Go to content

Czy przyrzekał jej, że odejdzie od żony? Nie. A żonie przecież przysięgał w kościele nawet

fot. gpointstudio/iStock

Zosia jest rozwódką. Uciekła od męża chorego psychicznie, który przez lata zgotował jej piekło. Po 9 latach Zośka jest nadal piękna. W kwiecie wieku. Pewna siebie, silniejsza. Miała dwa poważniejsze związki. Trzeci właśnie się kończy. I, do jasnej ciasnej, nie wiem czemu taka fajna i ciepła dziewczyna tak źle trafia. Jej historię poznałyśmy w tekście „Zapomniałem Ci powiedzieć, kotku, mam żonę.” Czemu tak fajna i ciepła dziewczyna tak źle trafia?, czas na ciąg dalszy.

Z Panem nr 3 Zośka miała niezły rollercoaster

W dzień jego wyjazdu jej pościel jeszcze nimi pachniała, jej ciało drżało od jego dotyku, tylko głowa jakoś natrętnie mówiła coś innego. Gdy zamknął drzwi nie przypuszczała, że ona już do niej nie zawita. Ale czego miała się spodziewać skoro nic jej nie obiecywał? Czy przyrzekał jej, że odejdzie od żony? Nie. A żonie przecież przysięgał w kościele nawet.

Poza tym cały fejsbuk trzymał kciuki, gdy wrzucił pewnego dnia ich wspólne zdjęcie. Zośka nie mogła mieć pretensji, bo i o co? O namiętność chwilową i brak deklaracji? O wspomniany pozew, który być może nigdy już został złożony? O jego przeszłość, która go wołała, choć twierdził, że chce się od niej odciąć? O nic nie mogła mieć żalu. On przecież był fair. Głowa to rozumiała, tylko serce jakoś nie…

Pan nr 4 „Nie zasługuję na Ciebie”

Serce powoli się uspokajało. Biło równomiernie, bez przyspieszeń. Nawet usta wykrzywiały się w uśmiechu. Zośka uciekła w pracę i remont mieszkania. Co z tego, że wynajmowanego. Chciała stworzyć wokół siebie nową przestrzeń, zrobić aktualizację swojego wewnętrznego oprogramowania. Mężczyzn nie było na horyzoncie. Czuła spokój. Czuła go nawet, gdy w sklepie budowlanym podszedł do niej on, pracownik obsługi, który pomógł jej wybrać farby i cegłę ozdobną do salonu. Czuła spokój, gdy podawała mu dane do dostawy. Czuła spokój, gdy jej fachowiec ją wystawił i ten człowiek właśnie uratował jej remont i za drobną opłatą pomalował jej ściany, położył cegłę, złożył nowe meble i wytapetował przedpokój.

Kiedy poczuła znaną sobie radość? Gdy wpadł na kawę niby przypadkiem, ale przy drugiej butelce wina przyznał, że zrobił to celowo. Rozmawiali do rana. Na pożegnanie nieco dłuższe przytulenie. Na drugi dzień żadnego SMS-a. Ten przyszedł po kilku dniach z podziękowaniem za pyszną zapiekankę, jaką zrobiła na szybko. Zośka, choć serce przyspieszyło, wcisnęła hamulec. Nie odpisała od razu. Nie zagadywała. Nie sprawdzała go na fejsie. Uznała, że ta znajomość ma płynąć własnym tempem. Nawet do Anki nie dzwoniła, a ta była zawsze o wszystkim informowana. Po kilku tygodniach spotkali się ponownie. Tym razem pocałował ją w polik. Dalej się nie posunął, bacznie ją obserwując. Ku jej zaskoczeniu zaprosił ją na swoje urodziny, co dla jego bliskich było szokiem. Od kilku lat był sam i zarzekał się, że będzie. Grono przyjęło ją serdecznie, trzymało za nich kciuki i po cichu szeptali jej do ucha, że musi być wyjątkowa, skoro po tylu latach kogoś przyprowadził. Potem zabrał ją na wesele do swojej kuzynki. Następnie przedstawił rodzicom. Zośka pamięta błysk w oczach jego matki i jej wyszeptane słowa: „Synu, nie schrzań tego”. Nie robiła sobie nadziei, była spokojna, wszystko układało się po kolei. Wspólne wakacje z jego przyjaciółmi, grill, imprezy. Złapał świetny kontakt z Zuzią. Życie biegło swoim rytmem, tak jakoś naturalnie.

Byli razem, choć on nigdy nie przebąkiwał nic o przyszłości. Nie czekała na ślub, na poważne deklaracje, jednak liczyła, że znaczy w jego życiu coś więcej, niż tylko weekendowa dziewczyna. To był jedyny szkopuł tej znajomości. On chciał mieć tydzień dla siebie. Dla niej był weekend. Nie przekraczała tej linii, ale czuła niepokój, tym bardziej, że podobne słowa jak jego matka powiedział kiedyś po pijaku jego najbliższy przyjaciel: „stary, nie spierdol tego tym razem, ok?”. Na ostatnim, jak się okazało, ich wspólnym grillu. Nie dzwonił do niej przez cały tydzień. Nie chciała się narzucać, więc też nie wydzwaniała. W drugim tygodniu napisała wiadomość, którą odczytał po dwóch dniach. Zośka szalała, nie spała w nocy, nie jadła, myślała, co zrobiła nie tak. Córka, już nastolatka, pocieszała jak mogła, patrząc na smutne oczy matki. Zośka była na łączach z jego najlepszym kumplem, który też nie wiedział, o co chodzi. Sam nawet sprawdzał, czy w grę nie wchodzi druga kobieta, problemy zdrowotne czy finansowe. Gdy jego samego pytał, czemu Zośki nie zaprasza, ten tylko milczał. Gdy ona sama, nie wytrzymując napięcia, w pewną sobotę pojechała do niego, by usłyszeć cokolwiek, powiedział jej tylko: „Ja na ciebie nie zasługuję ” i zostawił ją na ganku bez wyjaśnień. Stała tak kilka minut, potem czekała dwie godziny na schodach mając nadzieję, że może go złamie i on do niej wyjdzie. Nie wyszedł. Nie pomógł przyjaciel, który przyjechał i wyzywał go od pojebanych debili, że taką kobietę wypuszcza z rąk.

Odjechała, coś w niej pękło. Przez kilkanaście tygodni znów tryb „robot” – pić, jeść, pracować, spać. Do obecnej chwili nie wie, dlaczego on tak bezceremonialnie wyrzucił ją ze swojego życia. Z jego kumplem Zośka przyjaźni się nadal, już o nim nie rozmawiają. Dziś ona urządza nowe mieszkanie, które kupiła na kredyt, wzięła psa ze schroniska, wolne chwile spędza z córką. Jej serce znów bije miarowo. Ona sama na nic nie czeka, bo i po co, skoro ten, którego chyba kochała tak naprawdę na nią nie zasługuje?