Życie złudzeniami jest bardzo niebezpieczne. Tworzenie sobie „bańki iluzji”, oszukiwanie siebie i innych to ryzyko konsekwencji i komplikacji, które bardzo trudno odwrócić, strat emocjonalnych trudnych do „odpracowania”. Na pewno każdy z was spotkał na swojej drodze choć jedną osobę, uparcie wierzącą w swoją własną ”bajkę” i gorliwie przekonującą do niej innych. Choć zazwyczaj wszyscy wokół wiedzą, że taka osoba znajduje się „w swoim świecie”, większość z nas tylko z politowaniem pokiwa głowami i… odpuści.
Czym są złudzenia? W psychologii mówimy o nich jako o stosunkowo niezmiennej, fałszywej i bezpodstawnej wierze w jakąś (zazwyczaj stworzoną przez siebie) rzeczywistość. Często mówimy „nie rób sobie złudzeń”, bądź realistą, ale nasze słowa nie odnoszą skutku: ten, kto żyje iluzją, odrzuca wszelkie logiczne argumenty, nie przyjmuje do wiadomości faktów, nie da się przekonać. Wie lepiej.
W skrajnych przypadkach miłośnicy złudzeń popadają w paranoję. Często charakteryzuje ich podejrzliwość, selektywne postrzeganie innych, brak tolerancji, a nawet wrogość w stosunku do nieznajomych, czy paranoiczne „udowadnianie” swoich podejrzeń. Ale najczęściej, w naszym najbliższym otoczeniu, mamy do czynienia z wydawałoby się niegroźnym typem złudzeń, które najbardziej komplikują życie.
Złudzenia co do własnej osoby
Małgosia jest przekonana, że fantastycznie daje sobie radę w pracy na stanowisku, które całkiem niedawno objęła. Mocno wierzy w swoje siły, sama siebie postrzega jako osobę posiadającą cechy niezbędne do bycia dobrym managerem w firmie. Przełożeni i podwładni Basi widzą sprawę całkiem inaczej, uważają, że nie radzi sobie z powierzonymi jej zadaniami, ale Basia uważa, że to wszystko przez złośliwość i zawiść o jej, nabierającą tempa karierę. Jeśli zostanie zwolniona lub przesunięta na inne stanowisko i tak będzie uważała, że spotkała ją niesprawiedliwość. Nie stać jej na autorefleksję, nie potrafi przyznać się do błędów, bo ich nie widzi. W swoim przekonaniu, jest świetna.
Basia jest z kolei przekonana, że jest fantastyczną partnerką dla swojego męża. Każdy kto stoi z boku i z tej perspektywy obserwuje parę widzi, że Basia jest apodyktyczna, nietolerancyjna, że często upokarza swojego partnera i bardzo źle znosi krytykę. Dodatkowo „ślepo” upiera się przy swoich racjach. Ale ona woli myśleć, że wina leży po stronie męża. Nie pomaga nawet terapia, Basia woli żyć złudzeniami i uważać się za pokrzywdzoną, niż założyć, że to z nią „coś może być nie tak”.
Złudzenia co do innych i naszych relacji z innymi
Pewnie znacie takie pary – są ze sobą od dawna, a wy zastanawiacie się, jak to możliwe, że ona jeszcze „nie uciekła”. Mimo, że jej ukochany to paskudny typ, ona uparcie wierzy, że a. kocha ją, b. zmieni się. c. tak naprawdę nie jest taki zły. W związku z tym toleruje zachowania krzywdzące i usprawiedliwia je.
Cóż, jeśli pewnego dnia zostanie sama, istnieje szansa, że choć upadek będzie bolesny, złudzenia rozwieją się jak mgła. W drugim przypadku, nadal będzie go bronić i uważać, że zrobiła „coś źle”, lub na rozstanie zasłużyła.
Takimi samymi złudzeniami żyją matki przekonane o wspaniałości swoich synów (choćby dopuścili się naprawdę złych czynów, one będą wierzyć w ich niewinność, choćby okazali się złymi mężami i ojcami, one będą utrzymywać, że to wina żony i niesprzyjających okoliczności, ostatecznie – ich błędów wychowawczych). Uważają, że powinny być lojalne wobec własnego dziecka, nawet kosztem szczęścia swoich wnuków.
Tworzenie sobie własnego, na pozór bezpiecznego świata, gdzie wszystko wygląda inaczej niż w rzeczywistości ma wiele przyczyn. Może być wynikiem niszczących deficytów emocjonalnych, których dane nam było zaznać w dzieciństwie. Czasem tworzymy iluzję, by wydać się kimś lepszym, bo sami nie wierzymy we własne siły, czasem oszukujemy samych siebie i bliskich by ochronić (oczywiście jedynie pozornie) ukochaną osobę przed „złym” (choć sprawiedliwym) osądem