Niewiele jest takich relacji, w których istnieje całkowicie dobry lub całkowicie zły sposób wyrażenia przeprosin. Zazwyczaj wystarczą dobre intencje, wyjaśnienie, dlaczego zrobiliśmy to, co zrobiliśmy i powiedzenie „przepraszam”. Jednakże, jak już wiesz, sytuacja z dorosłym dzieckiem jest bardziej skomplikowana i łatwiej o potknięcia. Możesz np. zostać oskarżony o nieszczerość, twoje przeprosiny w ogóle nie zostaną przyjęte, albo usłyszysz, że nie bierzesz na siebie wystarczającej odpowiedzialności za przeszłość.
Wielu rodziców wychodzi też z założenia, że nie mają za co przepraszać ani czego naprawiać. Inni z kolei nie potrafią wyjść poza rozważania zasadności oskarżeń lub ich braku, nie próbując nawet zrozumieć leżących u podstaw tych oskarżeń emocji.
Dlatego chciałbym nieco uporządkować temat i zaproponować parę rozwiązań. Dlaczego list z przeprosinami często okazuje się bardzo pomocny w odbudowywaniu relacji?
- Pokazuje, że ci zależy. „Oczywiście, że mi zależy. On/ona o tym wie! Czyż nie okazałem tego już milion razy?” Zakładam, że tak. Jednak wyobcowanie wymaga od rodzica innego podejścia, takiego, którego być może jeszcze nie próbowałeś.
- Przeproszenie wymaga odwagi. Jest takie powiedzenie, że trzeba być silnym człowiekiem, żeby powiedzieć „przepraszam”. Nasze dzieci będą nas bardziej szanować, gdy bez lęku weźmiemy na siebie odpowiedzialność za wszystko, co ich zdaniem było dla nich krzywdzące.
- Pomaga jasno sprecyzować, za co jesteśmy odpowiedzialni, a za co nie. Co ciekawe, im dłużej i głośniej zarzekamy się, że jesteśmy dobrymi rodzicami, tym chętniej dzieci sięgną po przejaskrawienia, by dowieść nam, że jesteśmy w błędzie. Dlatego tak często rodziców zaskakuje skala zniekształcenia wspomnień dziecka. Dzieci mogą je przejaskrawiać, żeby mieć poczucie, że są zauważone. „NIGDY cię nie było” „ZAWSZE byłaś skoncentrowana na SOBIE!” Najzdrowszą reakcją na takie zarzuty jest po prostu przyjąć do wiadomości, że twoja nieobecność była problemem dla dziecka, tak samo jak skupianie się na sobie niezależnie od tego, jaką to przyjmowało formę.
- Pomaga dzieciom zrozumieć, że zdajemy sobie sprawę z istnienia różnych rzeczywistości w rodzinie (co jest jej naturalnym elementem): rodzice mogą nie dostrzegać, czego dziecko chce czy potrzebuje, ale mieć w sobie siłę, by ten fakt zaakceptować, a nie udawać, że powinni być doskonali.
- Pomoże ci w wybaczeniu sobie i obdarzeniu się samowspółczuciem. Częścią procesu wybaczania sobie za wszystkie popełnione błędy jest poczucie, że zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, by te błędy naprawić. Jeśli jesteśmy przekonani, że skrzywdziliśmy dziecko, to możemy uznać, że powinniśmy z tego powodu cierpieć do końca życia.
Świadomość, że zrobiło się wszystko, by dotrzeć do dziecka i zadośćuczynić mu za popełnione błędy to jedna z najpotężniejszych metod uleczania nie tylko relacji z dzieckiem, ale i samym sobą. Rodzicielstwo to pole minowe błędów. Nikomu nie udaje się przez nie przejść, nie robiąc ich niezliczenie wiele. - To dobry wzór do naśladowania: okazanie siły, która pozwala stanąć twarzą w twarz z naszymi niedoskonałościami to część bycia dobrym rodzicem. Pokazuje, że nie musimy być doskonali i że akceptujemy nasze braki.
- Pomaga dziecku poczuć się bardziej niezależne i dorosłe. To doskonały sposób na pokazanie, że chcesz relacji z dzieckiem jak równy z równym, w której dziecko będzie mieć prawo wyrazić jasne oczekiwania, jak chce być w przyszłości traktowane, a także móc odnieść się do tego, jak było traktowane w przeszłości.
Tekst jest fragmentem książki „Dom, którego nie ma”.