Go to content

A jeśli już nigdy nie przeżyję romansu? Nie doświadczę wielokrotnego orgazmu? Nikt się za mną nie obejrzy?

kobieta z walizką w płaszczu i kapeluszu
fot. Pexels/Cottonbro

Czy to możliwe, by kobiety przechodziły tzw. kryzys wieku średniego? On przecież zwyczajowo przypisany jest do mężczyzn! W stereotypowym obrazku wygląda to mniej więcej tak: facet dmucha na torcie 40 świeczek, a następnego dnia wraca do domu z kluczykami do sportowego samochodu i cały w nowych (młodzieżowych) ciuchach. A potem jeszcze zapisuje się na siłownię i pakuje na niej przynajmniej cztery razy w tygodniu. Oczywiście w tym czasie w ogóle nie rozmawia z żoną o swoich emocjach. Nie zdradza obaw, że życie ma już z górki.

Ona więc patrzy na niego zdumiona, ale wcale nie próbuje go zrozumieć. Czasem tylko podśmiewa się z jego zmiany stylu życia. Opowiada koleżankom ze śmiechem, że jej „stary” nagle zaczął chodzić do barbera i zmówił catering z dostawą do domu, by zrzucić piwny brzuszek. A potem już nie jest jej do śmiechu, bo mąż odchodzi do kochanki. Oczywiście młodszej blondynki ze sztucznymi piersiami i wargami przypominającymi do złudzenia uśmiech karpia. Dobra, tak wygląda nudny stereotyp.

A jak wygląda rzeczywistość po czterdziestce?

Czy my też przeżywamy „kryzys wieku średniego”? Mówiąc szczerze, ja byłam zdumiona, bo mnie to dopadło.  Nie dokładnie po czterdziestych urodzinach. Ale po czterdziestych drugich. Nagle! Szok, bo to powinno złapać mojego faceta. A on był zupełnie na luzie. To ja miałam ścisk.

Wszystko zaczęło się niestety od tego nieszczęsnego samochodu. Któregoś dnia pomyślałam sobie: „A więc to tak… Minęła połowa mojego życia, a ja rozbijałam się różnymi autami, ale jednak nigdy, absolutnie nigdy nie pozwoliłam sobie na samochód marzeń, czyli taki, który ma te wszystkie niepotrzebne bajery. Zawsze kupowałam używańce. Zawsze w kolorze, który nie do końca mi pasował. A teraz nagle zapragnęłam podjechać do salonu i wybrać sobie model, który pachniałby jeszcze fabryką. Czy ja oszalałam? Czy którakolwiek kobieta miała takie marzenie po czterdziestce?

Dopadły mnie myśli o starzeniu się

Fot. iStock/Tinatin1

Uwaga, smutna. Ale nie zmierzam jej lukrować. Dotarło do mnie, że zmarnowałam swoją urodę. Nie miałam czasu przez ostatnie dziesięć lat błyszczeć. Nie miałam czasu stroić się do pracy, robić sobie fantastyczne paznokcie i fryzury. Biegałam na spacer z psem w dresie, a do pracy szłam w dżinsach i jakieś mniej lub bardziej fajnej bluzce. A przecież to były najlepsze lata dla mojej urody. Dziś już nie mam szans wyglądać tak dobrze, jak kiedyś mogłam. Kurczę, to przykre. I nie mam zamiaru cię w tym momencie pocieszać, że obecnie kobiety po pięćdziesiątce wyglądają jak te po trzydziestce. Nie lubię takiego gadania. Wolę szczerość.  Oczywiście, wiem, że mogę się starzeć z godnością i urokiem. Ale jednak to nie to samo, co błyszczeć na maksa i po bandzie!

