Go to content

Z filmów byłam przekonana, że miłość przychodzi, jak za sprawą strzały Kupidyna. Nagle i od razu wiesz, że to ten

Fot. Pixabay/PublicDomainPictures / CCO

Moja pierwsza miłość… Już jako mała dziewczynka często sobie myślałam: tak to moja miłość. Nieważne czy to był chłopiec z przedszkola, podwórka czy sąsiad, w którym się podkochiwałam. Za każdym razem moje „ja” mówiło mi, że to miłość. Ale za jakiś czas zapominałam o nich, moje chwile ekscytacji kończyły się i zapominałam o nich, ich wyglądzie. I wtedy zawsze się zastanawiałam czy to naprawdę jest miłość? O tym co to naprawdę znaczy, przekonałam się dopiero na studiach. Pamiętam, że poznałam go na angielskim. Siedział na przeciwko mnie, ale wtedy jeszcze nie zwróciłam na niego swojej uwagi. Siłą rzeczy denerwował mnie jego kolega, a tym samym trochę i on. Mijaliśmy się na uczelni. Dopiero po kilku miesiącach spotkałam go przypadkiem w autobusie. Wtedy dostrzegłam w nim coś wyjątkowego. Ten blask w oczach. Miał jasno orzechowe oczy i ciemnokrucze włosy.

Jego poczucie humoru. Takie specyficzne, ale fajne. Potrafił mnie rozśmieszyć do łez. Miło się nam rozmawiało. Nawet bardzo miło, aż oboje przegapiliśmy swoje przystanki. Wtedy postanowiliśmy pójść do parku. Chodź nie było jakoś ciepło, ale pięknie świeciło słońce. Zrobiliśmy sobie małe wagary. I nie żałuję dzisiaj tej decyzji. Miło spędzony czas na rozmowach, dobrych zapiekankach sprawił, że moje serce zaczęło mocniej bić. A resztę dnia myślałam o tym chłopaku…o Michale. Moje serce znowu mi mówiło tak to miłość Twojego życia. Ale nic więcej poza szybszym biciem serca nie czułam. Z filmów byłam przekonana, że miłość przychodzi jak za sprawą strzały Kupidyna. Nagle i od razu wiesz, że to ten.

Zaczęłam się z nim spotykać. Na angielskim przestał być kolegą denerwującego chłopaka. Zaczęłam patrzeć na niego inaczej. Wspólne wielogodzinne spacery, rozmowy, spotkania. To było coś fajnego i nowego. Zaczęłam czuć coś czego nie znałam do tej pory. Jedyne takie uczucie. Zaczęło mi zależeć, myśleć i czuć jakby sympatię i chyba się zakochała. Zachwycały mnie nadal jego oczy, jego spojrzenie i to poczucie humoru, nawet jak byłam zła, on potrafił mnie rozśmieszyć i pocieszyć. I tak trwaliśmy razem przechodząc przez kolejne etapy naszej znajomości. Po czasie uświadomiłam sobie, że to moja pierwsza prawdziwa miłość, a te wcześniejsze uczucia to były po prostu fascynacje. A dzisiaj właśnie siedzę na naszej wspólnej kanapie jako jego żona i piszę ten list. Jestem najszczęśliwsza na całym świecie. A już wkrótce naszą miłość przelejemy na naszego małego Maciusia, który pojawi się już w maju.

Izabela Borusińska


Akcja „Moja pierwsza miłość”

Pierwsza miłość jest wyjątkowa, to zauroczenie, motyle w brzuchu, ta szeptana na ucho przyjaciółki tajemnica. Niepewność, ciekawość i radość. Zakochując się po raz pierwszy mamy wrażenie, że unosimy się nad ziemią.

Luty to taki czas, kiedy na chwilę przystajemy w naszej miłości. Może dlatego, że nie obchodzimy Walentynek, a może właśnie dlatego, że je obchodzimy. Jedno jest pewne. W tym zimowy miesiącu o miłości myślimy bardziej niż zwykle. Dlatego  chciałybyśmy was zachęcić do wspomnienia waszej pierwszej miłości. Zakochania, zauroczenia. Odkurzenie w pamięci tych wyjątkowych chwil. To z pewnością są piękne historie.

Zapraszamy – włączcie się do naszej akcji „Pierwsza miłość”. Napiszcie do nas opisując swoją pierwszą miłość. My najciekawsze listy nagrodzimy i opublikujemy. Powspominajcie z nami <3

i nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości
czy pierwsza jest ostatnią czy ostatnia pierwszą
ks. Jan Twardowski


 WEŹ UDZIAŁ W ZABAWIE TUTAJ (klik)