Go to content

„Aaaa, no co mnie podkusiło?”. Nie zasłaniajcie oczu, sprawdziłyśmy, o co chodzi z podpaskami wielorazowymi!

Fot. Archiwum prywatne

Wiedziałam, że tak będzie… To znaczy nie wiedziałam,  ale mogłam to przewidzieć. Gdy raz podkusi cię, żeby wypróbować coś dziwnego, na pewno na tym się nie skończy… i tak po teście kubeczka menstruacyjnego, stałam się dumną posiadaczką… podpasek wielorazowych.

Ale jak to? – podrapała się głowie moja mama i przetarła oczy ze zdumienia, zaczynając snuć swoją opowieść o swoich czasach i nieśmiertelnej ligninie… Więc spieszę uprzedzić, że „wielorazówki” nie mają z ligniną nic wspólnego.

Będzie do bólu obiektywnie. Bez zbędnej histerii (ojej, ojej, fuj to brudne) i nadmiernych zachwytów. Na wieść o teście nie wpadałam w panikę, choć sama bym pewnie sobie podpasek wielorazowych nie kupiła. Nie przerażała mnie również wizja prania, bo mam na swoim koncie bardzo udany eksperyment z pieluchami wielorazowymi dla dzieci.

Wyposażona w dumne przeświadczenie, że jestem już bogatsza o doświadczenie pieluchowe, podjęłam rzucone przez Drogeria Ekologiczna wyzwanie. Ale zanim opowiem wam o wielorazowych odczuciach, garść wiedzy.

Jeśli uważasz, że pranie jest fuj – przeczytaj

Sama wielokrotnie odtwarzałam ten argument w głowie, dopóki nie uświadomiłam sobie jednego… ile razy w trakcie miesiączki piorę i przepieram brudną bieliznę, piżamę, plamy z prześcieradła itepe, itede. Wszystkie to robimy (no chyba, że jesteśmy szczęściarami, które całą swoją miesiączkę „przelecą na wkładce higienicznej…). Poplamionej bielizny nie wyrzucamy przecież z założenia do kosza… i w przepieraniu podpaski wielorazowej również nie czyhają na nas gorsze doznania. Ale o tym później…

Wielorazowa, czyli jaka?

Okazuje się, że w podpaskach wielorazowych można dosłownie przebierać – i nie  mam tu na myśli wyboru najładniejszego obrazka.

Fot. Archiwum prywatne

Fot. Archiwum prywatne

Oprócz wyboru producenta, wzoru trafiamy na wybory bardziej pragmatyczne – rozmiar i materiał, z którego została wykonana warstwa chłonna podpaski. Tutaj nie ma jednego słusznego wyboru, a jedynym sposobem, by wybrać najlepszy dla siebie typ, to wypróbować. Dlatego przy pierwszym zakupie „na próbę” najlepiej zdecydować się na jedną z każdego rodzaju.

Muszę przyznać, że podpaski mają naprawdę zaskakująco dobrą chłonność, jednak wierzchnia tkanina sprawia, że „odczucia” są zdecydowanie inne.

Do wyboru są trzy rodzaje wierzchnich tkanin: mikropolar, bambus oraz coolmax. Ja zostałam zdecydowana fanką mikropolaru i coolmaxa.

Mikropolar nieco dłużej wchłania wilgoć, natomiast lepiej ją izoluje. Najmniejsze uczucie suchości miałam w przypadku bambusa – ten wariant polecałabym na drobne plamienia i tzw. ostatnie dni okresu. Coolmax uplasował się w pośrodku – dość szybko absorbuje wilgoć i nie wypuszcza jej jak bambus – można więc uznać, że to wariant najbardziej bezpieczny 😉 .

W środku znajdują się dwie warstwy chłonne. Zewnętrzna część podpaski wykonana jest z specjalnie laminowanej tkaniny – dzięki czemu nie przemaka i pozwala na dostęp świeżego powietrza.

Tkaniny:

Mikropolarek

Fot. Archiwum prywatne

Fot. Archiwum prywatne

Coolmax

Fot. Archiwum prywatne

Fot. Archiwum prywatne

Bambus

Fot. Archiwum prywatne

Fot. Archiwum prywatne

Rozmiary:

Fot. Archiwum prywatne

Fot. Archiwum prywatne

Jak wyglądają podpaski?

Zobaczcie kilka modeli, które testowałam (wszystkie modele i rozmiary to podpaski marki Soft Moon).

