Pomyślałam: „O co znowu chodzi”, kiedy wyszło na jaw, że Ministerstwo Zdrowia wycofuje się z wprowadzonych prawem standardów opieki okołoporodowej. Po pierwszym oburzeniu przyszła jednak refleksja: „A może niepotrzebnie panikujemy, przecież personelowi szpitala powinno zależeć na zdrowiu pacjentki i jej nowo narodzonego dziecka”. Tak, wiem – naiwność to moje drugie imię.
I niby temat mnie nie dotyczy, bo dwójkę dzieci urodziłam w dobrych warunkach, więcej nie zamierzam, porody wspominam właściwie z uśmiechem na twarzy i mogłabym spytać: komu przeszkadza, że kobieta podczas porodu sobie pochodzi, napije się wody, że będzie chciała skorzystać z prysznica, czy że przeć zechce w najwygodniejszej dla niej pozycji? Standardy opieki okołoporodowej w kilku przypadkach nie są nawet związane z jakimikolwiek kosztami, tylko dobrą wolą personelu.
W połowie tego roku NIK po dwuletnim sprawdzaniu oddziałów położniczych przedstawił raport o wynikach kontroli na oddziałach położniczych. Okazało się, że pomimo prowadzonych od ponad 20 lat działań mających na celu wprowadzenie standardów opieki okołoporodowej, nadal występuje w szpitalach wiele zaniedbań. Brak odpowiedniej wiedzy wśród personelu, bardzo często brak intymności przy porodzie – łóżka w salach porodowych w niektórych oddziałach bywają oddzielone jedynie parawanem i ustawione są na wprost drzwi wejściowych na salę. Kobiety z noworodkami bywa, że w skrajnych przypadkach umieszczane są na salach 7-osobowych, sale dwuosobowe nie wszędzie są normą, nie mówiąc o ich wyposażeniu, które zapewni odpowiednią pielęgnację noworodka.
Nie zawsze w sposób prawidłowy jest spełniane prawo „skóra do skóry”, kiedy nowo narodzone dziecko może przebywać zaraz po porodzie jak najdłużej przy mamie. NIK poinformował również, iż zdarza się, że kobiety nie otrzymują wsparcia laktacyjnego po porodzie, a noworodki w szpitalu dokarmiane są mlekiem modyfikowanym.
A wydawałoby się, że właściwie problem porodów, podczas których kobiety traktowane są przedmiotowo, gdzie nie słucha się ich potrzeb, tylko traktuje jak kolejny punkt w statystykach są przypadkami marginalnymi. Naprawdę wiele dobrego zostało zrobione, by kobiety mogły poród przeżywać jako niezwykłe wydarzenie w swoim i w dziecka życiu. Nikt nikomu nie chciał robić na złość, wręcz przeciwnie – dążono do tego, by poród odbywał się z pełnym szacunkiem dla rodzącej kobiety, byśmy trafiając pod opiekę lekarzy i położnych wiedziały, że zrobią oni wszystko, by narodziny dziecka nie stały się dla nas traumą przykucia do łóżka i wrzasków położnych, żeby już i teraz przeć i najlepiej się zamknąć i nie krzyczeć.
Fundacja „Rodzić po ludzku” od wielu lat walczy o to, by kobiety podczas porodu traktować z szacunkiem, a także edukuje kobiety, byśmy były świadome swoich praw. Dziś Fundacja jest oburzona wprowadzonymi zmianami do ustawy, o których nikt nie raczył ich poinformować. – Braliśmy udział w pracach nad rozporządzeniem, zapraszano nas, patrzono prosto w oczy – mówi prezes Fundacji Joanna Pietrusiewicz dodając: – A mydląc nam oczy dokonano zapisu, który zwalania szpitale i lekarzy od stosowania standardów opieki okołoporodowej. Zrobiono to tylko i wyłącznie w porozumieniu z Naczelną Izbą Lekarską, co pokazuje o czyje interesy dba Ministerstwo Zdrowia, bo z pewnością nie o dobro w tym przypadku pacjentek – kobiet rodzących. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego zapis o standardach przeszkadzał ministrowi zdrowia Konstantemu Radziwiłłowi. Uważam, że wprowadzenie zmian było przede wszystkim w interesie Naczelnej Izby Lekarskiej, zwłaszcza, że w Polsce obowiązują cztery standardy opieki, z czego trzy dotyczą opieki okołoporodowej i mówią o ogólnych prawach człowieka. Nie ma w tych zapisach nic, co sprawiałoby ogromną trudność, wymagałoby ogromnych nakładów, by sprostać tym standardom. Ja osobiście chciałabym, żeby tych praw nie musieć regulować ustawą, ale jak widać z wcześniejszych doniesień inaczej się nie dało. Dzisiaj przygotowujemy petycję do pani premier czekając na stanowisko rządu i mając nadzieję, że nie ugnie się on pod naciskiem Naczelnej Izby Lekarskiej i Ministerstwa Zdrowia, że będzie mieć na względzie, że po raz kolejny chodzi o łamanie praw kobiet.
Karolina Piotrowska pomysłodawczyni akcji „Lepszy Poród”, dzięki której kilka lat temu kobiety odważyły się głośno mówić o traumatycznych przeżycia podczas porodu związanych z opiekę szpitalną, mówi, że ją samą dziwi fakt wycofania się ministerstwa zdrowia ze standardów opieki. – Może to kolejny przejaw patriarchatu, który usilnie chce kobietom wpoić dzisiejszy rząd? Ale musimy pamiętać, że prawa kobiet rodzących nie są jedynie prawami kobiet. Uruchomiłyśmy akcję „Urodziła mnie kobieta” chcąc pokazać, że opieka okołoporodowa dotyczy nas wszystkich. Były głosy, że wycofanie standardów opieki okołoporodowej to ukłon ministra w stronę lekarzy, środowiska, z którego wyszedł, ale to są tylko przypuszczenia, oczywiście brak w tej kwestii oficjalnego stanowiska. Jedno jest pewne – kobiety straciły podstawę prawną do tego, by ubiegać się o spełnienie ich podstawowych praw przy porodzie. Ponownie to, w jaki sposób zostaną potraktowane, zależeć będzie tylko i wyłącznie od „widzimisię” lekarza, którego wycofanie standardów opieki okołoporodowej chronić będzie przed ewentualnymi skargami pacjentek – tłumaczy Karolina Piotrowska dodając, że jako psycholog także dzisiaj spotyka się z kobietami, które walczą z traumą poporodową. – To nie są pojedyncze przypadki, to się nadal zdarza pomimo standardów. Kiedy zaczynałyśmy akcję społeczną „Lepszy poród”, naszą misją było przede wszystkim uświadomienie kobietom, że mają one swoje prawa także podczas porodu, że poród może być taki, jaki chcemy. A w tej chwili zostałyśmy sprowadzone do rangi pacjentek, które znowu muszą być karne, pokorne i nie mają nic do powiedzenia. Bo okazuje się nagle, że nie mamy prawa, żeby ubiegać się o to, co nasze.