Go to content

Rzucają mi tylko okruchy uwagi. Jestem ofiarą wiecznej nadziei na bliskość

Fot. iStock/MATJAZ SLANIC

Oprócz prawdziwych głębokich przyjacielskich relacji, mam wokół siebie ze sto osób, które rzucają mi swoje okruchy uwagi. Mam takie koleżanki, które lajkują ochoczo moje zdjęcia na Instagramie. Czasem napiszą do mnie: „Co u ciebie słychać?”, „Czy wszystko dobrze?”. Kiedy im odpisuję kilka zdań, biorąc na serio pytanie: doklejają do mojej starannej odpowiedzi tylko serduszko. Kiedy pytam, czy miałyby ochotę spotkać się na kawę, by pogadać (tak na serio, tak od serca), pada odpowiedź: „Koniecznie, musimy się kiedyś zdzwonić”. A czasem już nie odpisują wcale. To po co mnie zaczepiają na messengerze? Zupełnie jakby chciały sprawdzić, czy mają jeszcze do mnie dostęp, czy dam się im złapać na jakiś haczyk. Natomiast gdy okazuje się, że nadal jestem zainteresowana relacjami z nimi, spuszczają natychmiast jak wodę w klozecie. Bo taki prawdziwy kontakt już ich nie interesuje wcale. Pęd, pośpiech, powierzchowne relacje… Takie są teraz czasy? A może ja sobie sama to funduję breadcrumbing?


Breadcrumbing: rzucanie okruchów uwagi

Breadcrumbing polega na dawaniu nadziei, przekazywaniu pięknych słów, deklaracji bez pokrycia, co wywołuje emocjonalny rollercoaster – albo intensywność, albo brak kontaktu. Nic pomiędzy. Z angielskiego można to przetłumaczyć na „rzucanie okruchów uwagi”. „Bo dzieje się wtedy, kiedy osoby „rzucają” uwagą tylko na chwilę, a potem wycofują się. To takie trzymanie innych na standbyu – dawanie komuś tylko tyle, żeby był w gotowości do większego zaangażowania”, tłumaczy psycholog Michał Muskała dla „Vouge”.

Najłatwiej właśnie zaobserwować to wszystko w social mediach albo na messengerze. Ktoś coś pisze — np. w nocy (bo mu się nudzi) i tak naprawdę wcale nie jest skupiony na rozmowie z tobą. Czujesz, że gada w tym samym czasie z wieloma osobami. A potem kompletnie znika na długie tygodnie z twojego życia. Nie daje najmniejszego znaku, do momentu aż siebie znów pod wpływem niewyjaśnionego dla ciebie impulsu o tobie przypomni. Rzuca więc w ciebie okruchami uwagi, jakby chciał cię złapać na haczyk. Ty wysyłasz kilka sensownych zdań, a z drugiej strony pojawia się… cisza. Wtedy myślisz sobie: po mi takie kontakty? Zaśmiecają mózg, zaśmiecają życie. Ale może lepiej je jednak utrzymywać? Dziś czasy niepewne. Dobrze znać wiele osób z branży. W razie czego pomogą znaleźć pracę.

Zobacz także: Przeczytaj opowiastkę, a dowiesz się, dlaczego nieustannie mierzysz się z tą samą trudnością

Miłość w czasach breadcrumbingu

Psychoterapeutka Sylwia Sitkowska w „DD TVN” tłumaczy, że najczęściej zjawisko breadcrumbing dotyczy sytuacji miłosnych, kiedy facet umawia się z kobietą raz na jakiś czas. Terapeutka podkreśla, że to jednak mężczyźni częściej wkręcają kobiety w tę grę. Spotkają się tylko wtedy, gdy jest im wygodnie, albo gdy mają ochotę na seks. Kiedy tego słucham, myślę sobie, że to wygląda – jakby oni byli na zakupach w jakimś cholernym supermarkecie.

Pamiętam też zasłyszane od koleżanek historie o gościach, którzy nasyceni romansem, czy też rodzajem pseudozwiązku po kilku tygodniach zrywają kontakt, kompletnie nie odpowiadają kobietom na SMS-y czy telefony. Podobno to jakaś plaga. Takie zjawisko też ma swoją nazwę – ghosting. Faceci znikają z relacji, bo nie potrafią się normalnie rozstać. Mało tego, oni po takim zniknięciu potrafią nagle znów pojawić się na progu z naręczem kwiatów i przeprosinami. I wtedy znów zaczyna się taki „niby związek”. On rzadko, bo raz na tydzień dzwoni, a ona pędzi uniesiona szczęściem na spotkanie, by pozbierać rzucane przez niego „okruchy miłości”.

Czyja to wina?

Bywa różnie i trudno jednoznacznie powiedzieć, czyja to wina. Facet może nie umieć postępować inaczej ze względu na jakieś swoje deficyty emocjonalne. Ale może też robić to celowo, bo np. spotyka się z kobietą, która średnio go fascynuje, a on liczy, że niedługo, już za chwilę spotka „miłość swojego życia”. Wtedy taki breadcrumbing jest ewidentnym wykorzystywaniem drugiego człowieka. A jaka może być w tym twoja rola?

„Żeby wejść w taką relację trzeba mieć pewne predyspozycje np. doświadczenia z dzieciństwa. One predestynują nas do tego, by nie stawiać granic. Łatwiej nam zaakceptować, że jest ktoś, kto zadzwoni raz na trzy dni i godzić się na to, niż osobie, która ma fajnie skonstruowane poczucie wartości”, tłumaczy Sylwia Sitkowska.

Jak w ogóle połapać się, że facet chce z nami grać w breadcrumbing?
Jak odróżnić takie rzucanie okruchów uwagi od faktycznego zapracowania i braku czasu? Sylwia Sitkowska twierdzi, że kobiety mają silną intuicję. Dlatego jeśli czujesz, że coś jest nie tak w tej relacji – zaufaj sobie. Bo najprawdopodobniej, jeśli coś ci nie pasuje, jeśli coś cię uwiera, jeśli często czujesz się niefajnie, jeśli nie jesteś szczęśliwa i zadowolona – podążaj za tą myślą. Nie zamiataj tych odczuć pod dywan. Zaufaj sobie.