Go to content

„Nie, tato, nie będę się z tobą więcej spotykać. Mam 18 lat, mogę zdecydować. Niedobrze mi na twój widok”

fot. Elia Pellegrini/Unsplash

Już dość. Wcześniej mogłeś mnie zmuszać, manipulować mną. Mogłeś mnie też urabiać i ja za za każdym razem ci wierzyłam. Bo przecież nie jesteś taki zły. A potem znów zachowywałeś się tak samo. Ale teraz nie, nie będę utrzymywać z tobą kontaktów.

To mnie za dużo kosztuje….

Najprościej mówiąc. Nie mam siły na wieczną huśtawkę. Kiedyś byłam zależna, musiałam to znosić, już nie chcę.

Od dwóch lat, chodzę na terapię. Nauczyłam się takich słów, jak zaburzenia borderline, osobowość narcystyczna. Zrozumiałam, że to o tobie. Wcześniej nie wiedziałam.
Jednego dnia byłam ukochaną córeczką, zabierałeś mnie do zoo, kupowałeś lody i byłeś miły, ale wystarczył drobiazg, a już byłeś zły i buczałeś na mnie. Nigdy nie wiedziałam, co zrobisz.
Wrzeszczałeś, że jestem debilem, bo źle postawiłam szklankę. Potrafiłeś mnie szarpnąć, a za chwilę wpadałeś do pokoju spytać, czy pójdziemy na łyżwy.

Spotkania z tobą wciąż wywołują za dużo emocji…

Albo jesteś wesoły, masz mnóstwo wspólnych planów albo siedzisz z nosem w telefonie, bo się pokłóciłeś z „nią”– jakąś kolejną koleżanką.

Ile mi ich kazałeś poznać? Dokładnie cztery. A jak zapierałam się, że nie pojadę, groziłeś mamie policją. Dwie te koleżanki były naprawdę miłe, ale to to dla mnie obce osoby– nie chciałam jeść z nimi obiadu, poznawać ich dzieci. Ale pamiętasz, do pierwszej się przyzwyczaiłam. Opiekowałam się nawet jej synkiem, tyle, że potem, gdy już się rozstaliście, zabraniałeś mi z nią rozmawiać. Potem miałeś żal, że nie jestem uprzejma dla kolejnych dwóch. A dziś zgadzasz się, żeby czwarta mówiła, że jestem „pojebaną nastolatką”. Tak, słyszałam waszą rozmowę.
I tak, nie chcę już do ciebie przyjeżdżać. Nie muszę być miła dla czwartej, obcej baby i nie będę.

Wciąż  mówisz, że to wina matki…

Generalnie oboje mówicie, że to wina tego drugiego, a ja mam tego dość, nie chcę w tym uczestniczyć– jestem tylko waszym dzieckiem.

Poza tym nieustannie przekładałeś spotkania. Miałeś być o dziesiątej, przyjeżdżałeś o pierwszej i rzucałeś, że coś ci wypadło.

Ja tego nie chcę. Wolę nie mieć ojca. I tak go nie mam– byliśmy trzy razy na wakacjach. Zawsze z twoimi kobietami. Nawet, jak brałeś ze mną pokój, to i tak słyszałam w nocy wasze jęki. To nie był czas dla mnie. Nigdy nie byłeś u mnie na zebraniu, a potem robiłeś aferę, że źle się uczę. Nigdy nie zaproponowałeś, że zapłacisz za moje korepetycje albo pomożesz mi w nauce. Za to pomagasz  obcym. Za mojego psychologa też nie chciałeś zapłacić, bo to „zbędne fanaberie”

Nie chcę już słyszeć o twoich rozterkach miłosnych. Nie obchodzi mnie to!!! Nie mam ochoty słuchać kim jest „nowa” oraz nie mam ochoty widzieć, jak podrywasz przy mnie dziewczyny niewiele starsze ode mnie– to obleśne. Nie chce również słyszeć, że „matka kradnie ci kasę i nie kupisz mi kurtki, bo ona ma alimenty”. Rzygać mi się chce na ciebie.

To tyle mniej więcej. Najgorsze jest jednak to, że gdy chcę ci to wszystko powiedzieć– przerywasz i mówisz, że „nie moja sprawa”, „jestem dzieckiem”. Bardzo ciekawe– i śmieszne, bo to ty mnie wciągnąłeś w to wszystko. I ty mówisz do mnie, jak do dorosłej. Nie wiem na co liczę, i tak nie zrozumiesz, co do ciebie mówię.

Zazdroszczę niektórym koleżankom ojców. Spokojnych i bezpiecznych. Nigdy nie czułam się przy tobie bezpiecznie.