Go to content

Helena Norowicz: „Mogę powiedzieć ludziom: „Nie rezygnujmy, nie uciekajmy”. Ile damy z siebie, tyle prawdopodobnie otrzymamy

Helena Norowicz
Screen z Facebook Helena Norowicz Fot. Kasia Ładczuk

Łamie stereotypy, jest fenomenem, którym zachwycił się cały świat. Zapraszamy was na spotkanie z Heleną Norowicz, kobietą i artystką niezwykłą, która w wieku 81 lat otrzymała – jak sama mówi – drugie życie i zadebiutowała w roli modelki, biorąc udział, między innymi, w głośnej kampanii Bohoboco.

Anna Frydrychewicz: Powiedziałaby Pani o sobie, że jest buntowniczką?

Helena Norowicz: Wie pani, na pewno nie jestem osoba pokorną. Czy jestem buntowniczką? W dobrej spawie tak. Nie mam w sobie siły przekonywania co do swoich racji, ale jeżeli już wiem, ze mam rację, nie rezygnuję z niej. Człowiek, który nie jest pewien swoich racji, tylko identyfikuje się raz  z tymi, raz z innymi poglądami, cały czas jest rozchwiany i sam nawet nie umie sobie odpowiedzieć, kim jest. Istotne jest dla mnie, żebym ja to zawsze wiedziała.

A jak zadzwonił telefon z propozycją pierwszej sesji do kampanii reklamowej, to co sobie Pani pomyślała?

Ależ to nie było tak. Ja już od 12 lat byłam poza zawodem. Teraz się robi castingi, a ja nie lubię castingów. Kiedyś były próby, zdjęcia próbne. Ale reżyser miał do wyboru dwie, trzy osoby i wtedy podejmował decyzję. Natomiast w castingach, szczególnie do reklam, robi się „spend” i te wszystkie osoby są zdenerwowane, traktowane bez szacunku.

A jednak chcą w tym uczestniczyć…

Teraz jest bardzo dużo młodych ludzi, którzy chcą robić karierę. Chcą „istnieć”, a jak ja kończyłam szkołę, liczył się przede wszystkim teatr. To, czego się oczekuje od aktora w telewizji zaprzecza kanonowi kreatywnego bycia. Tam jest codzienność i powszedniość. W serialu bycie aktorem nie jest żadną sztuką.

I to widać po rolach?

Wie pani, wszędzie teraz wkracza technika. W teatrze gra się z mikroportem, a to  minimalizuje emocje. Jeżeli muszę powiedzieć coś wyraziście i z emocją, muszę mieć w sobie „ładunek”, żeby to dotarło do widza w ostatnim rzędzie. Skoro mnie w tym wyręcza mikroport, to ja wkładam mniej wysiłku, bo będzie za głośno. Emocje są wygaszane, wyciszane.

A jak jest w serialach? Rozmowy „codzienne”. Nie ma ważnych problemów, gdzie trzeba by było całą swoją „osobowością zareagować”. Tematy goszczące w serialach są związane z codziennością. Teatr jest syntezą.

To za te emocje kochała Pani pracę w teatrze?

Tak.

Jak się Pani czuje przed obiektywem? To chyba zupełnie inaczej stanąć przed publicznością, a inaczej – przed aparatem jako modelka?

Nie ma aż takiej różnicy. Po każdym spektaklu robiono nam fotosy. Moment „zatrzymania” był. W teatrze chroni nas rola i kostium. On jest po to, żeby podkreślić cechy bohatera. Natomiast w modzie, to ubranie, które dostajemy, jest tym czymś najważniejszym. Obowiązkiem modelki nie jest eksponowanie siebie, ale jak najbardziej korzystne zaprezentowanie ubrania. Czasem modelki są piękne i ekstrawaganckie, wtedy „się przebijają” i wszystko stanowi doskonałą całość.

