą. Mogę tylko powiedzieć, że dla mnie to był szok, bo kompletnie się takich słów nie spodziewałam.

fot. „Ślub od pierwszego wejrzenia” TVN

Płakałaś?

– Jestem bardzo emocjonalną osobą, więc tak! Płakałam. Decyzja Kamila spadła na mnie jak… cegła w drewnianym kościele. W czasie dwóch miesięcy małżeństwa mieliśmy tylko dwie kłótnie. Żyliśmy w zgodzie, normalnie, odwiedzaliśmy znajomych Kamila, wieczorem szliśmy do kina albo razem na siłownię. Po miesiącu zaczęłam też pracować, bo przeniosłam się w ramach tego samego banku, w którym pracuję od lat, do oddziału we Włocławku. Wszystko wydawało się układać…

Postanowiłaś coś w sobie zmienić po doświadczeniach z programem?

– Postanowiłam już nie szukać miłości na siłę. Nie potrzebuję związku na szybko. Myślę, że uczuciom warto dać czas. Nie będę już działać na gwałt i na rety. Czasem jest tak, że jedna osoba zakocha się na zabój, a druga potrzebuje poukładać emocje. Miłość może też być kwestią przypadku. Kiedyś zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Wystarczyło dosłownie jedno spojrzenie, byśmy oboje poczuli, że coś nas do siebie pcha. Tak może się zdarzyć kolejny raz, ale może być też zupełnie inaczej. Kwestia dalszych prób.

Mówisz, że nie chcesz szukać miłości na gwałt, ale jednak wysłałaś zgłoszenie do kolejnej edycji „Ślubu od pierwszego wejrzenia”. Dlaczego to zrobiłaś?

– Wysłałam zgłoszenie, choć formalnie nie mamy jeszcze z Kamilem rozwodu i cały czas czekamy na termin rozprawy (śmiech). Zrobiłam to pod wpływem emocji. Większość moich przyjaciół twierdzi, że jestem taką pozytywną wariatką. Jak mam już pomysł, zrobię to i czuję, że nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych. Wiadomo, że do ósmej edycji nie mam szans, ale do dziewiątej…

fot. „Ślub od pierwszego wejrzenia” TVN

Wiesz, nawet Kamil mi powiedział, że być może, gdybym trafiła na innego faceta, to dziś byłabym szczęśliwa i miałabym fajną rodzinkę. Postanowiłam więc spróbować jeszcze raz. Nadal wierzę, że spotkam prawdziwą miłość, która da mi szczęście. Wierzę, że i mnie kiedyś dosięgnie strzała amora.

Jakiego mężczyzny teraz szukasz?

– Wcześniej wydawało mi się, że najważniejsza jest szczerość w związku. Poza tym nie miałam jakiś wygórowanych wymagań, nie zwracałam i nie zwracam nadal przesadnej uwagi na wygląd zewnętrzny mężczyzny. Jednak już dziś wiem, ponieważ poznałam siebie lepiej, że mój wybranek powinien być romantyczny, chciałabym, by zabiegał o mnie, by wydarzyła się ta magiczna chwila adoracji, której jednak chyba z Kamilem zabrakło.

Jakim cudem po tym, co przeżyłaś, udaje ci się nadal wierzyć w miłość?

– Przystępując do udziału w tym programie, myślałam sobie, że mam 50% szans na szczęście. Nikt tu nie dawał gwarancji. A w miłość wciąż wierzę, ponieważ mam tego najlepsze dowody wśród bliskich i znajomych, po prostu widzę wokół siebie mnóstwo szczęśliwych małżeństw i par, które spotkały się nawet po trzydziestce.

Czy po rozstaniu miałaś jakieś wsparcie psychologiczne?