Pamiętam też takie moment, kiedy szłam z córką do kawiarni i czułam, że patrzę się na nas faceci. Przyrzekam, że dobrą chwile mi zajęło, zanim uświadomiłam sobie, że oni nie oglądają się za mną, ale za moją wówczas 18-lenią córką. Nie, nie poczułam zazdrości. Bo to przecież jest moja piękna ukochana córka. Ja po prostu poczułam się dziwnie i ten moment mocno uświadomił mi, że niedługo będę musiała ze sceny zejść, by ustąpić na niej miejsca tej młodej kobiece – córce. Taka jest kolej rzeczy. Tak działa natura…

Przyznaję jednak, że całkiem kiepskie uczucia budziła też we mnie myśl, że już najprawdopodobniej nigdy nie przeżyję fantastycznego romansu. Takiego, co odbiera dech w piersiach. Takiego, co budzi wielokrotne orgazmy. Pewnie czujecie sprzeciw, gdy czytacie te słowa. Ale wystarczy wejść na Tindera, by zobaczyć, jak wyglądają polscy czterdziestolatkowie. Byłam i powiem wam, że większość przypominała mi mojego ojca. Sorry, ale nie wyobrażam sobie z nimi płomiennego romansu. Ja też już nie jestem w formie życia, mówiąc szczerze i żeby było sprawiedliwie.

A potem poszłam w góry z przyjaciółką

Spakowałam plecak – jak zawsze. To znaczy, mówiąc szczerze, ja nie chodziłam w góry już od dziesięciu lat. Dobra, od piętnastu! Ale bardzo liczyłam na to, że nic się nie zmieniło. Poszłam i mniej więcej w połowie podejścia byłam zszokowana, w jak beznadziejnej kondycji jestem. Zadyszka – level hard! Chciałam porzucić w krzakach gdzieś plecak. Chciałam położyć się i udawać, że myślę o niebieskich migdałach. A tak naprawdę myślałam, że nie dojdę. Jedyną nadzieją była dla mnie Irena Wielocha (Kobieta Zawsze Młoda), która w wieku 65 lat postanowiła zapisać się na siłownię, by zadziwić formą młodszych od siebie.

Jak jest teraz, przed pięćdziesiątką?

zmarszczki

Fot. iStck / gilaxia

Takie mniej więcej rozkminy męczyły mnie około czterdziestych drugich urodzin. Od tego momentu minęło sześć lat… i co? Powie, wam, że czuję się fantastycznie. Dzielnie przebrnęłam przez moment pogodzenia się z tym, że najprawdopodobniej jestem na półmetku. Z wielkim zainteresowaniem patrzę na to, jak moja córka błyszczy na samym środku rodzinnej sceny. Chętnie jej to miejsce ustąpiłam. A ja? Nie martwi mnie już bak romansu, bo jednak jest we mnie coś z marzycielki i liczę na to, że cuda się zdarzają. Coraz więcej przyjaciółek opowiada mi o takich pełnych spełnienia przygodach, a  niektóre z nich naprawdę zbliżają się do pięćdziesiątki.

Na koniec powiem wam, że po półmetku kobietę czeka naprawdę kilka fajnych przygód. Pod warunkiem, że się nie podda i nie popadnie w stagnację. Mnie najbardziej kręci rozwój osobisty, więc poszłam na nowe studia. Natomiast moja koleżanka Dominika na działce wybudowała dwa ule i kompletnie dla tych pszczół oszalała. Klaudia zaś kupiła i wyremontowała dom na Warmii, do którego zaprasza co weekend przyjaciół na wspólne gotowanie. Agnieszka właśnie organizuje wyjazd na Islandię, by zobaczyć zorzę. Moje przyjaciółki po czterdziestce idą dalej przez życie jak burza. Gdy o nich myślę, uśmiecham się.

Jeśli więc i ciebie kiedyś dopadnie kryzys wieku średniego,  spróbuj się z nim trochę poukładać, a potem… zapewniam cię, że wjedziesz na szeroką wygodną drogę. Mniej na niej wybojów. Mniej nieprzyjemnie zaskakujących niespodzianek. Jest spokojniej, mądrzej i naprawdę kolorowo.