Go to content

„Wiedziałam, że to już obsesja…” Jak miłość zamienia się w obłęd

fot. LittleBee80

Obsesja na punkcie drugiej osoby swoimi objawami przypomina uzależnienie. Obsesją nazywamy uporczywe myśli lub impulsy, odbierane jako niewłaściwe lub natrętne. Z większością obsesji możemy bez przeszkód funkcjonować w społeczeństwie, w związku, w traktowaniu siebie. Problem pojawia się wtedy, gdy nasza obsesja zaczyna nam zagrażać lub powodować cierpienie innych osób.

Julia

Gdy znasz ją przelotnie myślisz: pewna siebie, atrakcyjna, utalentowana graficzka, niezależna. Gdy znasz ostatnie lata jej życia wiesz, że: nie spała całymi nocami, za dużo piła, spóźniała się z projektami, choć wcześniej była perfekcjonistką. Przez dwa lata interesował ją tylko Marek.

– Dziś nawet nie wiem, co ja w nim widziałam. Dlaczego wpadłam aż w taki amok. Z obsesją jest trochę tak, że niektórzy ludzie mają większe predyspozycje. Ważne jest, żeby uważać, nie przekroczyć tej cienkiej linii, po której już jest zatracanie. Ale to wiedza, którą mam z terapii.

Poznanie

Raczej klasyka. Znajomy znajomej. Napisał do niej na fb. Że jest ładna, ma fajne foty i bawi go to, jak prowadzi kulinarnego bloga. I że nie będzie owijał w bawełnę, chciałby się spotkać. Obejrzała jego profil, nazwisko wpisała w wyszukiwarkę, zagadała do wspólnej znajomej: „Co to za gość, opowiedz jego historię”. Sprawdzanie wypadło na plus. Na stałe mieszkał w Irlandii, ale marzył o powrocie do Polski. Podobno się z kimś rozstał, ale już jakiś czas temu. „Naprawdę spoko gość”, uspokoiła koleżanka.

Pierwsza randka. Nie mogli się nagadać. Julia: – Nie był może w moim typie, ale miał w sobie coś cudownie chłopięcego. Nie mogłam oderwać od niego wzroku. On ode mnie chyba też. Mieliśmy tylko trzy godziny, bo wieczorem miał lot do Dublina.
Wieczorem napisał: „Już bym chciał się znowu spotkać”.

Głód

Marlena Kazoń, psycholog i psychoterapeutka:

„Chyba każdy z nas przynajmniej raz był zakochany. Emocje towarzyszące nam w tym czasie są nie do opisania. Znamy uczucie motyli w brzuchu, tęsknotę, nieprzespane noce, pragnienie drugiej osoby, jej bliskości. Z czasem uczucia te zanikają i dopiero wtedy możemy powiedzieć, czy uczucie, którym obdarzyliśmy drugą osobę ma szansę przekształcić w miłość, czy po prostu przeminie. Niebezpieczne jest jednak trochę inne, podobne do zakochania, uczucie przypominające zauroczenie. Jest nim obsesja, która swoimi objawami przypomina uzależnienie. Obsesją nazywamy uporczywe myśli lub impulsy odbierane jako niewłaściwe lub natrętne. Z większością obsesji możemy bez przeszkód funkcjonować w społeczeństwie, w związku, w traktowaniu siebie. Problem pojawia się wtedy, gdy nasza obsesja zaczyna nam zagrażać lub powodować cierpienie innych osób.

– Na terapii usłyszałam potem takie stwierdzenie „głód miłości”. Byłam go ciągle głodna – mówi Julia.

Marek po dwóch tygodniach znów przyjechał do Polski, spędzili weekend na Mazurach, potem kolejny i jeszcze kolejny. Po dwóch miesiącach pojechała do niego, do Dublina. Znów magicznych kilka dni. Ale potem odwiózł ją na lotnisko i zaczął odzywać się mniej.
– Ja natomiast zaangażowałam się na całego, choć przecież nie jestem głupia i naprawdę wiedziałam, że nic mi nie obiecywał. Po prostu było cudownie, oboje jesteśmy dorośli. Traktowałam to jako początek związku, on jako miły czas.

Pierwszy tydzień po powrocie z Dublina nie mogła się na niczym skupić. Nie interesowały ją maile i wiadomości od zleceniodawców, interesowało ją tylko to, czy Marek jest aktywny na Instagramie i Messengerze. Myślała tylko o nim: dlaczego nie napisał, czy coś się stało? Gdy już się odezwał, analizowała każde słowo. Dlaczego napisał tak lakonicznie, przecież wcześniej pisał dużo. Od rana do nocy analizowała jego zachowanie, zamęczała przyjaciółki, nie potrafiła rozmawiać o niczym innym.

