Go to content

Kryzys po czterdziestce? Nie, to raczej zupełnie nowy rozdział

Fot. iStock / Sadeugra

Kryzys po czterdziestce kojarzy nam się z mężczyzną, który nagle zaczyna flitować z młodszą kobietą, kupuje nowy samochód i ma potrzebę, by poczuć się królem życia. Ale my, kobiety, też go przeżywamy. Co prawda może nie rzucamy się w ramiona młodszego kochanka (przynajmniej nie tak często), ale nasza osobowość się zmienia. Jak? Najpierw patrzymy w przeszłość, robimy bilans, czasem dużo w nas lęku. I coś, co było okej dziesięć lat temu, teraz nas drażni. To mieszanka wybuchowa, bo z jednej strony czujemy, że coś się skończyło, z drugiej jest w nas ogromna determinacja i siła.

Po czym rozpoznać, że wchodzimy w kryzys wieku średniego?

Zaczynamy myśleć o swoim zdrowiu

Niektóre z nas zmusza do tego rzeczywistość. Gorzej się czujemy, gdzieś coś pyka, kłuje. Nagle badamy tarczycę, robimy krzywą cukrową, zapisujemy się na usg brzucha. Już nie odwołujemy ginekologa, czy okulisty, bo praca. Wiemy, że każde zaniedbanie ma swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości. Nieprzespana noc równa się cienie pod oczami i gorsze samopoczucie, zła dieta, puchniemy. Za dużo alkoholu– boli nas głowa. Zaczynamy zdrowo się odżywiać, częściej chodzić na spacery.

Nie chudniemy już tak szybko. Odpuszczamy sprawę albo wreszcie decydujemy się na radykalne działania

Chcemy (tak samo jak mężczyźni), żeby nasze ciało wyglądało zdrowo. Przestajemy powtarzać sobie: „Od jutra”. Po prostu poszukujemy sposobów, by wciąż być atrakcyjnymi kobietami. Zaczynamy ćwiczyć jogę, idziemy na siłownię, biegamy, choć kiedyś nienawidziłyśmy tego robić.

Zresztą to nie tylko chodzi o urodę. Nie mamy już złudzeń, my też się starzejemy, boimy się niedołężności i wiemy, że to ostatni dzwonek, żeby jej zapobiec.

Czasem odpuszczamy i myślimy: już za późno, trzeba to olać. Ten moment jest bardzo niebezpieczny. Nie, nie jest za późno!

Porównujemy się z innymi

To nie chodzi o zawiść, czy obsesyjną zazdrość. Bardziej o to, że patrząc na znajomych, przyjaciół widzimy siebie. Porównujemy nasze życia. Marzyłam, w wieku 20 lat, o domu? Dlaczego nie spełniłam tego marzenia tylko jeżdżę do przyjaciółki cieszyć się ogrodem? Marzyłam o własnej firmie? Dlaczego jej nie mam, skoro koleżanka ma i mówi, że to nic trudnego. Dlaczego? Dlaczego? Tak, wracamy do siebie i swoich planów. Czasem dzięki innym.

Uwierają nas rzeczy niewygodne

Nieważne, czy chodzi o pracę, czy związek. Czujemy, że nie chcemy żyć bez sensu. Praca jako źródło finansów schodzi na dalszy plan, bo zastanawiamy się często, czy akurat ta praca przynosi nam satysfakcję. Ma sens? Jest spełnieniem naszych marzeń? A może już nie działa i marzymy o innej drodze?
Podobnie ze związkiem, robimy podsumowania i jeśli coś zgrzyta, czujemy w trzewiach, że coś nie tak, analizujemy, myślimy o zmianach.
Nie zawsze mamy odwagę na te zmiany, ale jeśli czujemy, że nie żyjemy, jak chcemy, możemy wpadać w złe nastroje, czuć się smutne.

Popadamy w stany depresyjne

Choć eksperci wskazują, że ludzie w wieku średnim rzadziej chorują na depresję, to jednak jej epizody dotykają nas, kiedy na nowo poszukujemy swojej tożsamości, kiedy pojawia się poczucie pozornej straty tego, co było – młodości, szaleństwa. To może zmienić chemię naszego mózgu, jeśli do tego dołożymy niefortunne zdarzenia, istnieje prawdopodobieństwo, że pojawić się mogą objawy depresji.

Myślimy o śmierci i przemijaniu

Coraz częściej zdarza nam się zastanawiać nad starością. Czasem to wynika z tego, że widzimy, jak starzeją się nasi rodzice, czasem dlatego, że choruje i umiera ktoś wśród znajomych. Zresztą my sami jesteśmy dowodem na to, że wszystko przemija, a jakbyśmy z tym nie walczyli, wchodzimy w etap, w którym każdego roku jesteśmy bliżej do końca niż dalej.

Męczą nas toksyczne znajomości

Szczególnie takie, którzy naruszają nasze granice, stosują wobec nas jakąkolwiek przemoc. Nawet jeśli nie umiemy się jeszcze przeciwstawić, nasze ciało mówi nam, gdzie i z kim nie chcemy być.

Ten moment kryzysu może być dla nas trudny. To tak jakby męczyła nas stara skóra, chcemy ją zrzucić i pójść dalej.
I to w sumie od nas zależy, co zrobimy. Udamy, że nie widzimy, że coś nas uwiera, czy zaczniemy powoli coś zmieniać. Tak, czterdziestka to genialny czas na zmiany. Nawet jeśli nie gwałtowne, spektakularne, to jakieś. Dobrze jest wykorzystać moment, bo jeśli dobrniemy do pięćdziesiątki niezadowolone z życia, smutne to kolejny kryzys, dużo trudniejszy, mamy jak w banku.