Go to content

Halo Mars? Tu Wenus. Chcę pogadać.”(…) jestem fiutem…. wybacz!”

Fot. iStock/MStudioImages

Mężczyzna może być Przyjacielem…wierzcie mi…nie tylko kochankiem, partnerem ale i przyjacielem… Bo my kobiety, ze swoją analizą i syntezą potrafimy czasami zapędzić się w kozi róg. Nasze półkule są chyba nazbyt rozwinięte niż te mężczyzn i czasami warto posłuchać zdania mężczyzny, żeby pewne rzeczy zacząć postrzegać, nie analizować…

Problem w tym, że takich, co potrafią rozmawiać, jest niewielu… Bo niestety czasami z mężczyznami łączy nas coś więcej niż komunikacja…. i  że nie wszyscy potrafią analizować męskie ego, nie wszyscy chcą albo potrafią o tym rozmawiać…

Miałam to szczęście. Tak szczęście….

Wiele lat temu, kiedy moje małżeństwo popadało w ruinę, mąż zdradzał perfidnie, a ja trwale wierzyłam we wszystko tylko nie zdradę (jakaż byłam niedojrzała..) pojawił się On. Nazwijmy go On…bo mężczyzna, który był mega atrakcyjny i otwarty został moim terapeutą, kumplem, przyjacielem… To nie był problem relacji damsko-męskiej, czyli rzucanie się w wir przyjemności kobiety zdradzonej i zszarganej przez męża, teraz już byłego, ale rozmowa…. szczera…i męski punkt widzenia…

Lubiliśmy się, ba! Nawet wpadliśmy sobie w oko, tyle że On był żonaty, ja jeszcze mężatką, ale nieszczęśliwie nadal zakochaną, na dodatek sponiewieraną przez męża. Bo tak jest najczęściej moje drogie, że kiedy mężczyzna zdradza żonę i ma coś na sumieniu, to najczęściej obarcza całą winą za wszystkie nieszczęścia tego świata swoją żonę. I piszę to z całą premedytacja, bo ile przypadków tyle potwierdzeń tej teorii. Jesteśmy wtedy złe, winne, wręcz obrzydliwie wredne…. To takie leczenie własnego ego mężów, którzy leczą swoje sumienie naszym kosztem. Zgadzacie się? Doświadczyłyście tego?

Ja obserwuję i ta teoria niestety potwierdza się w życiu …. Niestety. Niestety mężczyźni mimo siły wojownika, zdobywcy mają słaby potencjał ,jeżeli chodzi o prawdę w postaci, „ok, zwaliłem wybacz, zakochałem się… wybacz. Czy codzienność mnie przygniata – jestem fiutem….wybacz!”

Nie, oni zrobią z ciebie potwora, lalkę, niedobra matkę, złą żonę i takie tam. Po co? Żeby rodzina pomyślała: no tak, nieszczęśnik, bidula, musiał!

Ale do rzeczy o przyjaciela vel On. Po co nam on i jakie korzyści takiej znajomości płyną (nie mylić z seksem, chociaż nie wykluczam- wasz wybór).

Otóż….

Męski świat widzenia jest tak różny niż nasz. My kobiety, tak idealizujemy, czasami potrafimy irracjonalnie usprawiedliwiać „swoich oprawców” , że aż przechodzimy w tym same siebie.

Nie, nie obrażam tu nas – kobiet, piszę bardziej o sobie i o tym, co taka relacja mi dała.

Mój rozwód był dawno… uuu… baaardzo dawno temu , ale pamiętam jak się miotałam i wymyślałam teorie, teorie spisku, nawet byłam lepsza od Wołoszańskiego. Naprawdę. Usprawiedliwiałam, widziałam świat, że to faktycznie ja ponoszę winę. Nieprawda.

Moje drogie, te przed rozwodem i po rozwodzie…jeżeli w waszym otoczeniu jest mężczyzna, taki w miarę kumaty, niekoniecznie to ma być kochanek, a raczej nawet nie! Ale kumpel, który obiektywnie popatrzy na wasze życie , bez emocji typu: chciałbym cię wyrwać – pogadajcie z nim od serca! Serio!

Ja nigdy nie zapomnę tych naszych rozmów z ON. Zawsze przedstawiał mi świat, jak go widzi facet. Byłam oburzona! Oj bardzo! I co? No właśnie…właśnie to ON miał rację. Nie ja. Wsłuchiwałam się w tedy w jego słowa, nie chciałam wierzyć, ale po fakcie niejednokrotnie moje teoria miały się nijak do rzeczywistości. Więc cóż, dogłębniej zaczęłam je brać do siebie i wyszło mi na dobre.

Drugi plus – taki ON, kiedy „spadałam w dół”, zawsze pociągał mnie za warkoczyki i pionizował męskim punktem widzenia.

Trzeci plus – w końcu nauczyłam się prowadzić dialog z mężczyzna okazując emocje – bo nie musiałam udawać, starać się. Byłam sobą i nikim innym, i uwierzyłam, że jest to możliwe..

Czwarty plus – przy zdradzie męża to ON nie pozwolił, żebym poczuła się bezwartościowa, nijaka, żeby moja samoocena spadła poniżej poziomu ziemi. Bo niestety tak mamy, prawda?

ON – przyjaciel w trudnych chwilach, momentach. Życzę wam, żebyście takiego przy sobie miały – pełen empatii do was, bez oczekiwań, bez podtekstów..

Mnie taka relacja pozwoliła zbudować samą siebie od nowa, dała siłę. I chociaż przyjaciółek miałam wiele i wielkie serce dla nich za wsparcie, to czasami trudne słowa z ust mężczyzny lepiej stawiają na nogi. Nie ma w tym „cukru”. Nie raz usłyszałam po moim monologu: „Maleńka, jaka ty jesteś naiwna, przecież jest tak i tak…”. I powiem wam, że  bolało, no bo jak to?! Ja nie mam racji?! A jednak..

I słowa z męskich ust: ”Popatrz na siebie, możesz wszystko!”. Ja wiem – banał, ale z ust mężczyzny brzmi to inaczej.

On istnieje. Jest. Często rozmawialiśmy, spotykaliśmy się wiele lat, nadal mamy ze sobą kontakt. Wiemy co u siebie. Nie, nie jesteśmy i nie byliśmy parą. Ale Jesteśmy.

I teraz, kiedy nie widzieliśmy się 6 lat, potrzebuję znowu rozmowy, znowu męskiego punktu widzenia. Więc zaplotę warkoczyki, spotkam się z nim, a on po moim monologu mocno je pociągnie do góry pionizując. 😉

Dziękuję

Halo tu Wenus. Chcę pogadać.

Dla M 😉