Go to content

Patrycja Wyciszkiewicz-Zawadzka: sport dał mi pewność siebie i umiejętność radzenia sobie z problemami

Patrycja Wyciszkiewicz-Zawadzka – polska lekkoatletka, sprinterka. Swoim kibicom dostarcza masę emocji, choćby na ostatnich Mistrzostwach Świata zdobywając srebrny medal ze swoimi koleżankami w sztafecie 4×400. Sport wypełnia jej życie po brzegi ale znalazła również czas, żeby zrobić doktorat na Uniwersytecie Ekonomicznym.  Nie trenuje trzy razy w roku. Nie wyobraża sobie życia bez aktywności sportowej i swojego męża. W tym, co dla niej ważne, zawsze jest jej 100%.

Jak to się stało Patrycja, że sport zaczął być tak ważny w Twoim życiu?

Pochodzę z małej miejscowości, gdy wchodziłam w wiek nastoletni możliwości rozwoju dla dzieci były dość ograniczone. Jedyna alternatywą było uczestniczenie w najprostszych zajęciach sportowych organizowanych przez nauczycieli wuefu, którzy podejmowali się treningu lekkoatletycznego ze swoimi uczniami. Byłam wtedy w dosyć trudnym dla mnie okresie życiowym i te zajęcia były mi, tak po ludzku, bardzo potrzebne. Może i trochę uratowały… Mama postawiła jeden warunek – musiałam się bardzo dobrze uczyć. A że nauka przychodziła mi łatwo i nie musiałam spędzać długich godzin nad książkami, zawsze wywiązywałam się z obietnic złożonych mamie. Poza tym, startując już jako dziecko na zawodach powiatowych czy regionalnych, czułam dużą przyjemność i odnosiłam sukcesy. Wygrywałam. To było dla mnie dodatkową motywacją, żeby się w tym dalej sprawdzać.

Na kolejnych etapach edukacji treningi wymagały ode mnie większego poświęcenia i zaangażowania, ale i z tym dałam sobie radę.

Co dziś, patrząc z perspektywy czasu, dał Ci sport, poza medalami?

Na pewno dużą pewno pewność siebie i umiejętność radzenia sobie z problemami, niesamowitą konsekwencję w dążeniu do celu, niepoddawanie się przy małych lub większych potknięciach.

Prawda jest też taka, że jako trenująca nastolatka, nie borykałam się z problemami charakterystycznymi dla tego wieku. Byłam skupiona na tym, żeby iść na trening i się uczyć, albo spotkać ze znajomymi, którzy mają te same pasje, co ja. Rozterki i problemy w okresie dorastania nie determinowały tego, co robiłam.

Jednak później przyszła matura, decyzja o tym, co dalej zrobić ze swoim życiem. Wybrałaś studia na Uniwersytecie Ekonomicznym, robisz doktorat…  To jednak odległe od sportu. 

Kiedy w sporcie przychodzą kontuzje, jest czas na to, żeby się zastanowić, czego się w życiu chce. Doszłam do wniosku, że oprócz kariery sportowej, trzeba mieć też swoje drugie życie, drugą drogę, bo jeśli trafi się taki przypadek, byłabym wyłączona z życia sportowego, a nie mogłabym siedzieć wtedy na kanapie i patrzeć w ścianę.

Wybór studiów dał mi możliwość płynnego przejścia w inną aktywność zawodową. Sport jest dzisiaj dla mnie numerem jeden, ale studia i doktorat to sposób na budowanie sobie kariery po sporcie. Sport dzisiaj jest dla mnie bardzo ważny i tu jest dzisiaj moje 100% ale za chwilę może go nie być. Warto mieć tego świadomość. Można odnosić sukcesy, mieć świetne wyniki i być na topie, ale wydarzy się coś niezależnego od nas i bez alternatywy można sobie zwyczajnie z tym nie poradzić.  Dlatego tak ważne jest poukładać sobie to wszystko w głowie.

Mówisz, że dzisiaj 100% Ciebie jest w sporcie…

Zdecydowanie tak! To jemu podporządkowana jest cała reszta mojego życia. Nie trenuję tylko trzy tygodnie w roku. Priorytetem są treningi, zgrupowania, ich terminy, plany. Intensyfikacja treningów jest niezwykle ważna i nie ma znaczenia, czy to okres Bożego Narodzenia, Wielkanocy, czy urodzin swoich, czy kogoś bliskiego.

