– Wiesz jaka jest moja recepta na bycie dobrym ojcem? Wyobrażam sobie, że jestem dzieckiem i jakiego tatę chciałbym sam mieć. I takim staram się później być dla mojego synka. I nie pytaj, kim młody jest dla mnie. Tego się nie da tak jednym słowem czy zdaniem, bo on ze mnie wykrzesał wszystko, co człowiek ma w sobie najlepsze. Nauczył mnie, jak i po co żyć. Nie chcę nawet myśleć o tym, że ktoś miałby mi go odebrać, ograniczyć kontakty. I nie będę walczył, bo wojna to nie miejsce dla dziecka. Będę się starał, robił wszystko, żeby go nie stracić. I nie skrzywdzić, bo my rodzice się bez sensu w sądach szarpiemy, a dzieci obrywają, i to najbardziej. A przecież ja go kocham, ponad wszystko i na zawsze.
Zanim rozmowa, oglądam zdjęcia Maćka z jego czteroletnim synkiem Błażejem. To co mnie uderza najbardziej, to nie tylko niesamowite podobieństwo, te same uśmiechy, ale sposób, w jaki na siebie patrzą. To, jak ten mały człowiek wpatruje się w swojego tatę. Ze zdjęć bije tyle ciepła i miłości… Już na pierwszy rzut oka widać, że chłopaki po prostu bardzo się kochają i siebie potrzebują. Siadamy w pokoju malca. Jasne, przestronne miejsce, ulubione zabawki i poduszki, niedokończona budowla z klocków i fotografie, te z mamą Błażeja też.
Maciek: – Po prostu nam nie wyszło, w równym stopniu czuję się odpowiedzialny za rozpad związku, nie będę przerzucał winy, oczerniał mojej żony, za chwilę już byłej. No właśnie, trochę naiwnie wierzyłem, że to wszystko dłużej potrwa, chociażby albo zwłaszcza ze względu na naszego synka. W naszym domu nie było przemocy, nadużywania alkoholu, zdrad. Po kilku latach małżeństwa, coś się wypaliło i choć oboje na początku staraliśmy się to jeszcze naprawić, nie udawało się. Potem odpuściliśmy. Ona kogoś poznała, mnie to nawet ucieszyło, choć możesz mi nie wierzyć. Ale skoro sam już jej nie kochałem, sypialnie od dawna mieliśmy oddzielne, wiedziałem, że lepiej jak każde pójdzie w swoją stronę. Więc dlaczego miałbym jej życzyć źle, jak ona będzie szczęśliwa, spełniona to i nasz synek też będzie to czuł, będzie mu lepiej. Przecież gdybym był złośliwy, chciał zemsty, to pierwszy podałbym do sądu pozew o rozwód z orzekaniem o winie, ale po co tak? To nie lepiej się po ludzku rozejść, tym bardziej, że jest jeszcze ktoś. Bardzo ważny ktoś, najważniejszy.
Zaczęło się, od tego cholernego mieszkania. Mówiłem nie raz, że ok, jeśli to ma być kością niezgody, a już w ogóle ważyć na tym, czy i ile razy w tygodniu będę się z Błażejem spotykał, to odpuszczę. Wszystko jej oddam, nie ma problemu, byleby tylko nie robiła trudności z dzieleniem obowiązków i wychowywaniem dziecka. Wiem, że nie da rady inaczej przy rozstaniach, ale mnie nawet ta opieka naprzemienna, na którą liczę w wyroku sądu, przeraża. Wiesz, to nie tak, że się chwalę, zresztą pytałaś innych o nasze relacje, o to jaki jestem, wiesz, ile czasu mu zawsze poświęcałem, mimo pracy i innych obowiązków. A teraz co? Zabranie dzieciaka na basen, czy do parku, kina dwa razy w tygodniu na kilka godzin, to nie rodzicielstwo. Nie można być ojcem na wyrywki, co drugi weekend. Myślałem, że oboje pragniemy w tej jednej kwestii tego samego – dobra naszego syna. Czasem mam wrażenie, że im bardziej jestem uległy, ugodowy, tym bardziej ona nieustępliwa, zaborcza, konfliktowa. Nie raz mnie usiłowały, razem z teściową, sprowokować i to przy dziecku. Rozumiesz? Przecież też jesteś matką, z różnymi sprawami się zmagasz w życiu i zawsze robisz tak, żeby swoje dzieciaki ochronić, prawda? Przecież nie można tego bezbronnego istnienia, które coraz więcej rozumie i coraz bardziej się boi, tak narażać.
