Jakiś czas temu siedziałem w jednej z gdyńskich kawiarni, czekając na osobę, z którą miałem się spotkać, i napawałem się obecnością ludzi, gwaru, przyglądałem się osobom siedzącym po sąsiedzku. Lubię to, lubię przyglądać się obcym ludziom i dopisywać sobie w myślach ich życiorysy.
No więc siedzę sobie w kawiarni, a po sąsiedzku cztery koleżanki – przyjaciółki, w wieku mniej więcej trzydziestu lat. Ubrane od stóp do głów w Pradę, Miu Miu, Dolce&Gabbana – kompletnie nic oryginalnego, zero zwariowanych akcentów, ani pół góralskiego serdaka, żadnych kamizelek na drutach czy torebki po babci.
Ciuchy nowe, jakby wyjęte z magazynu stylistów amerykańskiego serialu. Po jakimś czasie doszła do nich piąta przyjaciółka, natchniona w wersji new age – miała na sobie wszystko hindusko-afrykańskie łącznie z toną koralików i chust wyszperanych w india shopie.
Zaczęły kompletnie nieinteresującą rozmowę o niczym… Jak to zwykle bywa, gdy spotykamy się z kimś, kogo długo nie widzieliśmy, relacjonowały, co u nich słychać, jak się mają itd. Interesująco zaczęło być dopiero, gdy dziewczyna z india shopu stwierdziła, że Marek jest jej przyjacielem. I tylko przyjacielem. Wystylizowane panie podzieliły się na dwa obozy. Dwie twierdziły, że tak być nie może, bo przyjaźń między facetem a kobietą jest niemożliwa i i tak za jakiś czas wylądują w łóżku albo, w najczarniejszym scenariuszu – połączy ich uczucie. Pozostałe dwie doszły do wniosku, że skoro to tylko przyjaźń, to on na pewno musi być gejem! Zupełnie nie rozumiem skąd przypuszczenie, że to Bogu ducha winny Marek ma mieć inną orientację, a nie ich koleżanka. Może to ona woli dziewczyny? 😉 A tak już zupełnie serio… może po prostu rzeczywiście są przyjaciółmi. Bo przecież przyjaźń między mężczyzną, a kobietą istnieje, prawda?
Miałem przyjaciółkę. Trzymaliśmy się razem od dziecka. Nigdy nie połączyło nas nic więcej poza przyjaźnią. Nie wylądowaliśmy razem z łóżku. To była osoba, do której mogłem zadzwonić w środku nocy, że mam problem, a ona ruszyłaby mi na pomoc. Wspieraliśmy się wzajemnie w dążeniu do swoich celów, pomagaliśmy sobie, mogliśmy rozmawiać o absolutnie wszystkim… do czasu, aż Kasia wyszła za mąż. Bartek, którego zdecydowała się poślubić – delikatnie powiedziawszy, nie przepadał za mną. Nie był w stanie pojąć naszej przyjaźni. Zrobił wszystko, co tylko był w stanie, żeby tę przyjaźń zabić. Nie do końca mu się udało… przyjaźnimy się nadal. Chyba? Bo… od lat nie mam z Kasią żadnego kontaktu, tylko dlatego, że on sobie tego nie życzy i zabronił jej się ze mną kontaktować.
Wśród moich znajomych również panuje przekonanie, że przyjaźń między mężczyzną a kobietą jest niemożliwa. Najczęściej pada sugestia, że zawsze prędzej, czy później któraś ze stron zacznie czuć coś więcej. Gdy druga strona tych uczuć nie odwzajemni – pojawia się rozczarowanie, frustracja, która bywa początkiem końca przyjaźni. Równie często pada sugestia o podtekście seksualnym takiej znajomości. Niezależnie od tego czy para wyląduje w łóżku, czy też nie, daj Boże jedna ze stron będzie chciała, a druga nie – to nie wróży nic dobrego, a tym samym taka przyjaźń z góry skazana jest na niepowodzenie.
Wypytywałem zawzięcie i niemal nikt nie był w stanie wskazać mi przyjaźni damsko-męskiej, która trwałaby latami i przez cały ten czas pozostawałaby wyłącznie przyjaźnią.
A Wy – macie takie doświadczenia? Wierzycie w przyjaźń damsko-męską? A może same przyjaźnicie się z facetami?