To również bardzo zweryfikowało moje przyjaźnie i znajomości. Bliskie mi osoby musiały zaakceptować, choć część tego nie rozumiały, że nie spotkam się z nimi, nie będę uczestniczyć w jakiejś uroczystości, kiedy wiem, że na drugi dzień zaczynam ciężkie zgrupowanie, które jest zaplanowane od dawna i niekoniecznie zależne ode mnie.

To jest też niesamowite, bo często pod jakąś presją, właśnie mówienia: „przesadzasz z tym sportem i odpowiedzialnością”, czy: „masz 27 lat, czas na dzieci i normalną rodzinę” – ulegamy, rezygnujemy z tego, co dla nas ważne. 


Weź udział w akcji Tymbark Vitamini, zgłoś siebie lub znajomą, która robi coś na 100%!


Masz ogromną odwagę i determinację w dążeniu do tego, na czym Ci zależy…

Sport generalnie powinien być dla ludzi zdeterminowanych. Kiedy jest świetnie, ma się  sponsorów, stypendia, poziom życia idzie do góry. Tylko, że takie życie może się skończyć  z dnia na dzień. Jak się nie ma zabezpieczenia, choćby finansowego, które można sobie wypracować przez lata kariery sportowej i wsparcia drugiej osoby, to faktycznie, może przyjść taki moment, kiedy uczciwie trzeba sobie powiedzieć: odpuść, jaki to ma sens…

Sport jest nieprzewidywalny. Można bardzo ciężko pracować, przygotowywać się do Igrzysk Olimpijskich, Mistrzostw Europy, czy mistrzostw kraju, które będą warunkowały wyjazd na zawody międzynarodowe, a w dniu startu możemy mieć gorsze samopoczucie albo wydarzy się w naszej rodzinie jakaś tragiczna sytuacja, coś co sprawi, że nasz komfort psychiczny zostanie zaburzony i całe lata pracy idą na marne…

Miewałaś takie momenty, kiedy mówiłaś: już stop, wystarczy!

Myślę, że każdy sportowiec je ma, zwłaszcza przy kontuzjach. Można wtedy sobie pomyśleć: „po co ci to, mogłaś wieść normalne życie, pewnie już byś miała dzieci, rutynę, pracę od 8 do 16, a później wolne…”. I takie myśli na przestrzeni lat się pojawiają, ale ja nie znam innego życia od tego, które mam. Bo chwilę później dostaję telefon kiedy trzeba gdzieś pojechać, zabrać się do pracy i jadę!  Żyję na walizkach i myślę sobie, że kiedyś może mi brakować tej nieprzewidywalności.

Z jednej strony mówisz, że sport to dzisiaj Twoje 100%, ale jest doktorat, mąż, dom…  

Kiedy jestem na treningu, na zgrupowaniu, daję z siebie 100%, ale kiedy wracam do domu, to chcę na 100% być kucharką i przygotować najlepszy obiad jaki przyjdzie mi do głowy. Jeśli spędzam czas z mężem, to skupiamy się na tym – także na 100%. W każdej chwili te 100% może być gdzieś indziej i nie musimy rozdrabniać się. Najważniejsze to wiedzieć, co jest dla nas ważne w danym momencie i być ze sobą w zgodzie, nie szarpać się.

Jak masz marzenia? Te sportowe i prywatne ?

Sportowe to oczywiście, jak dla każdego zawodowego sportowca, zdobycie medalu Igrzysk Olimpijskich. To marzenie, na którego realizację pracuje się latami i tylko nielicznym udaje się je spełnić. Mam nadzieję, że mi się uda, bo bliżej niż w tym roku tego medalu chyba już nigdy nie będę. A poza tym chciałabym mieć szczęśliwą, fajną rodzinę, być szczęśliwą z mężem, mieć dzieci, spokojny dom, znaleźć pracę po życiu sportowym i wieść takie normalne, sielskie życie…

Też na 100%?

Tak. I czerpać z tego radość.

***

Patrycja Wyciszkiewicz-Zawadzka jest ambasadorką akcji „100% siebie” organizowaną przez markę Tymbark Vitamini.

Ty też jesteś wyjątkowa!

Wiesz o tym, prawda? Twoja przyjaciółka też jest wyjątkowa. Wyjątkowa jest Twoja siostra i mama, a może też córka! Robią wspaniałe i wyjątkowe rzeczy, wkładają w to 100% serca, pasji i zaangażowania – 100% siebie. Warto o tym opowiedzieć światu, nie sądzisz?

Weź udział w naszej akcji, zgłoś siebie lub znajomą, która robi coś na 100%!