Go to content

Zachorowała. Była zdana na siebie. I na łaskę służby zdrowia

Fot. iStock/Martin Dimitrov

Kwestia zdrowia była dla niej ważna. I jest nadal. Od dziecka chuchali na nią i dmuchali. Była taka słaba. Chrzcili w szpitalu, jedną nogą była na tamtym świecie. Kilka kropel krwi ją uratowało. Pozornie.

Wyrosła na piękną i mądrą dziewczynę. Utalentowaną artystycznie, wrażliwą na muzykę i kolory. Była perfekcjonistką. Wszystko było zaplanowane. Znalazł się kandydat na męża. Były wymarzone studia, mieszkanie, praca. Los na loterii normalnie.

Jednak karta się odwróciła. Wyniki badań nie zostawiły złudzeń tylko plamę na bluzce mokrą od łez. Ratunku na razie brak. Trzeba czekać, aż NFZ da pieniądze, by leczyć wszystkich, a nie tylko takich, co to już są w stanie ciężkim. Ona była stabilna i to nie była wcale dobra wiadomość. Oznaczało to czekanie, aż w końcu ktoś zdecyduje, by przekazać pieniądze na tych, których da się szybko uratować i podarować im kilkadziesiąt lat życia.

Była chora, musiała sobie to w głowie poukładać. Tego nie było w planie. Cholera, tak dbała o siebie. Co gorsze, zachorowała nie z własnej winy. A szkoda, bo mogłaby winić kogoś, byłoby łatwiej.

Była zdana na siebie. I na łaskę służby zdrowia. A ta, mimo kilku wspaniałych lekarzy, była bezlitosna i nieczuła. Machina, której ona była jakimś tam trybikiem nikomu niepotrzebnym.

Warunki w szpitalu skromne. Telewizor na monety. To ją rozbawiło. Luksusów nie oczekiwała, jednak sale nieremontowane od czasów PRL wprawiły w osłupienie. Biopsja. Znów była sama. Znajomym nie mówiła. Wstydziła się. Rodzina daleko, a idealny mąż już nie był taki idealny.

W końcu zakwalifikowana do leczenia. Udało się, nie wiadomo jakim cudem. Znajomości nie miała. Zebrała siły, dzielnie co tydzień wbijała w udo lub brzuch igłę z cudownym ponoć specyfikiem, który niszczył wszystko. I dobre, i złe. Zaplanowała, że da radę, ktoś jednak wyśmiał ów plan. Leczenie nie pomogło, skreślono ją z listy wybrańców. Słowa otuchy brzmiały absurdalnie – jak będzie nowy lek to zadzwonią. Hahahaha. W Polsce go nie było, przynajmniej dla szarego obywatela, który nie miał na koncie kwot z pięcioma czy sześcioma zerami.

Plan runął w gruzach. Czekanie. W kolejce bez końca, bez nadziei, bo co pół roku to samo, że państwo pieniędzy daje za mało. Że ratuje się takich z marskością, mimo że piją. Są w gorszym stanie. Ci w lepszym, którzy dbają o siebie, przestrzegają diety, uprawiają sporty i są bardzo zdyscyplinowani, muszą czekać. Aż stan się pogorszy. Zdruzgotana szuka pomocy. Wszędzie to samo. Długie kolejki. Te same procedury. Jeździ po Polsce. A nuż.

Na zewnątrz śliczna, wesoła, pogodna, energiczna. Wewnątrz smutna, samotna, zdołowana. Żyje na pół gwizdka. Mogłaby na cały i gwizdać na wszystko, ale gdy ma się jedyne, upragnione dziecko to chce się być jak najdłużej na tym padole.

Gdy traci nadzieję dzwoni ktoś z propozycją nie do odrzucenia. Co z tego, że badania kliniczne, że nie ma pewności, że przez pół roku musi stawiać się w ośrodku na drugim końcu Polski. Tym razem nie planuje. Rzuca wszystko. Nabiera dystansu do pracy, której się całkowicie poświęcała. Żyje według wskazówek lekarza. Nie ma problemu z dostosowaniem się. Teraz nie ma zastrzyków, wymiotów, osłabienia i całej listy skutków ubocznych. Jest kilka pastylek, które pieszczotliwie nazywa bombkami, bo z mocą bomby atomowej atakują złego w jej ciele.

Trafiony zatopiony. Wyniki rewelacyjne. Dostaje skrzydeł. Nabiera odwagi. Jest silna zewnętrznie i wewnętrznie. Śliczna nadal, wygląda jak nastolatka. Ćwiczy, bo lubi sprężyste ciało. I endorfiny po treningu. Złego nie ma. Jej się udało.

NFZ dalej ogranicza i tysiącom takim jak ona niszczy życie. Nie daje ratunku, a przecież łatwiej wyleczyć młodych, by pracowali dla kraju niż potem łożyć na ich leczenie. Nic tak nie wkurza jak opieszałość i brak logicznego myślenia. I ta niesprawiedliwość cholerna, że leczony jest ktoś, kto tego nie docenia. Pije po terapii, nie trzyma diety. Trzymajcie kciuki za nią, by zły nie wrócił i by inni dostali szansę.  Jak najszybciej.


 

autorka: Poli-Ann