Zaczął się czas życia od kontaktu do kontaktu. Ale to ona była tą starającą się. Kupiła mu, na przykład, bilety do Aten, żeby mogli się tam spotkać.

– Ucieszył się, w Grecji znów spędziliśmy cudowne dni. Tyle, że z perspektywy czasu wiem, że nie był już skupiony tylko na mnie. W knajpie, na przykład, siedział w telefonie. Po seksie zamiast mnie przytulić, też scrollował telefon. Rozstali się na lotnisku w Atenach bez konkretnego planu.

Julia dodaje: – Powinnam była być racjonalna. Odsunął się, niech spada. A ja pisałam, inicjowałam rozmowy. Po kolejnym miesiącu rzucił, że przylatuje do Polski. Nie zdążył mnie spytać, a już zapewniłam, że odbiorę go z lotniska. O piątej rano! Przyjechałam po niego i rzeczywiście przez chwilą było, jak wcześniej. Poszliśmy na śniadanie, potem przyjechaliśmy do mnie– znów był wspaniały seks. O 16.00 obudził się i powiedział, że musi się zbierać, bo zatrzyma się na stałe u kumpla. Wieczorem ma spotkanie ze znajomymi. Zagotowałam się. A ja?!!

Tego wieczoru Julia śledziła Marka, pojechała do klubu, w którym miał być ze znajomymi. Rzeczywiście był. Szczęśliwy, zadowolony wśród grupy ludzi. Nawet jej nie zauważył. Wróciła do domu, upiła się i czekała… ale Marek nie zadzwonił. Nie odezwał się przez kolejne trzy dni. W końcu sama zagadała: „Umarłeś?”, „Nie, żyję. Zajęty”. To wszystko.

Czy można dostać komunikat bardziej wprost?– pyta. – Może powinnam go spytać: „Ej, ale co jest grane?”, nie potrafiłam tego zrobić. Przez kolejne miesiące zachowywałam się jak obłąkana. Czasem spotykaliśmy się jeszcze na seks, ale on się poza tym odzywał mało i raczej w odpowiedzi na moje wiadomości. Zaczęłam go śledzić w mediach społecznościowych. Budziłam się w środku nocy i patrzyłam, kiedy był aktywny. O pierwszej w nocy? Na pewno z kimś rozmawia, dlaczego nie zauważa mojej zielonej, świecącej się ikonki? Bez końca odtwarzałam czas, który spędziliśmy, wciąż mówiłam: „Mój Marek”. Kiedy koleżanki zwracały mi uwagę, że on jednak nie jest mój, obrażałam się i na kilka tygodni zrywałam kontakt.

A Marek, owszem, utrzymywał z nią kontakt, ale lakoniczny.

Pół roku męki. Czekania

Wypytywania o niego znajomych, karmienia się nadzieją. „On po prostu dużo pracuje”. Jeden z najbardziej upokarzających dni w jej życiu. Marek obiecał, że zadzwoni wieczorem. Ale wieczorem się nie odezwał, nie był też aktywny na messengerze, WhatsApp i Instagramie. Napisała do jego siostry, którą poznała przelotnie w klubie, odezwała się do dwóch najbliższych kumpli Marka, z którymi często się oznaczał. Nawet ich nie znała. Mężowi wspólnej znajomej kazała do niego zadzwonić. Odezwał się po dobie.

– Zwariowałaś? Postawiłaś na nogi moją rodzinę, myśleli, że coś się stało
– Umierałam z niepokoju, miałeś dzwonić.

Wyłączył się. Julii dziś trudno nawet opisać kolejne tygodnie.

Dwa miesiące później zobaczyła na Instagramie jego zdjęcie z dziewczyną.
– Jak mogłeś? – wysłała wiadomość zanim zadziałał zdrowy rozsądek.
– Ale co mogłem? Julia, lubię cię, ale przecież my się tylko fajnie bawiliśmy, już od jakiegoś czasu czułem, że powinienem ci powiedzieć, że jesteśmy tylko kumplami. Jesteś wspaniałą dziewczyną, ale nie szukałem związku.