– Bardzo pomogła mi Karolina TuchalskaSiermieńska, psycholożka z programu. Przyjechała do Włocławka, kiedy byliśmy jeszcze razem z Kamilem. Wtedy rozmawiałyśmy o tym, że nie wychodzę do ludzi. Podczas urlopu, kiedy jeszcze nie zaczęłam pracy w banku, głównie siedziałam w domu i czekałam na męża. Zamknęłam się w swoim świecie i uzależniłam od Kamila. Ta rozmowa z Karoliną pomogła mi wyjść z tej… zamkniętej bańki. Zrozumiałam, że oddaję mężczyźnie całą siebie, nie patrząc na własne potrzeby, że zatracam się dla tej drugiej osoby. Po tej rozmowie zaczęłam wychodzić sama na spacery, kiedy Kamil był w pracy i w tym czasie myślałam o wielu sprawach, układałam je sobie w głowie.

Natomiast kiedy ogłosiliśmy z Kamilem, że postanowiliśmy się rozstać, od razu zadzwoniła do mnie produkcja z pytaniem, czy potrzebuję wsparcia psychologicznego. Czułam, że Karolina jest przy mnie. Choć to nie należy już do jej obowiązków związanych z pracą w programie, wiem, że mogę do niej w każdej chwili napisać lub zadzwonić. Czasem nawet ona do mnie pisze kontrolnie: „Agnieszko, jak się dziś czujesz?”

Dzięki Karolinie zrozumiałam, że mam tendencję do tego, by zawsze szukać winy w sobie. Po rozstaniach zazwyczaj pytałam siebie: „Co ze mną jest nie tak?”. A przecież wina zawsze leży po dwóch stronach. Postanowiłam więc uwierzyć, że to po prostu nie był facet dla mnie. Po prostu! Nie chcę myśleć już, że jestem jakaś najgorsza i że nic ze mnie nie będzie.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Agnieszka Miezianko (@malamizii)

Jakim cudem udało się wam zachować przyjaźń?

– Nie, przyjaźni chyba nie udało nam się zachować. Chociaż przeżyliśmy razem fajny czas, zbyt wiele wydarzało się i zbyt wiele słów padło, byśmy zostali przyjaciółmi. Nie uważam, że jak kończy się związek, to trzeba zerwać kontakt. Nie ma też zamiaru wylewać na Kamila wiadra pomyj. Nie szukam zemsty ani dramy. Przecież nie wydarzało się między nami nic strasznego: nikt nikogo nie pobił, nie zdradził, nie okradł. Przecierpiałam swoje, bo zostałam zraniona i po prostu uznałam, że nie byliśmy dla siebie. Został sentyment.

Moja siostra śmieje się czasem ze mnie, że ja nigdy od nikogo się nie odcinam. Do tej pory mam kontakt z kilkoma moimi ekspartnerami. Dzwonią do mnie, gdy potrzebują jakiejś bankowej porady, ja natomiast, gdy potrzebuję pomocy w remoncie lub przeprowadzce. Dziś wolę myśleć o pozytywach, które wnieśli do mojego życia. Przez te dwa miesiące byłam z Kamilem szczęśliwa. Dlatego wspieramy się w tym znaczeniu, że jak na mnie leje się hejt, albo kiedy ukazał się artykuł z moją pseudo wypowiedzią, czyli słowami, które z moich ust nigdy nie padły – to dzwonimy do siebie. Ufamy sobie na tyle, że nie skłóci nas jakiś medialny bełkot czy zjadliwy hejt.

fot. „Ślub od pierwszego wejrzenia” TVN

Obawiasz się rozwodu?

– Absolutnie nie. Myślę, że to będzie formalność. Przed ślubem podpisaliśmy intercyzę, nie mamy dzieci ani wspólnego majątku. Przez dwa miesiące małżeństwa dorobiliśmy się tylko wspólnej komody, którą zostawiłam u Kamila, a on oddał mi połowę kwoty. Na rozprawie powiemy sobie tylko tyle, że nie chcemy być razem, a potem pójdziemy na piwo lub na kawę. Powiem ci, że jestem dobrej myśli. Kamil powiedział mi, że wszystkie jego eksdziewczyny bardzo szybko znajdują wielką miłość. Jedna jest zaręczona, druga w szczęśliwym małżeństwie, ma nawet już dziecko. Więc mam nadzieję, że to fatum i mnie nie ominie.