Go to content

Katarzyna Miller: „Jeśli ofiara wie, że nie ponosi winy za sytuację, najprawdopodobniej uda się jej zwyciężyć”

W książce Mam faceta i mam… problem znana i ceniona psycholożka i terapeutka Katarzyna Miller oraz coach Suzna Giżyńska mierzą się z problemami kobiet najczęściej pojawiającymi się w relacjach. A wszystko to w oparciu o prawdziwe opowieści pacjentek. Jedną z nim jest historia Weroniki, która została wykorzystana seksualnie, co skutkuje nieustannie w jej dorosłym życiu…

*

Musisz mnie pragnąć

Weronika (48 lat)

Jestem kobietą, która miała trudne dzieciństwo i bardzo dysfunkcyjną rodzinę. Byłam molestowana przez ojca i nieakceptowana przez matkę. Nie pamiętam okresu, gdy moi rodzice byli razem szczęśliwi. Ojciec nas zostawił i wyjechał do Australii, gdy byłam jeszcze małym dzieckiem. Pierwszy raz spotkałam się z nim, mając czternaście lat. Żywiłam wtedy duże nadzieje na poprawę swojego życia. Poleciałam do niego, by uciec od chłodnej i niedostępnej mamy oraz wujka alkoholika. Pragnęłam, by tata wyrwał mnie ze świata, w którym nie czułam się kochana, a doznałam tylko bólu i przykrości.

W Australii doświadczyłam molestowania seksualnego. Skrzywdzona i zrezygnowana, wróciłam do Polski. Nie miałam poczucia stabilizacji, bezpieczeństwa, bliskości, przyjaźni ani wsparcia, ale nawet nie tego pragnęłam. Pamiętam, że od zawsze pragnęłam być chciana. Tylko tyle.

Niestety to poczucie towarzyszyło mi przez większość dorosłego życia. Chciałam, by ktoś mnie pragnął, i nie zwracałam uwagi na nic innego. Jeśli tego nie otrzymywałam, przeżywałam tortury. W związkach z mężczyznami oczekiwałam, by mnie pożądali. Tylko to dawało mi prawdziwą satysfakcję. Potrafiłam czerpać od mężczyzn energię, jeśli widziałam, że mnie akceptują i pragną mojego ciała. To dawało mi szczęście i spełnienie. Pamiętam mężczyznę, z którym byłam szczęśliwa jako młoda kobieta, dlatego że ciągle mnie podziwiał i wielbił. Potrafił cudownie mówić o moim ciele, namiętności i zachwycał się mną. Dużo później odkryłam, że miał również cechy psychopatyczne i skłonności do manipulacji.

Torturowałam się psychicznie, gdy odkrywałam, że dla mojego wybranego mężczyzny może istnieć również inna kobieta. Porównywałam się z nią i chciałam być lepsza, mieć lepsze ciało i być lepszą kochanką. Nie mogłam znieść świadomości, że zostanę odtrącona z powodu kogoś innego. Jeśli się tak działo, potrzebowałam następnego mężczyzny, by dojść do siebie i znów poczuć się pewnie.

Nowy mężczyzna przynosił nowe pożywienie, którego pragnęłam. Liczyła się dla mnie tylko akceptacja seksualna i tylko to pozwalało mi się odrodzić po poprzedniej porażce. Gdy ją otrzymywałam, był to również jedyny moment, w którym przestawałam niszczyć się fizycznie.

Odkąd wróciłam z Australii od ojca, zaczęłam inaczej postrzegać swoje ciało. Nosiłam krótkie włosy i dbałam o muskulaturę. Robiłam ekstremalne treningi, które powodowały maksymalne wycieńczenie organizmu. Nadużywałam również alkoholu i nieustannie wystawiałam swoje ciało na próby. Cięłam się. Nie było we mnie spokoju, a organizm musiał wiele znosić. W momencie, kiedy pojawiał się zainteresowany mną mężczyzna, te problemy znikały. Jeśli facet mówił mi, że jestem śliczna, robiłam się taka. Gdy komplementował moje włosy, czułam, jakbym miała najpiękniejsze włosy świata, i pozwalałam im rosnąć. Jeśli mężczyzna jednak odchodził, razem z nim opuszczały mnie piękne włosy i śliczna buzia. Wszystko opadało i zostawała pustka. Znów byłam dla siebie niedobra.

Teraz wiem, że powroty do pustki były dla mnie również ukojeniem. Nienawidziłam ich, a jednak mogłam wtedy odetchnąć. Wychodzenie z problemów, które hodowałam w sobie od dziecka, trwało kilkanaście lat. Było mozolne, trudne i bardzo wyczerpujące.

***

Katarzyna: Molestowanie w dzieciństwie. Lekarze, dziennikarze, rodzice, wszyscy pytają o to, czym skutkuje molestowanie dziecka i jak to doświadczenie przekłada się na dorosłe życie. Skutkuje to właśnie tym, o czym opowiada Weronika.