Sądy, fundacje, adwokaci? Nie wiem, może to ja jestem taki pechowy, ale odnoszę wrażenie, że ojcowie są z góry na przegranej pozycji, bo matka, jaka by nie była, to matka. A ja nie twierdzę, że moja żona jest złym rodzicem, nigdy bym tak nie powiedział! Ale prawo jest jakby obok tego wszystkiego. Jakby nikt nie rozumiał, że rozwody nie zawsze są wtedy, gdy okazuje się, że mąż to bijący i pijący psychopata, zaniedbujący rodzinę. Że czasem lepiej się polubownie rozejść, żeby do takich sytuacji nie doprowadzić właśnie, przez nerwy i brak porozumienia. A tu przychodzisz po sprawiedliwość, po pomoc, poradę jak to zrobić żeby było dobrze, po wsparcie. Bo nie jesteś mordercą tylko rodzicem, który szuka najlepszego rozwiązania dla swojej pociechy. I od razu na wejściu masz wrażenie, że prawo jest po to, żeby gnębić ludzi. A zwłaszcza ojców, takich jak ja. Wiesz, co mi powiedziała niedawno? Że jak się nie będę stosował do jej wytycznych, to zabierze małego i wyjadą. Prawo tego nie reguluje, nie chroni mnie przed taką sytuacja , w żaden sposób! Ja nie chce w sądzie dochodzić, kto ma lepsze warunki, więcej pieniędzy, czy lepiej mu u niej czy u mnie. Syn ma być wolnym człowiekiem, a nie przerzucanym przedmiotem. I jedyne co ma czuć, to nie lęk a miłość mamy i taty. Nawet jeśli oni dwoje, już dawno przestali się kochać.
Masz pojęcie jak mi ciężko, gdy ona tak wrogo się do mnie nastawia, jakbym zrobił coś skrajnie złego, maltretował czy gnębił psychicznie. A przecież to jest matka mojego dziecka. Ja też jestem dzieckiem swojej mamy, choć już dorosłym i cokolwiek by się nie działo, nie chciałbym, żeby mój tata ją krzywdził. Nie umiem inaczej o tym myśleć, tak mnie wychowano. Znajomi mi zarzucają, że jestem za dobry, że ona to wykorzystuje, że weszła mi głowę. . Tylko jaki mam być? Naciągać się, bić, awanturować i pozwalać, żeby Błażej na to patrzył? I tak już czasem nie wiem, co robić. Boję się, że doprowadzimy do sytuacji, gdzie zaczną go szarpać i ciągać biegli sądowi, psycholodzy, żeby ustalić, z kim dziecko ma większą więź emocjonalną? Przychodzą myśli, że może lepiej dać im spokój, bo serce mi pęka, gdy odwożę go do domu a on nie chce się ode mnie odkleić. Albo gdy przyjeżdżam po niego w ustalonym terminie, a ona otwiera drzwi i oznajmia, że zmienili plany i zamyka mi przed nosem. I słyszę go, jak płacze i krzyczy: „Tata, gdzie tata?”.
Siedzimy chwilę w milczeniu, widzę jak Maćkowi drży broda. Ja też jestem samotnym rodzicem, były mąż nie chciał naszych dzieci, nie ma z nami kontaktu. A przede mną siedzi facet, który za możliwość bycia w życiu syna poddałby się torturom. I zniósł każdy ból. Przestaję rozumieć niektóre matki i instytucje, które teoretycznie mają pomóc w takich sytuacjach. I nagle słyszę: – Wiesz, gdy mały się urodził i pierwszy raz mogłem go ukryć w swoich ramionach, to byłem zaskoczony. Wzruszony do granic i zaskoczony tym, co czułem najsilniej. Nigdy nie czułem się bardziej bezpieczny. Jak takie małe niemowlę, kruche i delikatne może spowodować, tak ogromne uczucia u dorosłego faceta? Poczułem się bezpieczny, bo wiedziałem, że jest ktoś, dzięki komu już nigdy nie będę na tym świecie sam. I chcę, żeby on też to wiedział, że zrobię wszystko, żeby miał nas oboje. Mamę i tatę. Tatę, dla którego nie ma nikogo ważniejszego niż on.
Sytuacji takich jak ta, jest w Polsce i na świecie setki tysięcy. Fundacje praw ojca oraz inne instytucje prześcigają się w statystykach mówiących o tym, jak bardzo niesprawiedliwie są oceniani ojcowie w bataliach o dzieci. Dyskusje o tym, kto jest mniej lub bardziej winny, że prawo nie takie, że sędziowie bezduszni i bez wyobraźni, że prawnicy często maja związane ręce. Liczby rosną, fundacji dla walczących ojców przybywa. A ja wciąż zastanawiam się nad jedną, najistotniejszą w tym wszystkim sprawą. Gdzie miejsce dla tego małego człowieka, który nie rozumie, nie pojmuje dlaczego nie może być po prostu kochany i szanowany. Bo już sam rozwód rodziców jest dla niego strasznym przeżyciem. A przecież, to tylko dziecko.
Gdy zbieram się do wyjścia Maciek pospiesznie dodaje: – Tylko gdybyś jeszcze miała jakieś, pytania, poprawki to proszę, do 14.00. Bo później odbieram pewnego, młodego człowieka z przedszkola i nie ma nas dla nikogo. Dostaliśmy całe popołudnie tylko dla siebie! I może też u mnie dziś zostać na noc. Popatrz, już wszystko przygotowałem, będziemy rysować, bawić się, potem skoczymy na działkę powygłupiać się na hamaku. Błażej bardzo to lubi, nie przestaje się uśmiechać, gdy tam jesteśmy. A wieczorem przed snem przybijemy sobie piątkę, powiemy, jak bardzo się kochamy. I znowu, przez te parę godzin będę najszczęśliwszym facetem na ziemi. Bo będę ojcem.