Szał

Marlena Kazoń:

Wystarczy przyjrzeć się dokładnie uczuciom i motywom osoby obsesyjnie zakochanej. Miłość odzwierciedla postawę „chcę cię”, obsesja stawia na „potrzebuję cię/muszę cię mieć”. Obsesja więc jest sposobem na wypełnienie pustki w życiu, wypełnienie jej drugą osobą i uzależnieniem się od niej. Jest celem samym w sobie. Miłość prawdziwa nie potrzebuje nic więcej poza obecnością drugiej osoby. Jest pełna i kompletna. Jest całkowita. Miłość obsesyjna przejawiać się może w następujących stwierdzeniach, któremu często towarzyszą manipulacje: Nie mogę bez ciebie żyć. Jest mi dobrze tylko wtedy, kiedy jesteś niedaleko. Zrobię wszystko, abyś był/ była szczęśliwa. Twoje potrzeby są ważniejsze od moich. Będę taki/ będą taka, żebyś tylko ze mną chciała być. Będę taki / taka jak Ty. Miłość prawdziwa natomiast nie wymaga niczego od żadnej ze stron. Można ją przedstawić w poniższych stwierdzeniach i w budowaniu partnerstwa: Cieszę się, że jesteś. Jest mi dobrze, nawet kiedy nie ma cię obok. Szanuję twoje potrzeby. Ty szanuj moje. Nie muszę przed tobą nikogo udawać. Nie muszę dla ciebie niczego w sobie zmieniać.

Julia: – Wiedziałam, że z kimś się spotyka, ale wmawiałam sobie, że to nic takiego, że na pewno zmieni zdanie, jestem przecież lepsza. Zdjęcia „tamtej” przeglądałam non stop. Oczekiwałam, że moje koleżanki zapewnią mnie jaka jest brzydka i beznadziejna. Pracuje w sklepie? Co za żenada. Ma końską twarz, obrzydliwe włosy. I tak naprawdę wcale nie jest zgrabna. Śledziłam ich codziennie. Gdzie się oznaczają, czy razem, jeśli oddzielnie od razu miałam nadzieję, że się rozstali. Biegałam do wróżek, które zapewniały, że on mnie kocha. Moje mieszkanie przypominało śmietnik. Nie żyłam, ale wegetowałam. Potrafiłam zamówić mu anonimowo perfumy albo płytę ulubionego zespołu i mu wysłać. Myślałam o nim, o nich 20 godzin na dobę, przerwą był tylko sen, choć wtedy często Marek mi się śnił.

Moment przełomowy. Od wspólnych znajomych Julia dowiedziała się, że dziewczyna Marka jest w ciąży.
„Na pewno wpadli” rzuciła do przyjaciółki.
„Ty jesteś nienormalna, koniec z tym”– zdenerwowała się tamta.

– Kazała mi zablokować Marka, przestać obserwować jego dziewczynę, wrócić do normalnego życia. Przez pierwsze dni czułam się, jak po odstawieniu narkotyków. Drżały mi ręce, żałowałam, że go zablokowałam, kusiło mnie, żeby wejść na profile ich wspólnych znajomych. Znów nie spałam w nocy, wciąż widziałam ich razem. Przyjaciółka wymusiła na mnie spotkanie z psychiatrą i terapeutką.
Do dziś, gdy myślę o moim obłędzie, coś mnie ściska za gardło. Wstyd. Zażenowanie. Świadomość, co robiłam sama ze sobą, jak się pokazywałam ludziom, ile zawaliłam projektów i spraw.

Marlena Kazoń:

Osoby owładnięte obsesyjną miłością posiadają bardzo silnie zakorzeniony w sobie lęk przed odrzuceniem. Oczekują i potrzebują ciągłych zapewnień ze strony partnera o całkowitym poświęceniu. Ich brak wywoływać może lęk, gniew, a nawet agresję. I mimo tego, że na początku związku schlebia nam ciągłe zainteresowanie ze stron partnera, z czasem jednak tego typu zachowania powodują, że zostajemy zamknięci w klatce zazdrości, braku szacunku i pewności siebie, a także całkowitego osaczenia ze strony drugiej połówki. Aby pozbyć się obsesyjnej miłości należy zdać sobie sprawę z tego w czym tkwimy i w czym jesteśmy. Ten stan nie ma nic wspólnego z miłością. I dzięki tej świadomości możemy dokonywać i doświadczać zmian.

Marek dziś. Dziewczyna stała się żoną. Mają syna.

Julia dziś. Na razie jest sama. Wróciła do życia, ale on jej się wciąż śni. Gdy widzi zdjęcie faceta podobnego do Marka wali jej serce.