Ona była nieważna jako dziecko-osoba, dlatego w dorosłości uczyniła ważnym tylko swoje ciało, bo tylko ono było przez ojca użyte, wzięte, nic innego. Więc i dla niej ono było najważniejsze, jakby było NIĄ, bo spodziewała się, że jeśli będzie coś znaczyć dla innych, to na pewno tylko tego będą od niej oczekiwać. Natomiast jeśli nie będą chcieli jej ciała, ona przestanie istnieć. To tragiczna opowieść.

Suzan: Weronika nauczyła się, że ciałem wpływa na innych. Dzięki niemu istnieje, dzięki niemu coś znaczy. Ma coś, co może ofiarować i dzięki czemu może coś dostać. Nie dostaje za siebie, tylko za swoje ciało, które jest używane i traktowane jako obiekt seksualny.

Katarzyna: Ona nauczyła się używać siebie. Ta historia przypomina mi Wiolettę, która zrozumiała, że odgrywała pewną rolę. Podobało ci się, że Wiolka nie potrzebowała lat terapii i sama doszła do właściwych wniosków. Tutaj nie było na to szans. Terapia była nieunikniona, bo oprawca Weroniki zadbał o to.

Dziecko, które się tnie, jest spragnione uwagi, nie ma poczucia miejsca w świecie. Nigdzie nie przynależy. Weronika została uznana wyłącznie jako ciało i to bez prawa decydowania, sprzeciwu, własnych potrzeb.

Suzan: Wynikiem molestowania jest albo utożsamienie się z własną płcią, albo jej totalne zaprzeczenie.

Katarzyna: W tym wypadku mamy utożsamienie.

Suzan: Podobnie jak u Marilyn Monroe.

Katarzyna: Są dziewczyny, które w wyniku molestowania kompletnie się wycofują, boją się bliskości i dotyku, a są takie, które tego łakną, bo widzą w tym wartość. W tym pierwszym przypadku zazwyczaj molestowaniu towarzyszy lęk i wielki strach. Ale jeśli dziewczyna otrzymuje jakiś rodzaj satysfakcji, przyjemność z ciała, które przeżywa dotyk, pragnie już tylko tego dotyku.

Pamiętajmy, że dziecko nie pomyśli: „On jest chory i mnie krzywdzi”, tylko: „Zostaję zauważona jedynie wtedy, gdy on chce mnie mieć”. Ojciec molestował Weronikę, krzywdził ją, ale też jej pożądał. Ona wiedziała, że jej pragnie. Zakodowała to sobie. Każdy jej kochanek sprawiał, że skupiała się na wywoływaniu pożądania.

Suzan: Ona w końcu zdała sobie sprawę, że sama traktuje się przedmiotowo. Dotarła do niej własna tragedia. Nie była dla siebie człowiekiem, a jedynie obiektem.
Molestowanie uczy dziecko używania własnego ciała, traktowania go jak rzeczy, ale nie tylko w seksie. U Weroniki to się ujawniało na siłowni, w postaci ekstremalnego treningu.

Katarzyna: Te treningi były potrzebne po to, by Weronika przestała czuć głód. Chciała być tak zmęczona i obolała, by nie czuć pustki. To było dla niej najgorsze, dlatego za wszelką cenę chciała zagłuszyć umysł.

Suzan: Każdy nowy kochanek również to zagłuszał.

Katarzyna: Dlaczego molestowanie jest dla dziecka tak rujnujące? Nie przypadkiem zdarza się tak, że ofiarą molestowania są dzieci, którym w domu jest źle. Te, które mają dobre rodziny, fajne domy, są przede wszystkim uczone, jak się bronić, i wiedzą, że mogą liczyć na pomoc. Mogą się poskarżyć, wiedzą, że ktoś je ochroni. Nawet jeśli dochodzi do molestowania takich dzieci i przeżywają tę traumę, to zostaną od niej uwolnione. Rodzina udzieli pomocy. Dziecko mające wsparcie w domu zostanie uleczone. Ono jest ważne dla rodziców, jest kochane i akceptowane. Jest wartością samą w sobie. Dodatkowo ono wie, że ma prawo się bronić. Może uciekać, może głośno krzyczeć, może płakać, a później jeszcze wypłacze się tatusiowi.

Suzan: Tutaj akurat tatuś był oprawcą.

Katarzyna: To jest absolutnie toksyczna rodzina. Zupełne przeciwieństwo tego, o czym teraz mówiłam. Weronika nie miała szans na pomoc. Byłoby inaczej, gdyby jej matka była zdrowa.
Zdarza się, że matki wiedzą o molestowaniu i nic nie robią, zamiast powiedzieć do ojca dziecka: „Jesteś potworem i nie ujdzie ci to na sucho. Trafisz do więzienia i już nigdy nie zobaczysz córki”, a później wyjechać z dzieckiem. Wówczas córka wiedziałaby, że oprawca już jej nie skrzywdzi, że nie jest winna i nie ponosi odpowiedzialności za to, co ją spotkało.
Suzan: To bardzo rzadkie sytuacje.

