Go to content

„Kiedy się kogoś kocha, to ten drugi ktoś nie znika”

Fot.. iStock / Borut Trdina

„– A jeśli pewnego dnia będę musiał odejść? – spytał Krzyś, ściskając Misiową łapkę. – Co wtedy?
– Nic wielkiego – zapewnił go Puchatek. – Posiedzę tu sobie i na ciebie poczekam. Kiedy się kogoś kocha, to ten drugi ktoś nigdy nie znika”.*

Przyszła trochę niespodziewanie, jak gość, którego się nie oczekuje, a którego wizyta wprawia najpierw w zakłopotanie. Bo nie wiesz, jak się zachować, jak poradzić sobie z tym, co między wami się dzieje. Ciekawi cię, gdy rozsiada się niepewnie na kanapie, próbując zakryć swój niepokój i obawy, czy aby na pewno tak może. A kiedy zaczynasz z nią obcować, ta niepostrzeżenie wkrada się w twoje życie, wypełnia niezwykłym spokojem, bo wiesz, że cię akceptuje, że idzie obok ciebie. Nie zatrzymuje, nie pcha do przodu, uczestniczy w twoim życiu równolegle, może trochę jak twój cień, który wiesz, że jest i nigdy nie zniknie, bo jesteście połączeni wyjątkową i właściwie niewidoczną linią światła.

Nie wierzyłam w nią przez wiele lat, bo ludzie znikali, gdy tylko pozwalałam się jej zbliżyć, gdy postanawiałam zaufać. A może to ja uciekałam obawiając się tej całkowitej i pełnej bliskości. Tej szczerości w relacji, bezkompromisowości i braku kalkulacji, bez chęci przywłaszczenia sobie drugiego człowieka, posiadania go na własność, dania sobie prawa życia w jego życiu. Myślałam, że to związek do bólu symbiotyczny, wręcz organiczna potrzeba obecności jej w moim i mojego w jej życiu.

Tymczasem ona okazała się być największym darem, na który my sobie pozwalamy i którym obdarza nas ktoś, po kim czasami zupełnie byśmy się tego nie spodziewali. To doświadczenie jest najwyższą forma relacji z drugim człowiekiem. Jej nie da się wpisać w codzienną kawę, w kilka rozmów telefonicznych, wspólne wyjścia na imprezę. To zdecydowanie coś więcej. Kiedy o niej myślę,  doświadczam uczucia szczęścia i pewności, że ktoś poczeka, bo kocha i nigdy dla niego nie zniknę, nigdy nie zostanę oceniona, zaszufladkowana, nie obarczona winą czy pretensją.

Pozwoliłam się jej rozgościć na mojej kanapie, pozwoliłam sobie zauważyć, że istnieje, że wcale nie chce mnie skrzywdzić, wykorzystać, że nie zjawia się po coś i z jakiegoś powodu. Po prostu jest, jak ten cień, który, choć go nie widzisz, nigdy cię nie opuszcza.

Wytłumaczyła mi, że nie oczekuje poklasku, że nie przyszła po to, bym czuła zobowiązanie, presję organizowania jej czasu i przestrzeni. Ona tylko zapukała, ja ją wpuściłam i teraz z tej naszej relacji możemy czerpać wszystko, to co najpiękniejsze i najbardziej wartościowe.

I choć tak bardzo się bałam, że jak zawsze odejdzie, ona jednak została i dzisiaj wiem i rozumiem, że ona – ta przyjaźń – nie potrzebuje:

– uwagi

nie zależy jej na tym, by wiecznie wystawiać ją na piedestał, by była centrum uwagi. Bo ta prawdziwa przyjaźń potrzebuje uważności, nie uwagi. Uważności na siebie, na nastroje, na tembr głosu, na słowa niedopowiedziane, na usłyszenie drugiego dna pod banałami codzienności

– czasu

bo nie obawia się, że brak czasu będzie początkiem jej zapomnienia. Nie wzbudza niepokoju, nie zadaje pytań: czy może czas się odezwać, czy zadzwonić, bo wypada. Przyjaźń ma dużo czasu, całe mnóstwo i rozumie, że przecież jak ktoś kocha, to nie zniknie, tylko dlatego, że brak mu chwilowo czasu.

– rad

przyjaźń to wolność własnego wyboru, podejmowania decyzji, przyjaźń to wspólne podążanie ramię w ramię, a nie wychodzenie naprzeciw, skręcanie, odciąganie. Przyjaźń jest wtedy, gdy mówisz tak i gdy odmawiasz, w każdej z decyzji cię wspiera, akceptuje wybory, choć bywa to dla niej czasami trudne.

Przyjaźń to więź, to ta niewidzialna cienka nić, która oplata dwoje ludzi i zaciska się, ale nie wbrew nim, czeka aż oni będą na nią gotowi. Dzisiaj wiem, że nie uda się stworzyć przyjaźni bez tej więzi, tego silnego poczucia zrozumienia, nawet gdy milczysz, tego zaskakiwania, gdy ktoś myśli podobnie do ciebie, bez empatii, gdy masz wrażenie, że ktoś zamieszkał w twojej głowie i emocjach i w końcu bez tego czekania z powodami do niepokojów,. Bo wiesz, że gdzieś na końcu ona zawsze czeka, przycupnie sobie na schodach wcale nie czując zaniedbania. Wręcz przeciwnie z ogromną radością przywita cię, gdy wrócisz nie mogąc się doczekać, co masz jej do opowiedzenia!

Takie przyjaźnie trwają lata, są w stanie przetrwać każdą burzę, odchodzić od siebie i wracać na nowo, a właściwie wracając poczuć się jak w domu. Są też przyjaźnie nowe, którym trudno dać szansę, kiedy tylu ludzi zawiodło. Ale nie ma bardziej szczerego i bezinteresownego związku z drugim człowiekiem, dlatego zawsze warto o nią zawalczyć, docenić i poczuć wdzięczność, że zapukała i ponownie rozgościła się w moim życiu. Dziękuję moim przyjaźniom, że czekają i że nie znikają.


*Alan Alexander Milne, Kubuś Puchatek