Go to content

„Ona z nim śpi, ja o nim marzę”. Zakochałam się w mężu przyjaciółki

zostałaś zdradzona, jak sobie poradzić?
fot. Cemile Bingol/iStock

A co, gdy zakochasz się w mężu przyjaciółki? Już jesteś przeklęta? Zaraz pojawią się komentarze, że nie masz kręgosłupa moralnego, a twoja przyjaźń to wielkie nic?  Pewnie tak, ale nie zawsze mamy wpływ na to, w kim się zakochujemy.

Tyle o sobie wiemy, ile nas sprawdzono.  Tak to brzmi?
Nic o sobie nie wiedziałam. W ciągu jednej nocy straciłam przyjaciółkę i przyjaciela, jej męża.
Nie, dla nich nic się nie zmieniło. Nie wiedzą, co dzieje się w mojej głowie. Żadna granica nie została przekroczona. Chyba.
Jeśli jakaś to zbyt długi kontakt wzrokowy, przypadkowe dotknięcie rąk, kilka wiadomości na messengerze, w których piszemy sobie, że potrzebny nam zimny prysznic.

Dla mnie jednak zmieniło się wszystko. Nie dam rady utrzymywać z nimi kontaktu.
Tylko jak mam to zrobić, skoro ona jest też moją wspólniczką?

Zawsze mi się podobał…

My dwie. Poznałyśmy się w pracy. I właściwie od razu zaiskrzyło. Wierzę, że również w przyjaźni istnieje coś takiego jak chemia.
Do tego obie byłyśmy w podobnej sytuacji życiowej, zaczynałyśmy od nowa po zakończeniu wieloletnich związków. Ją narzeczony zostawił miesiąc przed ślubem, ja zaręczyny zerwałam sama. Byłyśmy tuż przed trzydziestką. Okrągłe urodziny obchodziłyśmy razem, zrobiłyśmy huczną imprezę. Tamtego dnia, oszołomione prawdziwą dorosłością, winem i silnymi emocjami podjęłyśmy decyzję, że porzucamy nasze stabilne miejsce pracy i zakładamy własną firmę, spółkę.

Jeśli powiem, że kolejne pięć lat było bajką, to skłamię, ale udało nam się osiągnąć cel. Z dwóch niepewnych w swojej branży kobiet, ale cholernie pracowitych i ambitnych, zmieniłyśmy się w twarde babki. Nasza firma jest znana na rynku, zarabiamy, zatrudniłyśmy pracowników. Biznesowo wciąż się dogadujemy, bo każda z nas ma inne kompetencje. Idealnie nam się współpracuje.

Ale wrócę do przeszłości. Krótko po naszych trzydziestych urodzinach ona poznała Rafała. To była impreza, następnego dnia umówili się do kina. Na początku, jak sama wspomina, to ona zabiegała o ten związek.
Ja Rafała poznałam kilka miesięcy później, na Sylwestra, wbiło mnie w ziemię. Niestety. Nigdy w życiu nie poznałam mężczyzny, który tak na mnie zadziałał. Nie potrafię powiedzieć dlaczego. Do tej pory żadnego faceta przyjaciółki nie rozpatrywałam w kategoriach seksualnych, czy emocjonalnych. Wiadomo, tabu, nie do ruszenia.
Ale tu nie miałam wpływu na swoją reakcję: waliło mi serce, drżały ręce.  Dalej było gorzej, Rafał okazał się inteligentnym, dowcipnym i bardzo fajnym facetem.
Pracowałam jednak nad sobą, żeby opanować ten początkowy zachwyt i sądziłam, że to się naprawdę udało. Stworzyliśmy zgrane trio. Czasem przyprowadzałam jakiegoś adoratora na nasze sobotnie kolacje z planszówkami, czy kogoś zapraszałam do siebie na działkę, nad jezioro, gdzie on też bywali.
Nie wychodziły mi te związki, to nie było to.
Moja przyjaciółka zaszła w ciążę, urodziła dziecko, gdy ich syn miał rok, pobrali się. A ja z Rafałem dużo gadałam, najczęściej po nocy, gdy przyjaciółka już spała. Nie było żadnych podtekstów. Raczej chodziło o to, że my z Rafałem byliśmy do siebie podobni – lubiliśmy kminić rzeczywistość, analizować. Przyjaciółka tego nie robiła, mocno stała na ziemi. Tak to trwało przez długie miesiące….

Już wtedy, chyba powinnam to złapać. Wrzucanie sobie piosenek, polecanie książek, intymne historie z życia. Tyle że on wciąż był tylko moim kumplem, partnerem przyjaciółki.

A potem ten wyjazd…

Teraz, w tym roku. Przyjechali do mnie na Mazury ze swoim trzylatkiem. Zresztą nie tylko oni, zaprosiłam kilkoro przyjaciół.

Moja przyjaciółka, po raz pierwszy od urodzenia syna, chciała się porządnie napić. Zorganizowaliśmy ognisko i w sumie większość z nas piła. A potem ona wpadła na pomysł, żebyśmy się kąpali w jeziorze nago. Wszyscy. Oponowałam, ale krzyczeli na mnie, że jestem sztywniara. Więc pływaliśmy. On nagle znalazł się blisko mnie, a potem zobaczyłam, jak się wgapia we mnie, kiedy wychodzę na brzeg. Nic się niby nie stało, ale te spojrzenia….

Przegadaliśmy całą noc, powiedział mi, że podobam mu się od początku, że dla niego to trudne. Ja, niestety, przyznałam to samo. Koniec, poszliśmy oddzielnie spać. Kolejne dni się unikaliśmy.

Po powrocie napisał, że mimo wszystko, mimo tego, co się zadziało, co sobie powiedzieliśmy, ma nadzieję, że nic się między nami nie zmieni, że walczy z tymi uczuciami. Byłam chłodna. Już nie powtórzyłam, że też mi się podoba, bagatelizowałam.

Ale czuję się cholernie źle. Po pierwsze z powodu mojej przyjaciółki, nie mogę sobie wybaczyć, że w ogóle z nim gadałam. Po drugie, że te Mazury wiele we mnie zmieniły. Niestet, zrozumiałam, że przez te kilka lat byłam w nim zakochana, tylko nie dopuszczałam tego do siebie.

Tak, będę go unikać. Ale co mam powiedzieć, jak przyjaciółka spyta o co chodzi? Prawdę o tym, co czuję i że nie mogę go widywać? Nie chcę stracić firmy i nie chcę stracić jej, bo jest mi najbliższą kobietą na świecie. Ale nie wiem, jak to poukładać. I nie chodzi o niego, on ją kocha, chodzi o mnie.