Katarzyna: Niestety. Mówię jednak o dobrym rozwiązaniu.

Suzan: Prawda jest taka, że większość pedofili to bliscy, krewni lub znajomi. Niestety…

Katarzyna: Wyjaśnię, jak to wszystko się odbywa. Weronika otrzymała tylko pustkę. Nie dano jej uwagi, nie spędzano z nią czasu, nie rozumiano jej, nie cieszono się nią itd., dlatego ona całe życie była głodna. Czuła pustkę. Brakowało jej tego, co powinno otrzymać każde dziecko, ale ona nie wiedziała, co to jest.
Do takiej wybrakowanej dziewczynki przyszedł oprawca, który się nią zainteresował. Paradoksalnie, jeśli oprawca potrafi powiedzieć coś miłego, ma ciepłe ręce, delikatnie dotyka, czasami pyta, jak dziecko się czuje, to ono ma poczucie, że wreszcie coś dostaje. Wprawdzie od kogoś, kto mu zagraża, robi rzeczy dziwne, okropne, nieznane, ale zajmuje się nim. Zresztą taki pedofil sam wierzy w to, że coś dziecku daje. Chce w ten sposób zagłuszyć swoje wyrzuty sumienia.

Dziecko mu wierzy i poddaje się. Ono nie czuło przyjemności, a czuje, nie dostawało zainteresowania, a dostaje, nie słyszało dobrych słów, a słyszy. To zainteresowanie przekłada się na całe życie. Tak się stało w przypadku Weroniki.

Tatuś nareszcie zwrócił uwagę na córeczkę. Może nawet mówił jej, że kocha? Może mówił: „Jesteś moją kobietką” albo: „Nie chcę mamusi, a ciebie chcę”? A może ona tak to odbierała? Może czuła, że jest ważniejsza od innych kobiet?

To jest szalenie ważny motyw. Dziewczynka na tym mogła budować swoją wartość. Tatuś jej pokazał, że jest lepsza od innych, które przecież w jej oczach mogły być cudowne. Mimo to ojciec chciał tylko jej. Ten motyw mogła przenieść na innych mężczyzn. Dla niej seks i pożądanie są dowodem na ważność.

Suzan: Myślę, Kasiu, że warto teraz wyjaśnić, skąd w książce „Mam faceta i mam… problem” wziął się ten rozdział. Cała książka jest o relacjach dorosłych kobiet z dorosłymi mężczyznami, ale postanowiłyśmy wprowadzić ten rozdział, dlatego że jeśli jesteś dzieckiem przemocy, to wszystko u ciebie będzie wyglądać inaczej. Twój problem może nie dotyczyć świata zewnętrznego i stale zmieniających się partnerów, ale samej ciebie. Jeśli ktoś w dzieciństwie doświadczył przemocy, będzie mu bardzo trudno zbudować zdrową, głęboką relację z mężczyzną.

Katarzyna: Przemoc, o której mówimy, może być psychiczna, fizyczna, dotyczyć braku zaspokojenia podstawowych potrzeb. Kobieta taka jak Weronika, która nieustannie zmienia kochanków, może być uznana za nimfomankę. Trzeba się jednak zastanowić, dlaczego ona się nią stała. Otóż dlatego, że doznała w życiu krzywdy. To działanie dorosłego człowieka, który miał być jej opiekunem, a ją zawłaszczył, wykorzystał, oszukał, skierowało ją na tę drogę. Takie dziecko nie może wybrać, est naznaczone przez oprawcę i przez to, że nie ma się do kogo odwołać. Na tym polega jego tragedia.

Suzan: Tak, najgorsze jest to, że Weronika nie miała się do kogo zgłosić po pomoc, co więcej, nie czuła nawet, że może o nią prosić.

Katarzyna: Jeśli trauma jest z kimś przegadana, przepłakana, opowiedziana, wielokrotnie przeżyta i przeanalizowana, można będzie z niej wyjść. Jeśli ofiara wie, że nie ponosi winy za sytuację, ma wsparcie, ma się komu zwierzyć, ktoś z nią płacze i jej pomaga, najprawdopodobniej wyjdzie z tego, co ją spotkało. Uda się jej zwyciężyć. Oczywiście tragedia zostanie w pamięci, ale nie będzie źródłem destrukcji. A u Weroniki mamy bardzo żywe, ciągłe źródło destrukcji. Ona bez przerwy powtarza tę samą sytuację. Jedyną, w której była wyjątkowa.