Go to content

Nie taki guz straszny

Fot.Splitshire /

Powiadamiam, że mam zaświadczenie konsylium lekarskiego, wydane na piśmie, że posiadam mózg 🙂 Zebrali się, prześwietlili, sprawdzili – no jest! To taka informacja dla tych m.in., co to piszą do mnie i sugerują, że takie bezmózgie beztalencie jestem (jest fejm, jest hejt, zdaje się).
Mnie osobiście na zdjęciu mojego mózgu zastanowiły czarne plamy tu i ówdzie. Pytam znajomego lekarza, co ich tak dużo jakoś, tak niepodręcznikowo. On zasugerował, że to być może rozum mam tak aktywny, że na tomografie widać. To ja się pytam, czego tak mało tych plam wobec tego. On mi na to, że tu już medycyna pomóc nie może…

grateful

Mój mózg z rozumem muszą się jeszcze raz dać uwiecznić, tym razem za pomocą rezonansu. Niebawem. Przy okazji sprawdzam sobie skuteczność tzw. pakietu onkologicznego w naszej służbie zdrowia i generalnie melduję, że o kant stołu rozbił. Pozostaje mi wygranie w Lotka lub zostanie utrzymanką jakiegoś Maharadży, żeby za te wszystkie badania zapłacić.

Po sporym szoku, jakim była dla mnie wieść o jakimś guzie na nielegalu w mojej głowie, powrócił spokój i racjonalizacja. Jeszcze wczoraj myślałam o milionie rzeczy, których w życiu nie zrobiłam – dzisiaj włączyło mi się myślenie o milionie rzeczy, które jednak w życiu zrobiłam. Pewnie, że nie wszystko tak, jak planowałam, ale też cudnie. Usiłowałam zrobić kompletną listę spraw, osób i zdarzeń, za które jestem wdzięczna mojemu Losowi, że mi je przyniósł – zatrzymałam się na numerze 126, bo już nie dawałam rady pisać. Dla porównania, wymyśliłam tylko 37 rzeczy, za które bym Losowi przywaliła w krocze. Takie podsumowanie jest cenne, nagle zdajesz sobie sprawę, że nie wszystko w życiu zepsułaś.

Smutne jest to, gdy takie chwile przechodzi się w samotności, gdy w pojedynkę dźwiga się wagę sytuacji. Takie były moje pierwsze myśli, że to nie fair. Potem przypomniałam sobie, co powiedział Robin Williams – „Myślałem, że najgorsze w życiu, to być samotnym. Tak nie jest. Najgorsze w życiu to być z ludźmi, którzy sprawiają, że czujesz się samotny”.
I to uczucie znane mi jest zbyt dobrze. Samotnie przechodziłam najtrudniejsze chwile w moim dorosłym życiu – bo mój życiowy partner nie był w stanie udźwignąć ciężaru współodpowiedzialności, czym niekoniecznie chciałam się chwalić rodzinie i znajomym – w pewnym momencie pytanie „A gdzie w tym twój mąż?” ważyło tonę i wisiało mi na szyi niczym kamień, ciągnący w dół.

Dopiero w takich chwilach człowiek się przekonuje, z czego jest zbudowany. A że priorytety już ma na właściwych miejscach poustawiane, nawet rak mi nie jest straszny.