Go to content

Sygnały mówiące, że to ty boisz się bliskości. Uwaga, raczej o nich nie wiesz!

fot.photoguns/iStock

Lubimy myśleć, że to zawsze jest wina facetów, że to oni są nałogowymi unikaczami bliskości. Niestety, czasem to my, kobiety, robimy wszystko, żeby zniszczyć związek. Ale tego najczęściej dowiadujemy się dopiero na terapii.

Anna nigdy nie pomyślałaby, że boi się bliskości. Przecież to ona spotykała samych drani, to ją zostawiali. Najpierw mąż, a potem kolejni, z którymi chciała mieć prawdziwy związek.
Ponieważ każda jej historia miłosna była do złudzenia podobna w końcu wybrała się do terapeuty. Chciała zrozumieć, dlaczego przyciąga beznadziejnych mężczyzn i nie może spotkać tego właściwego.

Co się okazało po kilkunastu spotkaniach? Że sabotuje sama siebie. Że nawet jeśli facet jest na początku w porządku, ona robi wszystko, żeby przestał taki być. Jakie to rzeczy?

Wywoływanie kłótni i sprzeczek

Kojarzycie partnerów, z którymi jest fajnie, a oni nagle (właśnie wtedy, kiedy jest tak cudownie) odsuwają się? Nie odbierają telefonu, nie odpisują na wiadomości? A nawet jeśli to robią, są lakoniczni. Zupełnie inni, niż przed chwilą. Jak doktor Jekyll i Mr Hyde. U Anny idylla też mogła trwać tylko chwilę. Na dłużej nie była w stanie jej znieść, choć nie zdawała sobie z tego sprawy. Ale w pewnym momencie zaczynała prowokować kłótnie. Wystarczyła głupota. Jego nieodpisanie na wiadomość, bo zasnął. Jego wyjście z kumplem. A czasem po prostu nic. To że skręcił w jakąś ulicę za wcześnie albo za późno, źle odłożył opakowanie po serku. Na terapii Anna złapała to, że idylla była dla niej trudna do zniesienia. Czuła, że jeśli zaraz czegoś nie zrobi, oszaleje.

Powód? Ojciec Anny był alkoholikiem i przemocowcem, każdy spokój zapowiadał burzę. Każda bliskość miała później cenę– rozczarowanie i kolejny ból.

Ilu mężczyzn (ludzi w ogóle) wytrzyma prowokowanie konfliktów na dłuższą metę? Kilku niedoszłych partnerów Anny powiedziało wprost: szukam teraz spokoju, nie uniosę kolejnej awanturującej się osoby.

Brak akceptacji, ocenianie

Co robimy, jeśli mężczyzna, z którym zaczynamy się spotykać, po dwóch tygodniach, miesiącu mówi nam, że jesteśmy grube, nasza praca jest nie taka, beznadziejnie gotujemy i ogólnie wszystko mogłybyśmy robić lepiej? Najczęściej bierzemy nogi za pas i uciekamy. Tak przynajmniej zrobi kobieta o zdrowych granicach. Mężczyźni najczęściej mają zdrowe granice. Co, jak co, ale potrafią chronić siebie.

Dlaczego więc dziwimy się, że ucieka od nas gość, któremu mówimy, że ma za duży brzuch, powinien iść na siłownię, że jak to tego nie lubi?! Dlaczego je tak tłusto? Albo zdrowo. Nie, prawdziwy facet nie może być weganinem. Nałogowa unikaczka bliskości potrafi dać popis braku akceptacji. I chodzić może o wszystko, jego wygląd, pracę, zarobki (w tym bywamy mistrzyniami). Nie zawsze jest w tym otwarta agresja, czasem bierna i to jest jeszcze gorsze: „No ja naprawdę nie rozumiem, jak można…”, „Prawdziwy facet nigdy by tak nie zrobił…”

Do dziś mój eks ze studiów jest źródłem dowcipów wśród moich koleżanek. On to dopiero unikał bliskości. A jak zaczął swoją litanię pretensji, nie było niczego, co by odpuścił. Miałam nie taką fryzurę, zawód wybrałam sobie nie taki, za dużo się uczę, za mało. I źle buty układam! (to mój hit).

A ile jest kobiet, które tak potrafią się czepiać partnerów. Nie, to nie jest troska. To nasz alert– jest za blisko, muszę go sobie obrzydzić. I przecież to nie moja wina, to on jest straszny.

Gierki i prowokowanie

Tak. Jeśli specjalnie prowokujesz zazdrość, jeśli flirtujesz z innymi facetami, opowiadasz o przeszłości, żeby go podkręcić, to tak naprawdę boisz się bliskości. To tak jakbyś mówiła: kochany, nie licz, że będę tylko twoja, jest tylu chętnych.

I jeszcze jest to jakoś zrozumiałe, gdy robimy to mając dwadzieścia lat. Ale później?

Anna na terapii przypomniała sobie, ile razy prowokowała partnerów. Flirtowała na ich oczach albo opowiadała historie o licznych adoratorach. A potem się dziwiła, że oni się odsuwali.

Żądanie rzeczy niemożliwych w danym momencie

To też jest podświadoma strategia. Zażądam czegoś niemożliwego (choć oficjalnie nazywamy to: gdyby mnie kochał, zrobiłby to), on tego nie zrobi, będę miała więc powód do odsunięcia się.

A czego można żądać? Na przykład, żeby nie spotykał się ze swoimi dziećmi tylko wybrał nas. Albo z matką. Albo, żeby zmienił pracę już. Zerwał kontakt z ulubionym kumplem. Wrócił z kontraktu zagranicą właśnie teraz, nie chodził na siłownię, czy nie wyjeżdżał na coroczny wyjazd z kumplami na który jeździ od lat (kiedy nawet go nie znałyśmy). Żeby natychmiast, teraz do nas przyjechał, bo jesteśmy pijane (telefon o trzeciej w nocy, z imprezy).

Żądań może być naprawdę tysiące. I najbardziej absurdalne jakie przyjdą nam do głowy.

Brak szczerości

Czasem bojkotujemy związek tak, że partner nawet o tym nie wie: zdradzamy albo jesteśmy wobec niego w inny sposób nielojalne. Na przykład go obgadujemy, choć przy nim jesteśmy słodkie.

Tak, zdrada bywa lękiem przed bliskością. I to z obu stron. Bo przecież jeśli mam dwóch partnerów, dwie partnerki tak naprawdę nie jestem z żadnym, żadną.  I od każdego mogę w trudnym momencie jakoś uciec.

Ale brak szczerości może być mniej spektakularny. Udaję lepszą niż jestem, opowiadam o wyimaginowanych sukcesach, o słabościach nigdy. Wszystko po to, żeby nie być z kimś naprawdę, nie zbliżyć się.

Tak, lęk przed bliskością wynika ze zranień w przeszłości. To mogła być matka, która nas nigdy nie akceptowała, ojciec, który znikał, pierwszy partner, który zostawił. Nauczyłyśmy się kojarzyć bliskość ze zranieniem dlatego uciekamy od niej jednocześnie tak bardzo, świadomie, jej pragnąć. Ale chochlik w środku powtarza: „Bliskość nie jest możliwa, boli, to iluzja, zniszcz to lepiej sama, pierwsza”. I tak stajemy się niszczycielkami własnego spokoju  i szansy na dobry, stabilny związek. A jak jeszcze partner toczy gdzieś podobną opowieść o życiu? Sukces murowany, a gra: „blisko, daleko, blisko, daleko” może trwać wiele lat.