Go to content

On uratował jej życie, ona odwdzięczyła się tym samym. Niezwykła przyjaźń taksówkarza i jego psa

Lajla i pan Dariusz. Pan Dariusz i Lajla. Nierozłączni. On siedzi na kanapie, ona obok. On idzie do kuchni, ona za nim. On śpi w domku na działce? Ona przy nim, nie ruszy się zanim pan nie wstanie. On jedzie do pracy, ona już gotowa czeka przy drzwiach. Poznajcie załogę niezwykłej taksówki.

1.

Strata (kiedyś)

– Możemy zrobić kolejną operację, ale nie daję gwarancji, że suka będzie potem chodzić– mówi weterynarz, do którego Dariusz Nazarewicz od kilku miesięcy przychodzi ze swoim owczarkiem niemieckim, Tają. Jest jednym z ludzi walczących o ukochanego psa. Ale boi się. Ropomacicze, zwichnięty staw biodrowy, anemia, teraz rak trzustki. Dwie ciężkie operacje. Weterynarz zostawia decyzję Dariuszowi, ale wiadomo, że Taja słabnie, już teraz ledwo chodzi. Nie ma właściwie prawie żadnych szans. Dziś pan Dariusz mówi: – To była walka serca z rozumem. Egoizmu z miłością, która pozwala psu odejść. Wygrało to drugie.

2.

Spotkanie

Pan Dariusz nie może spać, jest zrozpaczony. Później powie: „Nie nadawałem się do życia”. Ma wyrzuty sumienia, może podjął złą decyzję? Powinien dać suce jeszcze dzień, dwa, tydzień? Może jednak zdecydować się na kolejną operację? Z drugiej strony wie, że to nie miało sensu. Konsultował to z niejednym weterynarzem.

Tęskni za Tają, czuje, że stracił sens życia, chwilami wydaje mu się, że zwariuje. Można tak kochać psa? Można. I to wiedzą osoby, które przeżyły to samo. Już po tygodniu zaczyna przeglądać stronę schroniska dla zwierząt. Tak, jest pewien, uratuje go tylko kolejna psia miłość. Wsiada w samochód i jedzie na Paluch, to znane, warszawskie schronisko. Krąży między boksami i nagle… staje, jak wryty. Serce zaczyna szybciej bić. W jednym z boksów siedzi pies, który wygląda jak Taja. To też owczarek niemiecki, suka. Okazuje się jednak, że nie jest do adopcji, bo została odebrana właścicielce, która nie chce się zrzec praw do niej i do dwóch innych owczarków niemieckich też zabranych z interwencji. „Trzeba czekać na wyrok sądu” słyszy pan Dariusz w schronisku.

– Ludzie po takiej wiadomości rezygnują, boją się, że się za bardzo przyzwyczają, a potem okaże się, że pies nie może zostać adoptowany. Dla mnie to nie było istotne, chciałem choćby przebywać obok Lajli– wspomina dzisiaj Dariusz Nazarewicz. I dodaje: – Jeździłem do niej codziennie o dziesiątej, zabierałem ją na działkę, spacer i codziennie o 15.30 odstawiałem ją do schroniska. Wchodziła do bosku i odwracała się do mnie tyłem, była obrażona. Ale następnego dnia rano, już przed dziesiątą, na mnie czekała.

Dwa miesiące później właścicielka owczarków w końcu zrzeka się do nich praw. Lajla trafia do domu pana Dariusza i jego żony.

 

3.

Przyjaźń

Lajla jest inna niż Taja. Bardziej pewna siebie. Akceptuje obcych. Ale w domu czasem boi się żony pana Dariusza. Oboje zdają sobie sprawę, że wynika to z jej doświadczeń z przeszłości. Gdy żona pana Dariusza podnosi głos (nie na psa, tak po prostu, wystarczyło, że mówi głośniej) Lajla chowa się w innym pomieszczeniu i dopiero po jakimś czasie wychodzi sprawdzić, czy już jest spokojnie. Na początku jednak zostaje w domu bez ukochanego pana.

Któregoś dnia Lajla choruje, ma problemy z żołądkiem. Żona dzwoni do pana Dariusza i prosi, żeby podjechał i wyszedł z suką, bo znów szczeka i pokazuje na smycz.