Pani zdjęcia obiegły cały świat…

Jestem tym zaskoczona, ale i pełna optymizmu, bo to jest chyba jakaś nowa mentalność. Wydaje mi się, że i my już wyszliśmy z zaścianka. A ja zawsze miałam dryg do dobierania sobie ubrań. Nie chciałam być modna, tylko wyszukiwałam sobie to, w czym się dobrze czułam.

Jednak zdaje się, że to Pani przyciąga wzrok, to w Pani  jest coś magnetyzującego?

Nikt nie jest sędzią samego siebie (śmiech). Nam się wydaje, że jesteśmy łagodni i cudowni, a ktoś może o nas powiedzieć: ”Boże, jaka ona jest oschła”. Ja zawsze miałam taki dystans, nie narzucałam swojej osoby innym. Kiedyś usłyszałam o sobie, że jestem zarozumiała i to była dla mnie totalnym zaskoczeniem.

Dlaczego „starsze modelki” są potrzebne i ważne?

Na Zachodzie dziewczyny, które się świetnie zestarzały i nie straciły prezencji ani kondycji, „mają wzięcie” i są symbolami. Zdecydowanie nie wszystko trzeba u nas naśladować, ale to jest dobry przykład. W Polsce jest cała grupa kobiet, którą się  zaniedbuje. Kosmetyki reklamują 14 -latki, które mogą od tych kremów dostać zmarszczek. To samo jest z ubraniem. Kobieta w moim wieku, czy trochę młodsza, która chciałaby gdzieś wyjść, ma dobrą sylwetkę – nie ma się w co ubrać. Najczęściej proponuje jej się gołe ramiona, ręce, a to jest element najbardziej demaskujący wiek.

Gdyby tak ktoś wpadł na pomysł , żeby stwarzać projekty, w których te kobiety czułyby się i elegancko i  miały satysfakcję ze swojego wyglądu i tego, co mają na sobie… Mówię teraz o 60-cio 70-cio i 80-latkach. Tu już się zaczyna bariera. Te ubrania muszą być przemyślane: i długość musi być inna,  bo nogi już nie takie kształtne, inny rodzaj spodni, płaszcze ani za ciężkie ani za bardzo awangardowe. My nadal tego nie mamy.

To chyba musimy same to sobie wywalczyć. My, kobiety, prawda?

Myślę, że tak, chociaż w modzie to jest dosyć trudne, bo tak to się jednak znowu dzieje, że kreatorzy mody, to przeważnie mężczyźni.

Mężczyźni nas ograniczają?

Oni maja tendencję do ograniczania, ale w tym przypadku, wydaje mi się, że rolą kobiet jest po prostu wspólne postawianie sprawy: znamy swoją wartość i wiemy, czego chcemy. Nie zawsze to, co podpowiadają nam mężczyźni, jest słuszne. Jak mężczyzna myśli za kobietę, to wcale nie myśli tak jak kobieta, tylko myśli po swojemu za kobietę. I myśli, że to jest dla niej dobre. Nie muszę daleko szukać, nawet jak rozmawiam z moim mężem,  on mówi „No bo wiadomo”. Ja na to: „Nie wiadomo, bo ty nawet nie wiesz…”.

Oni się nie zmieniają, a my się zmieniamy?

Może dlatego, że mężczyźni dłużej tkwili w tych określonych sytuacjach i stereotypach, że mężczyzna „musi to, musi tamto”. Dla mnie takim strasznym przywilejem mężczyzn jest prowadzenie wojen.

A w czym kobiety są „dobre”?

Jestem zdania, że kobiety w ogóle przewyższają mężczyzn. Są znacznie bardziej wyrozumiałe, pokojowo nastawione, nie ustępują mężczyznom na żadnym polu.

Ja generalnie jestem „za” kobietami. Wie pani, jak przychodziły młodsze koleżanki do teatru, zawsze otaczałam je sympatią i opieką, bo stosunki zawodowe są różne. Niektóre młode dziewczyny są niezbyt dobrze traktowane przez kolegów i przez rówieśniczki. Ja nigdy nie postrzegałam ich jako zagrożenie i sama chyba nie byłam tak postrzegana. Uważam, że kobiety są zawodowo bardziej lojalne.

