Go to content

Subiektywny przegląd seriali na weekend. Od „Modern Family” po „Mare z Easttown”

Photo by Mahrous Houses on Unsplash

Maj nas raczej nie rozpieszcza pogodowo. I w sumie dobrze, już zacieram ręce i szykuje się na serialowe maratony. Podobno niezdrowy to sposób spędzania czasu, ale kto, choć raz, nie chciałby się zanurzyć w innej rzeczywistości, odciąć, wciągnąć w (tym razem nie swoją) historię. Jeśli więc nie macie na weekend specjalnych planów – polecam filmowe podróże. Poniżej subiektywny przegląd maniaczki seriali.

„Mare z Easttwon” (HBO)

Dla fanów kryminałów koniecznie. Jeśli jeszcze nie zaczęliście, nadróbcie koniecznie, 31 maja HBO wyemituje ostatni, siódmy odcinek. Duży plus za duszny, powolny klimat, za perfekcyjne pokazanie relacji międzyludzkich i przede wszystkim za miejsce akcji, senne miasteczko w Pensylwanii, gdzie dochodzi do morderstwa młodej dziewczyny, matki. Sprawę dostaje Mare (w tej roli boska Kate Winslet) detektyw, która rozwiązując zagadkę kryminalną mierzy się jednocześnie ze swoim trudnym życiem. Traumą po samobójczą śmiercią syna, walką o wnuka, w końcu świadomością, że tuż obok mieszka jej eks mąż z nową miłością. Dodatkowy smaczek to relacja Mare z matką i mężczyznami, którym się podoba.

„Dziewczyna z doświadczeniem” ( HBO)

Zaczęłam oglądać zbierając materiał do książki. Wsiąkłam. Mamy tu wszystko co potrzebne w dobrym serialu. Emocje, napięcie, tajemnice. Studentka drugiego roku prawa (Riley Keought) zaczyna staż w prestiżowej kancelarii, jest pracowita, zależy jej na sukcesie. Sytuacja się zmienia, kiedy jej koleżanka wprowadza ją do świata dziewczyn… do towarzystwa. GFE– tak nazywa się grupa kobiet, które oferują mężczyznom seks i emocjonalne wsparcie. Wszystko za duże pieniądze. i tak nasza bohaterka, Christine zaczyna wieść podwójne życie.

Uff, naprawdę się dzieje. 2 maja wszedł trzeci sezon, choć niektórzy uważają, że tylko pierwszy sezon jest dobry, uważam, że każdy ma w sobie to coś. I czasem zastanawiam się, ilu znajomych mężczyzn skorzystałoby z takiej dziewczyny z doświadczeniem.

„Modern Family” (Netflix)

Koleżanka z redakcji porównała dziś ten serial z popularnymi „Przyjaciółmi”. Komedia w konwencji pseudokumentu. Trzy spokrewnione ze sobą rodziny i ich codzienne życie i skomplikowane relacje. Głową owej rodziny jest Jay Pritchett (Ed O’Neill). Ma drugą, śliczną i młodą żonę, ona z kolei 12- letniego syna. Dorosła córka Jaya, Claire i jej mąż Philip mają trójkę dorastających dzieci. Brat Claire, Mitchell żyje natomiast w homoseksualnym związku i wychowuje adoptowaną córkę. Śmieszny, a jednocześnie wiarygodny. Optymistyczny, poprawiający nastrój, a jednocześnie poruszający ważne, współczesne tematy.