– Szybko skojarzyła fakty, mój głos w telefonie, chwilę później mój powrót– mówi Dariusz Nazarewicz. –Gdy wyzdrowiała, po dwóch godzinach od mojego wyjścia podchodziła do stołu, gdzie leżał telefon żony i trącała go nosem. Na początku żona nie wiedziała o co chodzi, potem zaczęła się domyślać, bo sytuacja się powtarzała. Kiedyś zrobiła eksperyment i po takim znaku od Lajli zadzwoniła do koleżanki. Lajla słysząc inny głos, zaczęła dosłownie wyć do telefonu. Potem żona zadzwoniła do mnie, chwilę później Lajla już stała pod drzwiami gotowa do wyjścia.

Pan Dariusz zaczyna zabierać Lajlę do taksówki. Zawsze pyta ludzi, czy nie przeszkadza im pies.

taksówkarz i jego pies

4.

Praca

Trzecia w nocy, do taksówki pana Dariusza wchodzi mężczyzna. – Niech będzie pochwalony mówi. „To pewnie ksiądz” myśli Nazarewicz. Ale zanim ruszą do taksówki podchodzi inny mężczyzna, też chce wsiąść. „Ksiądz” zaczyna obrzucać go takimi wyzwiskami, że pan Dariusz myśli, że chyba nieliczni bandyci takie znają. Ruszają, a Lajla cały czas wpatruje się w „księdza”.

–Ugryzłaby mnie? Taka jest spokojna
–Proszę pana, ona jest skuteczna, gdyby próbował mi pan coś zrobić, owszem, zareagowałaby.

– Pięć razy  mnie o to spytał– wspomina  pan Dariusz. – W końcu nagle stwierdził, że kończymy kurs, a wcześniej chciał jechać dużo dalej. Ponieważ to był początek covidu, starałem się czyścić auto po każdym pasażerze, w miejscu, w którym siedział „ksiądz” znalazłem młotek, półkilogramowy, z dużym trzonkiem… Dziś myślę, że Lajla mnie uratowała. Zresztą tak pewnie zdarzyło się nieraz. Wystarczy, że podejdzie ktoś podejrzany, a ja otworzę drzwi bagażnika. Nic nikomu nie robi, ale wystarczy, jak spojrzy. Zauważyłem też, że jak wchodzi ktoś, kto nie wydaje się zagrożeniem, Lajla się kładzie, jest spokojna, w innym przypadku cały czas siedzi i obserwuje człowieka. Czasem biorę ją na przednie siedzenie, szelki przypinam do pasa bezpieczeństwa, niektórzy ludzie tak wolą. Choć jestem jej pewien, bo przez dwa lata naszej wspólnej pracy nigdy nie zachowała się nieprzewidywalnie. Tylko jeden raz złapała jednego faceta lekko zębami. Był pijany, załatwiał się na postoju. Zwróciłem mu uwagę, żeby poszedł w ustronne miejsce. Razem z kolegą zaczęli się ze mną kłócić, zachowywali się agresywnie. Normalnie może bym się ich bał, ale tak to podszedłem do bagażnika i go otworzyłam. Lajla wyszła i podbiegła do pana i ostrzegawczo złapała go w nagie udo, mężczyzna wciąż był bez spodni. Wystarczyła sekunda, żeby panowie zniknęli.

5.

I znów spotkanie

Zamawiam taksówkę. Dzwoni kierowca: „Czy mogę być z psem?”.

„A jakie imię?” – pytam.

„Dariusz” – słyszę odpowiedź.

„Pies Dariusz?”.

„Nie, to ja, a pies – Leila”.

„A da się Leila pogłaskać?”.

„Oczywiście”.

„To jadę”.
 Tak zaczyna się historia o panu Dariuszu, którą na swoim profilu opisał Mariusz Szczygieł, znany reporter.

To dzięki niemu świat zainteresował się Leilą i jej panem.

Gdybyście i wy chcieli ich spotkać, pan Dariusz zwykle stoi na postoju na Dworcu Południowym w Warszawie (to niedaleko metra Wilanowska).