Ale ich sytuacja obecnie nie jest ciekawa…

I jest i nie jest. Wiemy, że kobiety w wielu dziedzinach wreszcie nauczyły się samostanowienia o sobie i to jest wspaniałe, ale nieustannie przerażające jest to, że mężczyźni roszczą sobie prawo do traktowania kobiet jako, w pewnym sensie, gorszego gatunku, bo chcą za nie decydować. A kobiety udowodniły, że potrafią decydować za siebie i za swoją rodzinę w wielu wypadkach lepiej niż mężczyźni.

Czy wiek dla kobiety jest ważny?

Jest bardzo ważny, choć do pewnego czasu nie ma dla nas znaczenia, żyjemy poza nim. Ja do tej pory nie mam świadomości swojego wieku. To znaczy, znam swoją datę urodzenia (śmiech). Zakładam, że czegoś tam już nie zrobię, przestałam uprawiać jogging, bo się szybko męczę. Albo w kwestii negliżu: moje ciało też nie jest już estetyczne. Ale myślę sobie, że jeśli mam na coś siłę, to to zrobię.

A odczuła Pani kiedyś, jako kobieta, że wiek jest przeszkodą?

Oczywiście. Choćby w zawodzie. Taka jest specyfika seriali, czy sztuk szekspirowskich czy czechowskich, że role przeznaczone kobietom i mężczyznom mają zupełnie inny ciężar gatunkowy. Poza tym, jest ich znacznie mniej dla kobiet w moim wieku. A mężczyźni? Mają nadal mnóstwo możliwości.

Fot. Screen z YouTube DW (English)

Fot. Screen z YouTube DW (English)

Gdzie jest ta granica?

Nie wiem. Ona się teraz przesuwa z dwóch powodów. Dlatego, że warunki w jakich żyjemy są lepsze, dlatego, że w ogóle dłużej żyjemy, mamy kosmetyki, parakosmetyki, chirurgię estetyczną. Wszystko to daje kobietom poczucie satysfakcji z tego, jak wyglądają, w stosunku do ich rówieśnic 30 lat temu. Kiedyś 40- latka była matroną, a 14- latki wydawano za mąż.

Teraz wszyscy są na siłę młodzi?

Jak się schowa głowę pod poduszkę, to nie znaczy, że nas nie ma. Jesteśmy, tylko nie widzimy otoczenia. Jeżeli będziemy udawały, ze jesteśmy młodsze, nie pokonamy tych autentycznie młodszych. Nie jestem przeciwniczką zabiegów chirurgii estetycznej, ale uważam, że niektórzy po takim zabiegu wyglądają dużo gorzej niż przed. Bałabym się, że się obudzę i się nie poznam. I tak się już nie poznaję przez zmarszczki, a tu jeszcze jakby na mnie patrzyła jakaś zupełnie obca twarz, do której nie jestem przyzwyczajona, to bym się źle czuła z samą sobą.

A jak się Pani czuje z samą sobą teraz?

Pogodzona. Nie wolno mi w żaden sposób się skarżyć. Otrzymałam coś od losu i patrzę na to bardzo trzeźwo. Rzadko kiedy kobieta w wieku 80 lat dostaje nową szansę. Rzadko. Może na Zachodzie Europy. Ale tam jest kultywacja dojrzałości, a u nas tego nie ma.

Dlaczego?

Nie umiem na to pytanie odpowiedzieć. Może dlatego, że mamy takie, a nie inne obyczaje. Przyzwyczajeni jesteśmy do tego, że jako społeczeństwo zbyt szybko rezygnujemy w tej w sumie i mądrej i doświadczonej grupy ludzi wiekowych. Mówimy: „Ona jest na emeryturze, to czego jeszcze może chcieć?” A ja myślę, że można chcieć dużo. Nie mówię o nieosiągalnym, ale o aktywnym życiu, ważne żebyśmy były zdrowe i sprawne.