„Firefly Lane” (Netflix)

Na podstawie książki znanej pisarki dla kobiet Kristin Hannah. Przeciwniczki serialu mówią, że jest płytki. Nie zgadzam się absolutnie. To historia przyjaciółek stara jak świat. Jedna, Tully (Katherine Heigl) jest atrakcyjna, przebojowa, pewna siebie. W młodości dziewczyn to ona wiedzie prym. Jest typem liderki, podoba się chłopakom, później też ona robi karierę w wymarzonej przez obie branży, dziennikarstwie, wydaje się uosabiać wszystkie cechy kobiety sukcesu. Druga, Kate (Sarah Chalke) niby zawsze z boku, ale to ona miała szczęśliwą rodzinę, to ona też szczęśliwą rodzinę założyła. Realizuje się jako żona i matka. Jednak początek serialu to kryzys Kate i jej męża, początek ogromnych zmian, które mają nadejść. Również między nimi. Wieloletnia, bliska więź dwóch kobiet to niemal zawsze zapowiedź kryzysu, konfliktu, cichej rywalizacji, poczucia bycia gorszą i lepszą. W końcu zapowiedź wybuchu, który musi tę relację popchnąć albo ku końcowi albo w stronę dojrzałej, mądrej przyjaźni. Tak samo jest i tutaj. Ja już zacieram ręce i czekam na drugi sezon.

„Ginny&Georgia” (Netflix)

Zabawna, momentami poważna historia dwóch kobiet. Piętnastoletniej Ginny (Antonia Gentry) i Georgi (Brianne Howe), jej matki. Właściwie nie wiadomo kto tutaj jest dorosły, przynajmniej na początku. Ginny i Georgię poznajemy, gdy przeprowadzają się kolejny raz, tym razem do Nowej Anglii. Ginny bardzo chciałaby osiąść już gdzieś na stałe, ma dość niestabilnej, zbyt kolorowej i zbyt seksownej rodzicielki.

Dużo pytań, mało odpowiedzi, choć już na początku widzimy, że twórcy serialu będą zmuszać nas do zastanowienia się, jak bardzo wiąże nas przeszłość, możemy przed nią uciec? Pozbawieni miłości jesteśmy w stanie kochać? A jeśli jesteśmy, to czy nie zaduszamy kogoś nadopiekuńczością?

„The Kominsky Method” (Netflix)

Do oglądania z rodzicami, partnerem lub partnerką. Historia dwóch przyjaciół, starzejącego się aktora Sandy’ego Kominsky’ego (Michael Douglas), dziś nauczyciela aktorstwa i jego wieloletniego agenta Normana Newlandera. Spodoba się na pewno fankom Frankie&Grace. O przemijaniu, starości, miłości, dzieciach. Z przymrużeniem oka, wesoło, a jednocześnie mocno. Właśnie wszedł trzeci sezon serialu.

„Dead to Me” (Netflix)

Jeśli jeszcze nie znacie, to nie wiem jak to się mogło stać! Poważna wdowa, matka Jen (Christina Applegate) chce rozwiązać zagadkę śmierci męża. Judy (Linda Cardellini) jest trochę niestabilną, ale bardzo pozytywną kobietą, która przeżywa rozstanie z mężem. Obie trafiają na grupę wsparcia dla kobiet po stracie.  Czy przyjaźń dwóch tak różnych kobiet jest możliwa? Co je jeszcze łączy poza tęsknotą i cierpieniem? To tylko niektóre pytania, na które dostaniemy odpowiedź. Świetny pomysł na film, świetny scenariusz, świetne aktorki. I dobre przesłanie: nigdy nie jest tak, że nie może być gorzej, ale co z tego? I tak w sumie jest nienajgorzej.

 

„Wąż” (Netflix)

Dla wielbicieli dokumentów i mocnych wrażeń. Historia seryjnego mordercy o pseudonimie Bikini Killer, który w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku uwodził, zabijał i okradał zachodnich turystów, którzy odwiedzali Azję Południowo– Wschodnią. Mocne. I choć niektórzy twierdzą, że serial ma wiele wad, i tak polecam. Cudne lata siedemdziesiąte, miłe dla oka tropiki, chwila oddechu w przerwach. Do tego świetna ścieżka dźwiękowa. No i po tym filmie raczej już nigdy nie zaufamy przystojnemu, obcemu mężczyźnie. 🙂