Go to content

„Dzwonię do kochanki męża, ostrzegam ją. Nie wierzy mi”

Tinder z perspektywy kobiet
fot. petekarici/iStock

Półtora roku temu  mąż powiedział mi, że się zakochał i odchodzi. Nie chciał się jednak wyprowadzić ze wspólnego domu. Teraz twierdzi, że kocha nas obie. Kilka razy próbował się do mnie dobierać. Czyli co? Zdradza kochankę z żoną?

Czy wyobrażasz sobie, jak kobiety są głupie? Ja byłam, ona jest. Nie powinnam się nad tą kobietą pochylać, ale mogę być jej wdzięczna, że pozbywam się tego gada. Nigdy nie miałam żalu do niej. Bo to w końcu on przysięgał mi miłość i wierność.

Zdradzał mnie z nią ponad rok…

Może więcej. Bagatelizowałam znaki. Czerwone flagi od których odwracałam oczy. Bo mieliśmy dobre życie. Dom pod miastem, pracę, dzieci, rodzinne weekendy, wesołe wakacje, przyjaciół. Mieliśmy też dobry seks. Chyba. Ja tak to widziałam.

On chyba inaczej.

Jego kochanka pisała do mnie. „On cię tak naprawdę nienawidzi, wiesz o tym? Był tylko ze względu na wasze córki. Seks go obrzydzał. Podobno jesteś nudna”.

Wrócę do czerwonych flag. Było kilka sytuacji na które emocjonalnie zareagowały moje przyjaciółki. Słyszałam komentarze: on cię źle traktuje, jest jakiś obojętny, pisał do kogoś wiadomości na tarasie, uśmiechał się do telefonu.

Ile tych znaków można zbagatelizować? Tego się do dziś wstydzę…

Na początku się ukrywał, nie zauważyłam znikania, późniejszych powrotów, może był bardziej nieobecny. Przestał mówić: „kocham”. Jednocześnie chętniej wychodził na zakupy (po to, by do niej zadzwonić, spotkać się z nią, choć na chwilę).

Pierwszy raz zaniepokoiłam się w Wigilię. Czasy pandemii, a on musi natychmiast wyjść do biura coś załatwić. W Wigilię? Wyszedł rano, wrócił po piętnastej, byłam wściekła. Wykorzystał to jako pretekst i w pierwszy dzień świąt wieczorem pojechał sam „napić się z kumplem”. Żeby odreagować. Nigdy wcześniej nie było takich sytuacji. Wrócił rano, bo „przecież do nas taksówki są drogie”.

Drugi raz zaniepokoiłam się w ferie. Mieliśmy jechać z dziewczynkami do przyjaciół, w góry. To był nasz coroczny rytuał. Ostatniego dnia przed wyjazdem, on nagle odebrał telefon. Niby od wspólnika. Mają dramat, nie może jechać, będą gasić pożar. Pojechałyśmy same. Ale coś już mi nie dawało spokoju. Poprosiłam przyjaciółkę, żeby sprawdziła czy on jest późnym wieczorem w domu. Podjechała do nas– dom zamknięty na cztery spusty, w oknach ciemno. Na podjeździe nie było jego samochodu.
Zadzwoniłam do wspólnika. „Ale my mamy wolne” zdziwił się.

Mąż nawet się nie tłumaczył…

„Zakochałem się, chcę rozwodu” stwierdził. To był ranek, chwilę później jechałam z córkami na narty, musiałam był miała, uśmiechnięta, udawać, że nic się nie stało. Ledwo dotrwałam do nocy.

Popełniłam pewnie błąd, po kilku dniach znalazłam ją na Facebooku, napisałam do niej. Czy wie, że on ma rodzinę, córki go uwielbiają. Tak jakby to ona była winna, że mnie zdradził. Wtedy nawet mi nie odpisała. Złożyłam pozew o rozwód, on przeniósł się do pokoju na dole. Nie wyprowadzi się, to też jego dom. Kolejne tygodnie to było dla mnie piekło. Myślałam o wyprowadzce, ale adwokatka poradziła, żeby tego nie robić. Schudłam 10 kg, włosy wypadały mi garściami, zaczęłam mieć napady paniki. Dopiero po czterech miesiącach wygrałam ważny przetarg, musiałam się skupić, działać. Obudziła się we mnie moc.

I on nagle przyjął postawę zbitego psa. Nagle ocierał się o mnie w drzwiach łazienki, próbował mnie przytulać, wyznawać miłość. On nie wie, co ma zrobić, jest rozdarty. Kochałam więc jeszcze wtedy, więc raz uległam- mieliśmy seks. Potem powiedziałam stanowczo, że nigdy więcej, odpychałam go, ale on wciąż był blisko.

Wtedy napisałam do niej drugi raz. Żeby go już sobie wzięła, dlaczego nie chcą razem mieszkać. Napisałam też o tym, co on robi. Jak się wobec mnie zachowuje.

Na tę wiadomość już odpowiedziała. Okłamuję ją, chcę zniszczyć jej związek, przecież on się nie wyprowadza, bo grożę, że zabije dzieci, poza tym to ja powinnam się wyprowadzić, bo oni chcą zamieszkać w tym domu. Moim domu.

Do tej pory nie mogę uwierzyć, że można tak strasznie kłamać. Obie byłyśmy idiotkami. Ona wciąż jest. W końcu zamieszkał z nią, ja mam go spłacić. Do tej pory, kiedy przychodzi po dzieci mówi, że wciąż mnie kocha, tęskni, żałuję.
Ale teraz już nawet mi się nie chce do niej pisać.
Kiedyś i tak zobaczy. Zrozumie, że mówiłam prawdę.