IMG_4019 IMG_4018
IMG_4022 IMG_4021
IMG_4017 IMG_4016
IMG_4025 IMG_4024

Nie daj się zaskoczyć, czyli chwila grozy

Na pewno musicie przyzwyczaić się do dwóch rzeczy: TEGO, pierwszego momentu (jak to nazwała z uciechą moja zaprawiona w boju koleżanka) i faktu, że (stety lub niestety) wielorazowe podpaski nie mają kleju. Dobrze trzymają się na bieliźnie, natomiast wiele zależy również od tego czy same majtki są zwyczajnie dobrze dopasowane do naszego ciała.

PRANIE

Według instrukcji, zużytą podpaskę należy przepłukać zimną wodą i wrzucić do wiaderka z wodą, gdzie razem z innymi przyjaciółkami poczeka na pranie. Ja jednak, akurat to tego zalecenia się nie stosowałam – podobnie jak w przypadku pieluch. Nie mam miejsca na wiaderka, ani na tyle dużego zapasu podpasek, by organizować specjalnie dla nich „domową” procedurę.

Wystarczy dokładnie wypłukać podpaskę (przeprać ręcznie), pozwolić jej wyschnąć (lub nie, jeśli akurat szykuje się nam pranie) i dorzucić do automatu razem z innymi ubraniami. Możecie zakupić specjalny antybakteryjny dodatek do prania (koszt nieduży, bo ok. 20 zł, a preparat jest bardzo wydajny). Dalsze losy podpaski są oczywiste – pierzemy, z resztą prania. I już.

Schną szybko – u mnie na zwykłej suszarce wyschły przez noc. Bardzo ważne, żeby nie układać podpasek na grzejnikach! Ponieważ może to spowodować roztopienie i zniszczenie laminatu –  wtedy produkt straci swoje właściwości, czyli: nieprzemakalność i odpowiednią cyrkulację powietrza.

Co z zużytą podpaską, gdy jesteś poza domem?

Spokojnie, choć perspektywa noszenia jej przy sobie nie napawa optymizmem, to w rzeczywistości, wcale nie jest źle. Można zakupić specjalny nieprzemakalny woreczek, a po zwinięciu podpaska jest malutka i dość dobrze zabezpieczona. Można ją zawinąć korzystając z napów. O tak:

IMG_4007 IMG_4008 IMG_4009

Używać czy nie?

Po dwóch cyklach testowania mam kilka cennych (a jakże) wniosków i spostrzeżeń.

Czy podpaski wielorazowe są dla każdego – i tak, i nie. Z pewnością lepiej je oswoić, zamiast robić ogromną rewolucję, ale do rzeczy:

– pranie, którego najbardziej się bałam (pewnie nie tylko ja) – nie jest żadnym problemem, to bardziej kwestia uprzedzeń, które hodujemy w głowie na wszelki wypadek,

– podpaski są bardzo eko – EKOlogiczne i EKOnomiczne,

– genialne dla kobiet o skąpych miesiączkach i na koniec okresu (tu nie odczujecie żadnej różnicy),

– bardzo komfortowe – o niebo przyjemniejsze w kontakcie od klasycznych jednorazówek,

– „suchość” – wiele zależy od tego czy miesiączki mamy skąpe czy obfite, dla mnie różnica jest niewielka w porównaniu z klasyczną podpaską jednorazową (uprzedzam, że nie korzystam ze środków z siateczką typu „dry” tylko z bawełnianą powłoczką – to dla mnie zło wcielone i gwarancja infekcji intymnej).

– wygląd – jupi! Nie zostają żadne plamy, nie miałam problemu z dopraniem podpasek

– pożegnania – tak, musicie pożegnać swoje „straszne gacie” – czyli te, które już dawno trudno nazwać chociażby majtkami. Też mam takie, zostawione na te dni, wyciągnięte, przyduże, nienadające się do niczego innego, jak do dobicia okresową plamą. Przy wielorazówka bielizna musi być dobrze dopasowana. Kropka.

Czy u mnie zostaną?

Zastanawiam się nad zakupem małych wkładek. Podpaski zostają, jednak nie na cały okres. W moim przypadku, przy dość bogatych miesiączkach, największym wyzwaniem była logistyka (czasem w ciągu pierwszych 2-3 dni biegam co 30 minut do toalety), z jednorazówką jest ciut mniej zachodu. Natomiast na pewno zostają jako zabezpieczenie do kubeczka menstruacyjnego i do używania „po 3. dniu”. Sprawdziły się całkiem dobrze i kiedy pokonałam już wewnętrzny opór, nie odczuwałam żadnego dyskomfortu. Więc jeśli można bardziej naturalnie, przyjaźnie dla środowiska i taniej – to dlaczego nie?

Fajny gadżet, warto wypróbować!