Go to content

Nie przepraszaj. To ja ci dziękuję, że od niego odeszłaś

Nie przepraszaj. To ja ci dziękuję, że od niego odeszłaś
Fot. iStock/Klubovy

Miałam 10 lat. Przytuliłam cię skuloną na wersalce. Widziałam, że płaczesz. Chwilę wcześniej tata wyszedł. Trzask drzwi, nie wiem już który. Krzyczeliście znowu. Siedziałam w swoim pokoju na łóżku zatykając uszy. Do dziś, kiedy oglądam filmy, w których dzieci tak robią, płaczę… Wiem, ile jest w nich strachu i przerażenia i jak po cichu, szeptem proszą, żeby już przestali.

Też prosiłam: „Proszę Panie Boże, proszę, niech już się nie kłócą, niech nie krzyczą”. Chyba wtedy w Boga przestałam wierzyć, zwłaszcza, że w dniu mojej Pierwszej Komunii też krzyczeliście. Znowu wieczorem trzasnęły drzwi. Nie mogłam cieszyć się  z zegarka, który dostałam… z niczego nie mogłam się cieszyć. Pamiętam ciebie płaczącą, smutną. Ze spuszczoną głową. I to napięcie na twarzy, gdy słyszałaś klucz w drzwiach naszego mieszkania. Wiedziałaś, że jednak wrócił. Czasami przynosił kwiaty, dla mnie jakieś cukierki. Siadaliśmy razem na wersalce, wtedy się śmiałaś. Nie trwało to długo. Trzask, znowu drzwi.

Spakowałaś nas w dużą torbę. Pojechałyśmy do babci, choć to nie były wakacje. Znowu płakałaś, spałyśmy razem, wszystko słyszałam.

I nie, nie przepraszaj mnie. Proszę cię o to jedno Mamo – nie przepraszaj. Chciałabym ci powiedzieć, że jesteś dla mnie najsilniejszą, najmądrzejszą kobietą, jaką znam, chciałabym być taka jak ty.

„Kochanie, pomieszkamy teraz u babci” – powiedziałaś mi po kilku dniach. Nie pytałam o nic więcej, ucieszyłam się. Taka nieplanowana przerwa od szkoły, poza tym lubiłam, jak siadałaś ze mną i razem czytałyśmy kolejne czytanki w mojej książce, jak pisałaś mi zadania do rozwiązania. Znikało napięcie z twojej twarzy i uśmiechałaś się tak łagodnie, nigdy wcześniej nie widziałam, żebyś właśnie tak się uśmiechała.

Wyjechałaś, wróciłaś z jeszcze większą ilością naszych rzeczy. Moim tornistrem, twoimi książkami. Poszłam do nowej szkoły. Tak bardzo się bałam, ale ty trzymałaś mnie za rękę i mówiłaś, nie wiem, czy do mnie, czy jednak bardziej do siebie: „każdy z nas się czegoś boi, kochanie. Zobaczysz wszystko się ułoży”.

Tata przyjechał w pewną niedzielę. W garniturze, takim brązowym, z kwiatami dla ciebie i czekoladą dla mnie. Tak bardzo się bałam… Pamiętam, jak siedziałam przy stole, dłubałam w talerzu. „Jedz, kochanie” – mówiłaś, a ja nie mogłam jeść, przełykałam łzy, płakałam ze strachu…, że znowu przestaniesz się uśmiechać.

To wtedy wieczorem, jak pojechał, a my zostałyśmy same, powiedziałam ci, że nie chcę wracać, że chcę zostać u babci. „Przepraszam” – powiedziałaś. A ja nie wiedziałam, za co mnie przepraszasz, przecież zostałyśmy, nie wróciłyśmy z nim.

Przepraszałaś jeszcze wiele razy. Kiedy na Dzień Ojca nie przyjechał na piknik do szkoły, gdy nie zadzwonił na moje 14-te urodziny, gdy obiecał przyjechać, ale się nie pojawiał. Miałam z nim słaby kontakt, ale nie czułam się mniej kochana. Naprawdę. Kiedyś ci to nawet wykrzyczałam, żebyś przestała go usprawiedliwiać, przestała za niego przepraszać, bo wiem, że ma mnie w d*pie, i że może lepiej powiedzieć to sobie szczerze, niż udawać, że był idealnym ojcem przynoszącym mi cukierki i czekoladki. Dostałam od ciebie w twarz. Stałyśmy i patrzyłyśmy sobie w oczy. Ja z zaciśniętymi rękami i ty… „Przepraszam” – przytuliłaś mnie. Wiesz Mamo, do dziś pamiętam każde twoje słowo.

