Go to content

W łóżku niczego nie oczekuję, cieszę się tym, co mi czasem dasz. Odtrącasz mnie już cały, długi rok

Fot. iStock/YakobchukOlena

Najbardziej chyba nie lubię weekendów. Dziwne, prawda? W sobotę przecież wstajesz wcześniej niż ja, parzysz mi kawę i podajesz ją w moim ulubionym kubku. Dzieci jeszcze śpią. Sielanka. Pół kawy, pół mleka, łyżeczka cukru. Zawsze pamiętasz. Wiesz to tak samo dobrze jak to, że lubię kochać się od tyłu. Z tych dwóch przyjemności, dostaję od ciebie tylko kawę. Dziś też tak będzie. Patrzysz na mnie tak spokojnie, łagodnie. Wiem, że mnie kochasz i od razu tak bardzo chcę być blisko, chcę czuć na sobie twój dotyk. Szybko spuszczam wzrok, gaszę te myśli, tłumię pragnienia, niebezpieczne, bo niezaspokojone. Nie oczekuję. Odtrącasz mnie w łóżku już cały, długi rok.

Tak, to prawda, czasem, może raz na trzy miesiące, rzucasz się na mnie, trochę jak nieporadne zwierzę. Mam wtedy swoje upragnione 15, 20 minut. Celebruję ten czas, cieszę się nim, próbuję wyciągnąć z niego jak najwięcej dla siebie. Skoro już mnie chcesz, zawsze jestem gotowa. Trochę to żałosne, prawda? Po wszystkim uśmiechasz się. Trochę przepraszająco, że tak rzadko we mnie gościsz, trochę dumnie, że TO zrobiłeś. Mi chce się płakać. Nie, w żadnym wypadku nie pokażę ci tych łez. Chcę, żebyś czuł się dobrze, najlepiej. Żebyś jeszcze mnie kiedyś zechciał…

Rozmawiamy o wszystkim. Znam imiona i problemy twoich współpracowników, daty spotkań w pracy, deadline’y. Wiem, co cię zdenerwowało, zanim jeszcze opowiesz mi o tym wieczorem. Piszesz SMS-y i wysyłasz emaile. Dzwonisz, żeby spytać co kupić. Szkoła, dom, rodzina, przyjaciele – nie mamy przed sobą tajemnic. Ale kiedy rozmowa schodzi na seks – nasz seks – zamykasz się szczelnie w swojej skorupie.

Kocham Cię. Bardzo chcę cię zrozumieć, nie oceniam. Nie wiem, co ci jest, ale bardzo chcę ci pomóc. I sobie pomóc, bo czuję, że przestaję istnieć. Moje ciało, zapomniane, niekochane znika. Wiesz, tak bardzo mi źle, tak bardzo tęsknię za twoim dotykiem, przyspieszonym oddechem, czułością i tymi momentami, gdy zapominamy się tak bardzo, że nie liczy się już nic, poza naszymi ciałami. Chciałeś mnie, tak bardzo. Czułam to, jeszcze całkiem niedawno, pamiętasz?

Teraz odtrącasz mnie, kiedy przytulam się do ciebie nago, mrucząc ci do ucha słowa, które kiedyś doprowadzały cię do szaleństwa i żałośnie licząc na to, że może tym razem mnie weźmiesz. – Jestem zmęczony – mówisz tym samym, sennym głosem. – Kochanie, chodźmy spać.

Innym razem dotkam cię władczo, zdecydowanie. Chcę wziąć sobie ten seks, jakby mi się należał. Kolejny błąd. Zdenerwowany, karcisz mnie chłodem i milczeniem. Zaciskam zęby, przełykam kolejne upokorzenie.

Zabieram cię na weekend bez dzieci. Dużo rozmawiamy, śmiejemy się. Jemy dobre rzeczy. Wieczorem zakładam nową bieliznę. – Kochanie – mówisz – nie dzisiaj.

Rezygnuję i nie robię już nic. Nie mówię o TYM. Nie myślę. I nic, nic się nie zmienia.

Boli za każdym razem. Na początku nie bolało. Każdy ma prawo być zmęczony. Albo czasem po prostu nie mieć ochoty na seks. Ale to się stało bardziej naszym „zawsze” niż czasem. Boję się. O ciebie też, bardzo

A ty uparcie nie chcesz rozmawiać, choć przyznajesz, że masz problem. Zmęczenie, stres? Kochanie, nie wiem co ci jest.  Prosiłam – może ktoś powinien nam pomóc, przecież to nie wstyd poprosić o pomoc. – Nie – przekonywałeś – muszę sam.

Moje ciało, takie niedotykane, smutne wyrywa się do czułości. A ty wracasz do domu i coraz częściej zasypiasz na kanapie przed telewizorem. Zostaję sama, w naszej ogromnej sypialni. Przychodzę w nocy, budzę cię lekko, ale sen masz tak mocny, że nie wstajesz. A może to tylko gra, żebyś nie musiał leżeć koło mnie ze świadomością, że nie możesz mi dać spełnienia?

Próbowałam, przysięgam, próbowałam wszystkiego. Byłam delikatna wspierająca, dyskretna. Byłam też wściekła, zła i nieszczęśliwa, przyznaję. Teraz tylko czekam. Ale przecież całkiem niedawno, wszystko było inaczej, pamiętasz? Potrafiliśmy kochać się przez kilka godzin, tuląc się do siebie potem, zmęczeni, szczęśliwi.

Czasem myślę, że odejdę. Wyobrażam sobie siebie z namiętnym, czułym kochankiem. Ale wiesz kochanie, on zawsze ma twoją twarz. Ciągle jeszcze marzę o tobie.