Go to content

„Ciągnie się coś za nami, czego nie można nazwać ani miłością, ani przyjaźnią, ani romansem. To jest pierwsza miłość, po prostu…”

fot. malerapaso/iStock

Zaczynam się uzależniać. Ja, taka niezależna, wolna, bezkompromisowa. Swoja. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że można tak tęsknić za messengerowym – „co słychać?”.

Wiedziałam, że mnie znajdzie, że będzie dociekał, wyjaśniał, wracał… Wracał do lat, kiedy byliśmy razem. Po co? Każde z nas ma swoje rodziny, poukładane życie, dzieci, swoje marzenia. I jak widać – tęsknoty wspólne. Czy robimy coś złego, że wspominamy?

Pierwsza miłość – zapiski nikomu niepotrzebne

ON: „Najbardziej mnie wkurwia to, że chyba zawsze będę Cię kochać, trochę Cię nienawidzę przez to, że jestem Twoim niewolnikiem…”

Otwieram oczy ze zdumienia, nigdy nie był tak szczery ze mną, jak to możliwe? Nie widzieliśmy się 15 lat, nie wydarzyło się nic od kiedy rozjechaliśmy się po Polsce. Przyznaję, zostaliśmy rozdzieleni wbrew sobie. Taka profilaktyka rodzicielska przed niechcianą ciążą, zamiast edukacji i rozmowy. Wtedy, 30 lat temu, myślałam, że skończył się świat. Jak widać jego też.

ON: Nie pytaj mnie więcej o to… sam nie wiem… kocham moje dziewczyny, wszystkie, jak nikogo na świecie, ale Ciebie też kocham i nie potrafię sobie z tym poradzić, sorry… kocham Cię i to pewnie się nie skończy.

Pytam, jak można tak żyć?

ON: „Sam nie wiem, Ty jesteś we mnie, żyjesz we mnie…”

Tak. Potrafię to zrozumieć, bo choć sama nie wiem, jak to możliwe, doskonale pamiętam każdy fragment jego ciała. Mocne ramiona, gładkie plecy. Byliśmy opętani pragnieniem nieustannego kochania się, całowania, bycia w sobie. Niewiarygodne.
Wierzę mu. Mnie chowa w myślach, idealizuje, żonę trzyma w ramionach. Znane przypadki, męczące na dłuższą metę. Boję się spotkania z nim, bo wiem, że kiedy się rozjedziemy, tęsknić będziemy już zawsze. I wszystko zacznie się od nowa. Zdecydowanie dużo lepszy jest taki rodzaj abstrakcji – jestem dla niego idealna, on dalej pamięta mnie jako nastolatkę, czas stanął w miejscu…
Nieźle się ubawiłam, kiedy stwierdził, że „ze mną to już nawet nie zdrada”.

ON: „Znalazłbym Cię wszędzie, ale nie wiedziałem, czy tego chcesz…”

Czy chciałam? Próbuję przypomnieć sobie tamte lata. Na pewno nie myślałam już o nim i nie zdawałam sobie sprawy z tego, że w ogóle może mnie szukać. To jeszcze gorsze niż pisanie listów, które nigdy nie doszły, a potem zwinięte w jedną paczkę – wracają do adresata. Takie są teraz jego wiadomości: pełne żalu, tęsknoty, rozczarowania sobą, że nigdy nie powalczył o mnie do końca. Że za szybko odpuścił. Ale na boga, mieliśmy po 19 lat…

***

Nie lubi, jak w korespondencji ze mną pojawia się temat związany z żoną. Natychmiast się wycofuje i odpowiada zdawkowo. W naszej korespondencji jesteśmy tylko MY, matrixowa enklawa. W tym świecie mamy „swoją rodzinę”, swoje tajemnice, marzenia, wyobrażamy sobie różne sytuacje, jesteśmy razem, jakby nigdy nic. Czy to chore? Sama nie wiem…

Pytam, jak mu minął weekend.

ON: Dobrze.

Nie jest wylewny, albo może inaczej: jest oszczędny w słowach. Zresztą, niektóre trafiają bezbłędnie w sedno. Napisałam dzisiaj, że za nim tęsknię. Żeby mu było miło. I żeby wiedział, że zawsze tęsknię, ale musi tak zostać. Nie zobaczymy się nigdy.

ON: Dobra.

Odpisał jednym słowem. Jednym… nie żadne: dlaczego, umrę, jeśli się nie zobaczymy, uschnę, błagam, tylko nie to… Dobra. Po prostu – „dobra”.

ON: „Myślałaś kiedyś o tym, że możesz znaczyć dla kogoś więcej niż Ci się wydaje?”

Nie myślałam, bo nie znaczyłam nigdy więcej, niż mi się wydawało. Sama decydowałam o tym, jak dużo miałam znaczyć …

ON: Co słychać?

– Nic. Smutno mi.

ON: Martwię się, kiedy jest Ci smutno.

Dziwnie się czuję, kiedy tak pisze. Czasem racjonalizuje mu te jego uczucia, nie chcę, żeby się tak męczył, tłumaczę.

ON: „Skąd wiesz, co jest dla mnie dobre? Dlaczego uważasz, że to niemożliwe, że Cię kocham? Nie zabieraj mi tego, nic o mnie nie wiesz!

To prawda. Nie wiem. Nie mam zielonego pojęcia co lubi, co je na śniadanie, na co ma alergię, jakim jest ojcem. Nie wiem nic. Pewnie dlatego wydaje się idealny. I z całą pewnością on podobnie myśli o mnie. Wspomina i kocha, myśli że jest obecny.

***
Odeszli od siebie z powodu nieustaleń
Zgubili adresy i zapomnieli twarzy
Wracali do wspomnień co najwyżej z uśmiechem
Po którejś tam wódce kiedy robi się gorzko

Nie – ani ich pociąg ani też katastrofa
Ani deszcz też nie złączył To było bezpowrotne
To że bardzo kiedyś z powodu nieustaleń
Odeszli od siebie na dwa bieguny mostu
(Stanisław Grochowiak)

Z powodu nieustaleń… tak właśnie było z nami, M., dlatego tak siedzimy w sobie, gdybyśmy chociaż się pokłócili, znienawidzili, zrobili złe rzeczy, byłoby łatwiej.

A tak… ciągnie się coś za nami, czego nie można nazwać ani miłością, ani przyjaźnią, ani romansem. To jest pierwsza miłość po prostu…

Przepraszam Cię za tę nostalgię, siedzę nad książką. Lubię pogrzebać w przeszłości, zwłaszcza kiedy trwa…