To wtedy mi, 15-latce, powiedziałaś, że to była najtrudniejsza decyzja w twoim życiu, że bycie z kimś, kto cię unieszczęśliwia nie jest dobrym wyborem, że warto zawalczyć o swój spokój, swoje szczęście, że to ja dawałam ci siłę, to dzięki mnie miałaś odwagę wtedy nas spakować i odejść. Bo nie chciałaś mi pokazać życia, którym ja też za kilkanaście lat mogłabym żyć nie widząc w tym nic złego.

O nim nie mówiłaś wcale, mówiłaś o sobie, o mnie. O tym, że każdy ma prawo do własnych decyzji, obojętnie jak trudne by nie były, że nieważne, co mówią inni, co oni zrobiliby na twoim miejscu, bo nigdy na nim nie byli.

Wiele lat później dowiedziałam się, że wtedy, krótko przed odejściem, straciłaś ciążę po kolejnej jego awanturze. Lubił kobiety bardziej niż życie z tobą, a ty nie umiałaś i nie chciałaś dzielić się nim z innymi. Nie wiem, czy przestałaś go kochać. Ja nie wiem, czy go kiedyś kochałam. Dzisiaj spotykam się z nim dwa, czasami trzy razy w roku. Dzwoni w urodziny swoich wnuków, złożyć im życzenia. Na moim ślubie tak pięknie wyglądałaś, widziałam, jak na ciebie patrzył. A ty – taka byłam z ciebie dumna, z twojego uśmiechu, z energii, jaka wokół ciebie się roztaczała. Rozmawiałaś z nim lekko, choć wiem, że dużo cię to kosztowało. „To twój ojciec, powinien być w tym ważnym dla ciebie dniu” – powiedziałaś, gdy zastanawiałam się, czy go zaprosić.

Mamo, chciałabym, żebyś wiedziała, że nie musisz mnie przepraszać, że nigdy nie musiałaś. To ja chciałabym ci podziękować:

– za to, że pokazałaś mi, że trzeba podążać za swoim szczęściem

– za to, że na przekór wszystkiemu i wszystkim swój spokój i swoje potrzeby warto stawiać na pierwszym miejscu (słyszałam, jak babcia ci mówiła: „to twój mąż, co ludzie powiedzą”)

– za to, że strach powinien nas motywować do działania, a nie odwrotnie, że warto go przezwyciężać

– za to, że pokazałaś mi, że można wybaczyć, i że krzywd nie można w sobie pielęgnować

– za to, że ludzie składają się ze słabości, że popełniają błędy, że nikt i ani ty, ani ja nie jest idealny

– za to, że miłość nie zawsze wszystko co złe zwycięża, że czasami trzeba pozwolić jej odejść, albo odejść samemu

– za to, że mamy prawo wyboru, gdzie chcemy iść, co robić, do nikogo oprócz siebie samych nie należymy

– za to, że dziś rozumiem, że to my sami dajemy sobie prawo do szczęścia.

Patrzę na ciebie, jak przychodzi z nim na obiad. Poznałaś go już po swojej 40-tce, pamiętam, jak się z tym ukrywałaś przede mną, a ja widziałam, że się zmieniłaś, że ten twój piękny uśmiech ma jakiś inny, dodatkowy blask. Tak, wiem, że się bałaś… Ale nie uciekłaś, nie zamknęłaś się, pozwoliłaś sobie na nowo się zakochać, na to, by ktoś pokochał ciebie, choć twoja przyjaciółka mówiła: „W tym wieku zwariowałaś?”, ale ty chciałaś zwariować na jego punkcie.

Zobacz Mamo, jak wiele mi dałaś. Dziękuję ci za tę lekcję, za to wszystko, co dzięki tobie zrozumiałam, zobaczyłam, czego mnie nauczyłaś, za to, jaką dzisiaj jestem kobietą. Kocham cię, Mamo.