Go to content

TRZEPAK-FACEBOOK MOJEGO DZIECIŃSTWA

 

Do popełnienia tego wpisu zbierałam się dobrych parę dni. Tak to zazwyczaj bywa, kiedy człowiek sam przed sobą musi się przyznać do błędu. Ale pociesza mnie to, że kto ich nie popełnia. Jak ja to mówię, jedynie ci, którzy nic nie robią (teoretycznie).

Kiedy nadchodzą wakacje, chcę wszystko nadrobić – sprzątanie, układanie rzeczy w szafie, wyrzucanie zbędnych ale i kupowanie nowych (no bo przecież promocje, więc jak tu nie skorzystać). A ponieważ nie chciałam zostawiać Ann u babci czy też dziadka, jeździła ze mną. Później na siłę starałam się szukać logicznych argumentów przemawiających za tym, że aż tak mało pedagogiczne to to nie było. Uwierz mi, że z marnym skutkiem. Dziś sobie mówię „było, minęło”.

Najważniejsze dostrzegać, że coś nie tak, jak być powinno i zmieniać… Tak też zaplanowałyśmy obecny tydzień…

Czas spędzany na dworze

Ostatnie dni staramy się wykorzystywać od rana do późnego wieczora. I mimo wakacji, ja typowa sowa, staram się wstawać w miarę wcześnie. Do południa obowiązkowy spacer. Do akcji przyłączył się rower. Nie wiem czy to późno, myślę, że w sam raz, zważywszy na to, że Ann dotąd jakoś nie ciągnęło do roweru. Nawet biegowy, niestety, sprzedaliśmy, bo leżał w kącie. Ale o rowerze już niebawem. Mam nadzieję, będę mogła podzielić się z Tobą sprawdzoną – skuteczną metodą nauki jazdy dla powściągliwych.

W obowiązkowych codziennych spacerach (z zegarkiem w ręku) utwierdziła mnie ostatnia dyskusja w jednej z telewizji śniadaniowej.

Więźniowie spędzają więcej czasu na dworze niż dzieci

Tak to nie pomyłka ani żaden mój wymysł. Okazuje się, że codziennie więźniowie wychodzą mniej więcej na dwie godziny na deptak. Dwie godziny to wcale nie tak dużo, prawda? To wyobraź sobie, że dzieci spędzają czas na dworze czterokrotnie krócej. Sama byłam zaskoczona. Zaczęłam więc sprawdzać ile my czasu spędzamy na świeżym powietrzu. Na szczęście zawyżamy tą średnią i godzina przelatuje nam od tak. W najbliższym czasie tym bardziej nie będzie z tym kłopotu – zakotwiczamy się w górach.

Skąd jednak się wzięły takie dane? Szczerze wystarczy sobie przeanalizować normalny dzień po pracy – o której ją kończymy, ile mamy po niej siły i ile jeszcze przeróżnych obowiązków czeka na nas w domu. Nie każdy ma pod domem ogródek, na którym dziecko może bezpiecznie spędzać czas. A to już niestety nie te lata, kiedy można było pozwolić spędzać czas dzieciom samotnie na dworze (oko zawsze trzeba na nie mieć). Więc coś za coś. Albo mamy pięknie wypucowane mieszkanko, w którym wszystko jest idealne albo… Myślę ostatnio, że można to wszystko jakoś połączyć. Zorganizować sobie czas na wszystko. A przede wszystkim na co dzień dbać o ład i porządek w naszych rzeczach. Wtedy z całą pewnością znajdziemy czas na godzinny spacer, czy zabawę na placu zabaw. Uwierz mi z zegarkiem w ręku to wcale nie tak dużo.

Dziecko musi się wyszaleć

Ann, jak każde dziecko ma w sobie niezmierzone pokłady energii. Samo odbudowującej się i nigdy, przenigdy niekończącej. Zapewne, jak każde dziecko. W wakacje, kiedy spędzamy prawie każdy dzień od rana do wieczora razem zauważam to dość dosadnie. Tym bardziej takie wyżycie się na dworze jest strzałem w dziesiątkę.

Dać upust emocjom

W materiale przedstawionym w telewizji wypowiadało się kilkoro więźniów. Jeden mówił, że była by to dla niego największa katorga, gdyby ograniczyli mu czas spędzany na dworze. Jednak najważniejsze, co mi utkwiło w głowie, to słowa „gdyby ktoś ograniczył mi możliwość wyjść, grania w piłkę, biegania, to narastałaby we mnie coraz większa, silniejsza złość”.

Dziecko to nie dorosły. Nawet nam czasem tak trudno opanować negatywne emocje. Nie skazujmy zatem naszych dzieci na to, żeby złe emocje nimi sterowały. Powszechna opinia, że najgrzeczniejsze są dzieci, które potrafią usiedzieć w miejscu, zająć się sobą i być cicho, to wygoda dorosłych. Wystarczy dać dziecku możliwość do swobodnego ruchu, odreagowania. Tworzyć okazje do zabawy i spędzania wspólnego czasu – najlepiej aktywnie. Sami wówczas zobaczymy, że nasze dziecko potrafi być grzeczne a nawet spokojne.

Za naszych czasów, czyli przykład idzie z góry

Na pewno przeglądając różne portale natrafiłeś na poniższe zdjęcia

IMG_6184IMG_6185

 

Czy czasem też nie odnosisz wrażenia (ja jestem tego wręcz pewna), że to były lepsze czasy… i były takie też dzięki naszym rodzicom. Oni nie spędzali wieczorów na facebook’u, insta czy innych mediach społecznościowych. Nie szukali wrażeń w sieci. Spotykali się ze znajomymi naprawdę, a gdy przychodził weekend wyjeżdżali na cały dzień w góry, zamiast do centrów handlowych.  Ktoś powie „to były inne czasy” – zapewne, ale dzisiejsze w ogromnej mierze zależą od nas. I taki przykład przekazujemy naszym dzieciom. Dzieciom, u których coraz częściej diagnozowane są zaburzenia, problemy z radzeniem sobie z emocjami… Musimy być świadomi, że to nie bierze się znikąd.