„Muszę coś zmienić” – wygłaszasz w swoich myślach niczym młody Napoleon i nadal nie lubisz swojego życia… Bo za pięć siódma, trudno o życiową rewoltę, relaksujące wakacje i pozytywny bodziec prosto od swojego nowego terapeuty.
A lubić swoje życie – to jedna z najcenniejszych pozytywnych myśli, coś o co warto się zawsze bić – nawet bez szpady i armaty! Pogadaj sama ze sobą i wynegocjuj kilka drobiazgów, które wskażą ci odpowiednią drogę:
1. Włącz nawigację
Najpierw zobacz gdzie jesteś, potem gdzie chcesz dotrzeć. I nie zaczynaj lamentować, że twoje miejsce docelowe jest taakie odległe. Nie jest. Wystarczy, że znajdziesz odpowiednią drogę. Pamiętaj, że każdą odległą podróż trzeba najpierw zaplanować. W życiu już tak jest – nie tylko w metaforycznym znaczeniu. Szukać dostępnych dla siebie rozwiązań – przecież co rano nie płaczesz nad tym, że szybciej do pracy doleciałabyś helikopterem niż jedziesz teraz tramwajem, prawda? Spróbuj przenieść pewną racjonalność, której używasz codziennie w korku lub gdy zepsuje się winda, na resztę życia. Jeśli jedno rozwiązanie jest niedostępne, zawsze można wybrać inne. Czasem, nawet w ściśle określonej podroży, trzeba na chwilę zmienić kierunek, żeby objechać przeszkodę na drodze.
2. Przestań się porównywać
Bo Iksińska to ma życie, eh… – a kysz, nie jesteś Iksińską i nie wiesz, czy posiadanie zgrabnej pupy, lepszej posady czy dzieci ułożonych jak od linijki, daje jej szczęście, a może ona marzy o przełamaniu tej rutyny? Nie wiesz tego, po co więc ciągle się do niej porównywać, gnać za wzorcem, którego tak naprawdę nie znasz? Porównywanie kosztuje nas sporo życiowej energii, stawia często wyimaginowane i niepotrzebne poprzeczki. To taki bieg przez płotki, podczas gdy pół metra obok masz szosę gładką jak sen i darmowy rower do wykorzystania. Punkt widzenia rzeczywistości jest tak zmienny, że nie warto tracić czasu, nerwów czy łez na wzdychanie do ideału (który akurat sobie upatrzyłyśmy). A ty? Masz 30 lub 40 lat, ładne oczy, cel w życiu, pracę lub studia? Może masz rodzinę – pomyśl, ile tobie mogą inni pozazdrościć i skup się na tym. Bo to wszystko jest w twoich rękach – całkiem naturalne, dostępne od zaraz, tylko twoje! Pamiętaj, że przez porównywanie czujemy się gorsi od… przecież zawsze znajdzie ktoś lepszy w czymś od nas, już na starcie wiadomo, że tego wyścigu nie da się wygrać.
3. Rozejrzyj się i zachwyć
Teraz, gdy rozejrzysz się dookoła, zobaczysz swoje życie – punkt dla ciebie! I co widzisz? Podpowiem ci – nie to, że jeansy nagle okazały się za ciasne, zaspałaś 10 minut (co to 10 minut? zdarza się) – co widzisz pięknego? Zastanów się nad czym możesz się zachwycić. Zamiast płakać nad tym, co chciałabyś widzieć, spróbuj zaakceptować to, co masz. Może i to nie jest najłatwiejsze do osiągnięcia, ale zdecydowanie łatwiej pokochać swoje Sudety, niż marzyć do końca życia o Mont Evereście. Czasem gonimy za czymś, co wcale nam nie jest potrzebne. Nie każdy poczuje szczęście zdobywając takie szczyty – to wiąże się z czymś więcej niż satysfakcja.
4. Bądź dla siebie artystą i rzemieślnikiem
Tak! A co to oznacza? To twoje życie – twórz i buduj je. Zaprojektuj życie swoich marzeń, owszem jak na każdej budowie zdarzy się, że coś trzeba będzie przesunąć, z czegoś może zrezygnować i wybrać nieco inny detal. Ale nadal to ty wybierasz. Ty tworzysz. Zacznij swoją artystyczną przygodę od stworzenia czegoś mniejszego – nie każdy od razu buduje Tadż Mahal. Stworzenie czegoś własnymi rękami da ci poczucie sukcesu i będziesz mogła udowodnić samej sobie, że potrafisz, że warto włożyć wysiłek. Może zaczniesz pisać bloga? A może zrelaksujesz się przy rękodziele? Spróbuj – udowodnij sobie samej (skoro jeszcze w to nie wierzysz), że możesz kreować własnymi rękami rzeczy piękne, wartościowe dla ciebie i innych. Prawda, że teraz zupełnie inaczej patrzy się na bardziej odległe i finezyjne cele?
5. „Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma…”
Nie raz słyszeliśmy to powiedzenie z ust rodziców i nie raz pomyśleliśmy, że oznacza tylko podcinanie skrzydeł i rezygnację z marzeń. ALE, przecież polubić teraz, nie oznacza zrezygnować całkiem z przyszłości. Zdecydowanie łatwiej nabrać energii i przygotować się do życiowej wspinaczki nie popadając w nostalgiczny smutek nad wszystkim wokół. To, że lubi się to co się ma, nie znaczy przecież wcale, że jutro albo za miesiąc nie będzie się miało czegoś jeszcze do lubienia ;).
I jeszcze jedno, może nawet teraz najważniejsze – zaparz sobie ulubiona kawę lub herbatę albo nalej soku i pomyśl przez chwilę tylko o tym, co dzieje się teraz. Jest w twoim życiu jeszcze bardzo dużo takich drobiazgów, które bardzo lubisz – to też część tego wszystkiego, więc chyba nie jest aż tak źle? Życie da się lubić, jeśli tylko sobie na to pozwolisz.