Go to content

„Co ja miałam w głowie?”. Jak dobrze, że dziś jesteśmy mądrzejsze o te rzeczy, których drugi raz, a już na pewno trzeci, nie zrobimy

"Co ja miałam w głowie?". Jak dobrze, że dziś jesteśmy mądrzejsze o te rzeczy, których drugi raz, a już na pewno trzeci, nie zrobimy
Fot. iStock/ LaraBelova

Tak wiem, że często mówimy, że niczego, co w życiu zrobiliśmy, nie powinniśmy żałować. Bo to doświadczenie, lekcja – bla bla bla.

I ok, może faktycznie nie żałujemy. Ale zdarza się, że myślimy: „nigdy więcej”. Spróbowałam raz i już drugi nie dam się na nic takiego namówić, wciągnąć, czy podjąć identycznej decyzji. „Co ja u diabła miałam w głowie” – ciśnie się nam na usta. Są takie rzeczy, które wywołują w nas dziki rechot, ale też te o których pamiętamy ku przestrodze.

Ja na przykład wybierając się do fryzjera zawsze pamiętam, że RAZ, jeden JEDYNY raz pozwoliłam sobie włosy pofarbować na blond i z pewnością tej decyzji nie powtórzę. Podobnie jak zjedzenia larwy. Było, zdarzyło się, dziękuję za uwagę. Przynajmniej wiem, co mówię. Ohyda.

No więc są rzeczy, których doświadczyłyśmy i… na tym doświadczeniu poprzestańmy, bo lekcja, jaką wyciągnęłyśmy, wystarczy nam na długie… bardzooo długie lata. Zrobiłam szybką sondę wśród koleżanek i okazało się, że każda z nas ma na swoim koncie coś, co zrobiła, a dziś myśli: „I po co mi to było”.

Wakacje all inclusive

Ja osobiście do włosów blond, zjedzenia larwy dorzucam wakacje all inclusive. Daliśmy się namówić, pojechaliśmy i… po jednym dniu wiedzieliśmy, że to kompletnie nie dla nas. No ale się zdarzyło, dziś jestem mądrzejsza o to, jak nie chcę spędzać czasu wolnego. Pewnie podobnie ma ktoś, kto nienawidzi namiotu i raz w życiu dał się jednak namówić.

Randka z nieznajomym

„Raz kozie śmierć” – pomyślała przyjaciółka, a później długo te słowa wypluwała za siebie. Bo nie dość, że gość mały i gruby, bo wcześniej wysłał jej zdjęcie swojego kolegi, to do tego lekko psychopatycznie wystawał u niej pod oknem domu do późnych godzin nocnych. Dzisiaj nie podaje swojego adresu, nie pozwala się odprowadzać i umawia się dopiero po rozmowie na skypie – z włączoną kamerą.

Pierwszy seks

Koleżanka mówi: „Nie z tym, nie w tym kształcie i nie w tych okolicznościach”. Trudno było pytać, co z tych trzech rzeczy było najgorsze: on, kształt czy okoliczności… Ale tak, cóż. Idealny pierwszy raz nie zawsze jest nam dany. Najgorsze, że akurat tego błędu drugi raz popełnić się nie da… Tu się raczej kijem rzeki nie cofnie. Ale niesmak pozostaje… Za to seksu w samochodzie powtarzać nie trzeba, lepiej wozić zawsze miły koc w bagażniku.

Szukanie byłego na Facebooku

Komu social media nie rozwaliły związku, a przynajmniej nie zachwiały nim u podstawy? Ile to miłości starych się odnalazło, także tych, o których zapomnieć byśmy chcieli. A ile my z ciekawości znaleźliśmy i… nie zawsze wyszło to nam na dobre. Bo się okazało, że albo: „rety, jak ja mogłam z nim być” albo: „o matko, jak ja mogłam go zostawić”… Cóż. Czasami warto powstrzymać ciekawość.

Dieta jakakolwiek

Nigdy w życiu żadnej diety. Czy ty białkowej, czy bezglutenowej, czy warzywnej czy diabli wiedzą jakiej. Kto raz spróbował – no dobra, może nie raz, ten tym bardziej wie, z czym to się je, a raczej z czym nie je. „Daj spokój, szkoda czasu, zdrowia i nerwów” – mówi przyjaciółka. Na co to komu, i ta przytyjesz i tak, nie ma diety idealnej, że cyk i już po krzyku, a kilogramy nigdy nie wrócą.

Kupowania za małych rzeczy

Znacie to? Tę piękną sukienkę z przeceny, której nie ma w twoim rozmiarze. Ale właściwie to przecież okazja, żeby ją ubrać nadarzy się za miesiąc, a za miesiąc, to już zdołacie się w nią wcisnąć. I… nigdy się nie wciskacie… A kieca wywołuje w was tylko nieustanne poczucie winy, ze ZNOWU się nie udało. A jak już jesteśmy w temacie ubrań, to redakcyjna koleżanka zgodziła się kiedyś pod wpływem nacisków telemarketera na przesłanie jej majtek. Tyle, że gacie okazały się wielkie, a ona dostawała je rzez dwa lata co kwartał. Skończyło się, jak zmieniła adres. Także uważajcie, co kupujecie.

Imprezy bezalkoholowej

A zwłaszcza sylwestra, na który zdecydowała się jedna z moich znajomych. Na pytanie – jak było, padło tylko – a jak myślisz. Co tu dużo myśleć. Są imprezy, jest towarzystwo, które na trzeźwo trudno znieść. Bywa. Podobnie, jak się człowiek da namówić na imprezę w nieznajomym gronie. I nie dość, że wpada w dżinsach, gdy wszyscy elegancko w kiecach i garniturach, to jeszcze wieje nudą tak, że masakra, a wyjść po pół godzinie za bardzo nie wypada.

Wysłanego SMS-a

Którego nigdy wysłać nie powinniście. Ale to impuls, chwila, no i nie ma co ukrywać – spora dawka alkoholu otwierają w nas ogromne pokłady szczerości i wylewności, o których niekoniecznie chcemy pamiętać kolejnego dnia. Ja sobie mówię: „Dobra wyślę jutro” i od bardzo długiego czasu ta metoda się sprawdza, bo jutro nigdy nie nadchodzi – na szczęście. Co innego, jak bywamy wylewni face to face, zwłaszcza przy teściowej, której zdolności manipulacyjnych na początku nie jesteśmy świadome i zwierzamy się jej z bardzo osobistych rzeczy…

Dorzucić by się mogło źle wybrane studia, byłego męża, fałszywych znajomych, fatalnej pracy. Ach, pewnie każda z nas jeszcze być coś do tej listy dodała. Na szczęście mamy to już za sobą. Cóż, niestety niektórych rzeczy cofnąć się nie da, ale na szczęście nie trzeba ich już powtarzać. I tego się trzymajmy. 🙂