Go to content

Prosta zasada, która sprawi, że szybciej będziesz osiągać cele i spełniać marzenia

Fot. iStock/MundusImages

Ponieważ zbyt często mamy obsesję na punkcie celu – to jesteśmy całkowicie nieskoncentrowani, jeśli chodzi o rytuał, powtarzające się kroki, które ostatecznie sprawiają, że cel się urzeczywistnia. Dlatego ciężar tego niezrealizowanego celu sprawia, że już nawet nie idziemy, a pełzamy powoli jak ślimaki.

Gdybyś całkowicie zignorowała jeden ze swoich celów przez kilka następnych tygodni i zamiast tego skupiła się wyłącznie na codziennych rytuałach, które wzmacniają ten cel, czy nadal byłabyś w stanie osiągać pożądane efekty?

Powiedzmy, że chcesz schudnąć i na kilka tygodni o tym zapominasz, ignorujesz ten cel, nie myślisz o nadprogramowych 15 kilogramach. Zamiast tego skupiasz się tylko na zdrowym odżywianiu i codziennych ćwiczeniach. Czy to zaprzepaści efekty? Nie! Powoli będziesz zbliżać się do celu, nawet o tym nie myśląc.

Wniosek? Najważniejsze to zrozumieć, że nic się nie zmieni w twoim życiu, jeśli nie wykonasz codziennych rytuałów, które wzmocnią to, co masz nadzieję osiągnąć. Jeśli nie jesteś w stanie wprowadzić w swoje życie codziennych rytuałów, jeśli nie jesteś gotowa na systematyczne działanie, tak naprawdę nie chcesz zmieniać swojego życia tak bardzo, jak mówisz. Nie chcesz osiągnąć tego „ważnego” celu, o którym opowiadasz. Podoba ci się tylko pomysł nauczenia się bycia fit/napisania książki/budowanie biznesu/sprzedawania swojej sztuki/ etc. Tak naprawdę nie chcesz tego robić.

Jeśli jednak chcesz tego tak bardzo, jak mówisz, oto kilka dobrych rad, dotyczących budowania rytuałów koniecznych do osiągania celów

Fot. iStock/pixelfit

Konieczne jest zaakceptowanie pewnego poziomu dyskomfortu. Rozpoczęcie nowego codziennego rytuału zmusza nas do pewnej zmiany rutyny, a zmiana ta z natury rzeczy jest nieco niekomfortowa. Ale większość z nas nie chce czuć się niekomfortowo, więc ciągle uciekamy przed możliwością dyskomfortu. Oczywistym problemem jest to, że uciekając od dyskomfortu, jesteśmy zmuszeni uczestniczyć tylko w działaniach i możliwościach w naszych strefach komfortu. A ponieważ nasze strefy komfortu są relatywnie małe, tracimy większość najwspanialszych i najzdrowszych doświadczeń życiowych i utkniemy w wyniszczającym cyklu z naszymi celami. Nadal robimy to, co zawsze robiliśmy, i w ten sposób wciąż uzyskujemy wyniki, które zawsze osiągaliśmy. A nasz prawdziwy potencjał spada na dalszy plan.

Małe rytuały są łatwiejsze do rozpoczęcia i utrzymania. Dokonywanie dużych zmian na raz wymaga nie tylko dużo wytrwałości i determinacji, ale także dużo czasu i energii. A jeśli masz już dość napięty harmonogram, trudno będzie wcisnąć w niego coś nowego. Możesz to zrobić raz lub dwa razy – na przykład ćwiczyć przez godzinę – ale szybko nowy rytuał ustąpi starym, uznasz bowiem, że nie masz tyle czasu. Dlatego mała zmiana – być może mały rytuał składający się z zaledwie 10 brzuszków każdego ranka, kiedy wstajesz z łóżka – jest o wiele łatwiejsza do rozpoczęcia i utrzymania. Najważniejsze jest to, że entuzjazm zawsze słabnie kilka dni po rozpoczęciu nowego rytuału, ale o 100% łatwiej jest go utrzymać, gdy rytuał jest mały. A utrzymanie jest kluczowe.

Konieczne jest odnowienie zaufania do siebie.  W życiu ponosimy tyle porażek i tak się zniechęcamy, że zaczęliśmy przedkładać prokrastynację nad przyszłe próby spełnienia obietnic, które sobie złożyliśmy. W istocie straciliśmy zaufanie zarówno do naszych możliwości, jak i do siebie. To trochę tak, jakby inna osoba ciągle cię okłamywała – w końcu przestajesz jej ufać. To samo dotyczy obietnic, które sobie samej składasz, a które zawsze kończą się rozczarowaniem – w końcu przestajesz sobie ufać. A rozwiązanie w większości przypadków jest takie samo – musisz stopniowo odnawiać zaufanie, małymi obietnicami, małymi krokami i małymi zwycięstwami. To wymaga czasu, ale dzieje się to dość szybko, jeśli się tego trzymasz. I jest to prawdopodobnie jedna z najważniejszych rzeczy, które możesz zrobić dla siebie.