Go to content

On, nauczony doświadczeniem, miał dla niej dużo cierpliwości. Ona, szalona, uczyła go dawno zapomnianej spontaniczności

Fot. iStock/anyaberkut
Lilka wygrała konkurs. Wpadła do biura z wypiekami na twarzy. Jak bosko. Zwyciężyła. Endorfiny tańczyły w jej ciele. Rysiek akurat nad czymś pracował. Wyglądała tak ponętnie w długiej cienkiej sukience na ramiączkach. Nie miała chyba stanika. Może nawet była naga pod spodem. Był gorący letni wieczór. Pełnia lata. Została dłużej, przyniosła szampana. On był też autorem jej sukcesu. Bezimiennym, stojącym w cieniu, ale niezwykle ważnym. Gadali długo. Jak przyjaciele, którzy nimi być już nie chcą. To Lilka znów wyszła z inicjatywą. Opierał się chwilę. Moment, by w końcu poznać smak tego, o czym tyle czasu marzył.
Spróbowali tabu. Seks z córką najlepszego przyjaciela nie byłby raczej mile widziany. Weszli ma teren zakazany. Choć z drugiej strony oboje wolni, dorośli, nikogo przecież nie krzywdzili. Mimo to, czuli że robią coś niedozwolonego.
Kochali się pięknie. Ona dała mu żar młodego ciała, on doświadczenie. Po wszystkim nie czuli się zażenowani. Nie udawał mówiąc, że zadzwoni. Dokończył szampana. Zamówił jej taksówkę. Ten wieczór był początkiem wszystkiego. Widywali się niemal każdego dnia. Był seks i rozmowy. Doskonale się rozumieli. Nie mieli żadnych oczekiwań wobec siebie. Ukrywali tę relację przed Lilki rodzicami, a Ryśka przyjaciółmi. Wiedzieli, że nie zrozumieją związku (tak, związku), w którym nikt nic nie planuje i jest im dobrze. Marzena zauważyła, że córka ma maślane oczy, że chyba się zakochała i kogoś ma. Patrzyła na Lilkę z czułością. Jej mała dorosła córeczka staje się kobietą, ma mężczyznę i jest taka szczęśliwa.
Kiedy się wydało? Nie w tragicznych okolicznościach. Nikt ich nie przyłapał na ognistym seksie na biurku, nie zauważył w restauracji ani nie przeczytał namiętnego SMS-a. Rysiek sam powiedział. Zaprosił Marzenę i Pawła jak to zwykł czasem robić. Często tak się spotykali. Zamawiali sushi, czasem Rysiek coś gotował. Pili dobre wino lub whisky. Rozmawiali o pracy, życiu, urlopie, polityce jak to robią starzy znajomi. Znali się jak łyse konie. Przyjaźnili od tylu lat, a teraz właśnie ta przyjaźń miała być wystawiona na próbę.
Rysiek powiedział im spokojnie, że się zakochał, że od kilku miesięcy jest w związku, że nie wie jak to się dalej rozwinie, ale chce, by znali prawdę. Radosny uśmiech Marzeny znikał z jej twarzy wraz z każdym wypowiadanym przez Ryśka zdaniem. Szybko połączyła fakty i zanim zdążył powiedzieć, że to Lilka, Marzena blada już wiedziała. Paweł nie bardzo wiedział, czy milczeć, dać przyjacielowi w pysk, wszczynać awanturę czy po prostu wyjść. Niby ok, są dorośli, wolni, mogą robić co im się żywnie podoba, a jednak to było dla niego za trudne zaakceptować, że najlepszy kumpel sypia z jego córką. Nie uwiódł jej, nie oszukał. Byli razem, nie chcieli się ukrywać, woleli się ujawnić. Proste. Ale rzeczywistość nie była taka prosta.
Marzena z Pawłem wyszli szybko. Nie chcieli z nim rozmawiać. Jako, że Lilka z nimi mieszkała, wrócili do domu, by z nią porozmawiać. Może i przekonać, że on się nią pobawi i rzuci. Że rozwodnik, dużo starszy, że nie ma z nim przyszłości, że wpędzi ją w lata i jeszcze kpić z nich będą w środowisku.Lilka uniosła się honorem. Spakowała rzeczy i wyprowadziła się do Ryśka, bo dokąd niby miała iść. Tym ruchem zaczęła prawdziwe dorosłe życie. Pracowała w weekendy w knajpie. Potem u Ryśka w biurze projektowym. Związek kwitł. Nie tylko w łóżku. Dogadywali się znakomicie. On, nauczony doświadczeniem, miał dla niej dużo cierpliwości. Ona, szalona, uczyła go dawno zapomnianej spontaniczności.
Dopełniali się wbrew całemu światu, który wyśmiewał ich wiek i sprowadzał ich związek jedynie do zaspokojenia potrzeb fizycznych. Ślub nie był im potrzebny, choć Rysiek namawiał Lilkę chcąc złagodzić sytuację z Pawłem i Marzeną oraz pragnąc dać Lilce poczucie bezpieczeństwa. Ona póki co papierka nie chciała. Czekała na to, że emocje opadną i że jej rodzice zaakceptują jej związek. Ma ślub nie była gotowa. Kochała i była kochana. Dawała i otrzymywała szczęście. To takie trudne do zrozumienia, bo wyszła poza schematy? Bo dzieli ich wiek? Bo to kumpel ojca? Nie widziała w ich związku żadnej tragedii. Jej znajomi Ryśka przyjęli do ekipy. Różnił się może tym, że miał dobry zegarek, markowe ubrania i że był znakomitym architektem, podczas gdy oni dopiero szlifowali umiejętności. Może nawet patrzyli na niego i Lilkę z zazdrością, ale nie przez pryzmat dobrobytu. Byli świetną parą. Postawili się swoim najbliższym. Mieli odwagę, by walczyć o swój związek, by być razem, choć tak wielu ich piętnowało, że to nie wypada, że to zakazane i nieprzyzwoite. Nie słuchali nikogo poza sobą. Nie budowali swojej relacji na czyimś nieszczęściu. Nie rozbili rodziny, nie krzywdzili nikogo. A że pesele z przodu trochę się różnią, to już chyba ich sprawa?A świat i tak niedoskonali jego mieszkańcy nie mają prawa tego kwestionować, skoro oni chcą spróbować ze sobą po prostu być.