Go to content

Maski, które zakładamy przed ludźmi. Jakie czerpiemy z tego korzyści?

Fot. iStock / TatyanaGl

Wiecie po czym najłatwiej poznać człowieka? Obserwując jego relacje z innymi. To w tych relacjach możemy przeglądać się jak w lustrze. One odbijają nasze lęki, wątpliwości, brak pewności siebie, albo poczucie wyższości. Chcesz kogoś dobrze poznać, spędź z nim czas w towarzystwie różnych ludzi. Jeśli jesteś uważnym obserwatorem zobaczysz, jakie maski przybiera, w jakie role wchodzi.

Ale może to strata czasu? Może lepiej przyjrzeć się sobie? Zobaczyć jak zachowujemy się w pewnych relacjach, jakie role przyjmujemy i dlaczego? Może to dać nam odpowiedź dlaczego w kontaktach z ludźmi bywa, że nie czujemy się komfortowo, a z innymi wręcz znakomicie.

A może warto odpowiedzieć sobie, jakie korzyści czerpiemy z zakładania masek? Z odgrywania swoich ról?

Ofiara

„Jestem taka słaba” – to sygnał, że potrzebujesz pomocy, tego by ktoś się tobą zaopiekował. Trochę jak dziecko, które potrzebuje przy sobie kogoś kto da mu poczucie bezpieczeństwa.

Kiedy zakładamy: Gdy zależy nam na czyjejś uwadze i wyczuwamy, że on (jeśli o ma być partner) lub ona (np. przyjaciółka) ma potrzebę opiekowania się kimś słabszym.

Korzyści: Nie musimy za nic ponosić odpowiedzialności, to ktoś poprowadzi nas przez życie za rękę, a przy każdej udawanej próbie zmian pogłaszcze po głowie i powie: „Kochanie nic się nie stało”. Budujemy zależność: „jestem taka słaba, nie możesz mnie zostawić”

Pułapka: Uważaj, nigdy o niczym nie zadecydujesz. Życie w roli ofiary, kogoś słabszego to komfort, ale czy tylko o ten komfort w życiu chodzi? A może o to, by ktoś przy nas trwał z litości lub strachu, że sobie nie poradzimy?

Przywódca

Dusza towarzystwa, lider zespołu. Ktoś kto lubi być w centrum uwagi, ważne, by wszyscy zwracali na ciebie uwagę. Mówisz ciut głośniej niż inni, śmiejesz się tak, by inni cię usłyszeli.

Kiedy zakładamy: Kiedy chcemy mieć kontrolę nad tym, co się dzieje wokół nas. Zarówno w pracy, jak i w towarzystwie znajomych. To my chcemy kierować, przewodzić, by nic nie wymknęło się spod naszej uważności.

Korzyści: Pełna kontrola. Zapanowanie nad lękiem przed odrzuceniem. Bo przecież skoro jestem taki świetny, lubiany i mam fantastyczne pomysły, to nikt mnie nie zostawi. Nic beze mnie się nie zadzieje, nikt nie wymyśli niczego lepiej ode mnie.

Pułapka: A co, gdy ktoś nie ulegnie twojemu urokowi, albo zjawi się ktoś na kim maska przywódcy pasuje lepiej niż na ciebie? Denerwujesz się?

Nauczyciel

Mentor, wycofany, ale chętnie dzielący się swoimi spostrzeżeniami. Niby wycofany, niby mało mówiący, ale w ten sposób właśnie przyciągający ludzi do siebie. Jego: „Uważam, że powinieneś…” raczej nie przyjmują żadnych protestów.

Kiedy zakładamy: Gdy brak nam przebojowości, gdy potrzebujemy akceptacji innych, gdy mamy niskie poczucie własnej wartości i chcemy widzieć siebie w oczach innych kimś lepszym.

Korzyści: To takie trochę bycie rodzicem, autorytetem. Udawanie kogoś mądrzejszego, to też bycie lepszym od innych, poczucie wyższości. W końcu nie zajmują mnie pierdoły. Jestem kimś lepszym.

Pułapka: Siedzenie wyżej niż wszyscy sprawia, że nie zauważamy innych, nie doceniamy ich w naszych relacjach, ludzie zdają się nam nie potrzebni, no chyba, że do osiągnięcia własnych korzyści.

Perfekcjonista

Świetnie zorganizowany, samowystarczalny. Wszystko robi sam, nie potrzebuje niczyjej pomocy. „Dam radę”, to jego życiowa dewiza. Bo przecież wiadomo, że da.

Kiedy zakładamy: Gdy boimy się liczyć na innych, gdy ludzie nas zawodzą, łamią dane słowa, obietnice, ranią. Wolimy liczyć na siebie, niż po raz kolejny się rozczarować.

Korzyści: Nikomu za nic nie musisz być wdzięcznym. Wszystko co robisz, zawdzięczasz tylko sobie, jeśli coś zawalisz – może winić tylko i wyłącznie siebie.

Pułapka: Znajdzie się ktoś, kto będzie wiedział, że twoją perfekcję może wykorzystać do bólu. Będzie ci mówić, że może na tobie polegać dokładając kolejnych zadań. Nie umiesz prosić o pomoc.

To tylko niektóre z masek, jakie zakładamy. W pracy jesteśmy przywódcami, w relacji z partnerem ofiarą, a z własną matką perfekcjonistą. Przyjmujemy role, w których jest nam wygodnie, z których możemy czerpać jak najwięcej korzyści. Albo bronić się przed atakiem, albo panować nad własnymi emocjami. W pracy mówisz, że nigdy nic ci nie wychodzi – wolisz być ofiarą niż wziąć odpowiedzialność za własne decyzje, stawić czoło ocenie przez pracodawców? W związku jesteś perfekcjonistką? Multitaskiem, który ogarnia codzienność? Boisz się, że jak odpuścisz, to ktoś pomyśli, że jesteś niepotrzebna? Nie wystarczająco dobra?

Przeczytałam ostatnio, że może w życiu chodzi właśnie o to, by być sobą. By stanąć twarzą w twarz, spojrzeć w lustro i nazwać siebie. I nie zakładać masek, ale ćwiczyć to, co najcenniejsze – nas samych, z naszymi ułomnościami, talentami, radościami. Może zamiast zakładać maski, lepiej nauczyć się asertywności, może zamknąć relacje, które nam szkodzą, może wziąć życie we własne ręce i nim pokierować samodzielnie nie oglądając się na innych. Ci, którzy ciebie zaakceptują – zostaną przy tobie. Jako najwierniejsi przyjaciele. Boisz się, że nikt nie zostanie – mylisz się – spróbuj.