A uroda?

Uroda jest w różnych dziedzinach bardzo pomocna, ale w innych zupełnie niepotrzebna. A można mieć ogromną satysfakcję, z tego na przykład, że się coś lubi. Znam mnóstwo ludzi, dla których praca jest katorgą. Jeśli się wkłada w pracę siebie i ma się poczucie, że się realizuje, że jest to ważne i ma się odbiorców. Wtedy inaczej się podchodzi i do wieku i do tego komfortu życiowego. Zarabianie pieniędzy też powinno być przyjemnością.

Ma Pani przyjemność z zarabiania pieniędzy?

Tak i muszę pani powiedzieć, że zawsze tak było.

Czym jest dla Pani powrót do pracy w roli modelki?

Powiedziałabym, że moim drugim życiem. Możliwością zaobserwowania mnóstwa rzeczy zaskakujących i nowych.

Na przykład zainteresowanie kobietami w dojrzalszym wieku?

Tak, ale może przede wszystkim tym, że mogę powiedzieć ludziom „Nie rezygnujmy, nie uciekajmy”. Bo, jak powiedziała Szymborska: „Nic dwa razy się nie zdarza.”. Dane jest nam życie i tak, jak je przeżyjemy, ile damy z siebie, tyle prawdopodobnie otrzymamy.

Ma pani jakiś obawy, boi się Pani czegoś?

Boję się wypadku, czegoś, co by mnie zrujnowało mentalnie albo fizycznie. To jest zawsze obciążenie dla innych osób. Nie panować nad swoim życiem mentalnie, to powoduje mój niepokój. I jeszcze niedołężność  fizyczna.

Pomówmy jeszcze o związkach. Na jakim polu mężczyźni i kobiety muszą się spotkać, żeby się dobrze rozumieć?

Mnie się zdaje, że nie trzeba szukać pola. Jest ich bardzo dużo, albo możemy sami je wytworzyć. To, czego trzeba szukać, to podobna wrażliwość. Nie, żebyśmy byli bardzo podobni do siebie, ale żebyśmy mieli jedną cechę wspólną: potrzebę zrozumienia drugiej osoby.

Miłość jest ważna?

Oczywiście, że tak, ale miłość też ma różne definicje. Kocha się raz, potem jeszcze raz i jeszcze raz… Początkowy stan „zadurzenia” w końcu mija, ono przeradza się w uczucia bardziej istotne. Kluczem jest umiejętność dzielenia się tą drugą osobą, cieszenia się nią, satysfakcja, że jest się przyjacielem tej osoby. Ważna jest świadomość, że w świecie, który nas otacza, wcale nie mamy aż tylu osób, na których możemy polegać.

A małżeństwo?

W małżeństwie też się różnie dzieje. Wydaje nam się, że jesteśmy kogoś „pewni”, a potem okazuje się, że jednak nie. To nie jest tak, że cały czas jest idylla i nie ma problemów. Po drodze wiele się zdarza. Trzeba umieć sobie odpowiedzieć na pytanie, co mi w tym momencie jest potrzebne i czego spodziewam się od życia i od siebie. Może mam poczucie, że moje oczekiwania nie są spełnione, ale o tym nie mówię? A może ten nasz „ktoś” nie otrzymuje tego, co mu jest potrzebne, nie umie o tym opowiedzieć i pójdzie w końcu w  druga stronę…?

Co jest w życiu najważniejsze?

Banalnie powiem, realizowanie – nie dlatego, że się chodzi do kościoła, tylko dlatego, że to są najistotniejsze syntezy – dziesięciu przykazań.

Po prostu być dobrym człowiekiem?

Tak. Dobry człowiek nie zawsze otrzymuje dobro, ale lepiej się czuje sam ze sobą. I zasługuje na miłość.