Zaskoczona? Zaskoczona to dopiero będziesz, jak przeczytasz do końca. Chyba, że spanikujesz i już teraz wyrzucisz ten list do kosza. Dziwisz się, że zdobyłam się na odwagę i postanowiłam do ciebie napisać? Po prostu mam dość! Najzwyczajniej w świecie przestała bawić mnie ta chora sytuacja. Przywłaszczasz sobie mojego męża po kryjomu, potajemnie. A może to on lgnie do ciebie jak mucha do lepa czy tam przyczepił się jak rzep do psiego ogona. Obojętne. Naprawdę sądziłaś, że się nie dowiem? Że będziecie uprawiać seks gdzie popadnie, a ja zaślepiona będę kochała go bezgraniczną miłością? Pierwsze miesiące domyślałam się, potem miałam już pewność.
Kiedy wracał do domu po północy, po cichu, by przypadkiem mnie nie obudzić, nie spałam. Udawałam. A tak naprawdę czekałam by położył się do łóżka, by móc sprawdzić czym pachnie jego marynarka. Na koszuli szukałam włosów, śladów szminki. Czegoś, co wskazywałoby na obecność innej kobiety. Niejednokrotnie znalazłam. Czerwone ślady szminki i pudru na kołnierzyku, urwany guzik w koszuli czy plamy od czerwonego wina na spodniach. Od razu wszystko zaczęło układać się w jedną całość. Te niby kolacje i wyjazdy służbowe, wymagający szef i wieczne nadgodziny. Idiotką nie jestem, nie uwierzyłam w te bajki. Chociaż tak naprawdę to na początku nawet było mi go żal, że musi tyle pracować, że awans tyle go kosztuje. Głupia ja. Kiedy ty zabawiałaś się z moim mężem, ja prasowałam mu koszule i odbierałam garnitury z pralni. Ty czerpałaś przyjemność, leżałaś jak dama, a ja byłam urobiona po pachy.
Zastanawiasz się, dlaczego od razu czegoś z tym nie zrobiłam? Dlaczego nie wyrzuciłam drania z domu, na zbity pysk? Dlaczego nadal udawałam kochającą, wspierającą żonę?
Przecież dzieci studiują, nie mieszkają w domu. Odwiedzają nas od święta. Nie robiłam tego dla nich, nie ma wątpliwości. Niejednokrotnie chciałam mu wygarnąć, powiedzieć, wykrzyczeć prosto w twarz, że o wszystkim wiem, że mam świadków, którzy będą zeznawać przeciwko niemu w sądzie. Połowa znajomych wiedziała, że mnie zdradza, a druga udawała, że o niczym nie wie. Tacy solidarni i lojalni przyjaciele. Ale czy takie rozstanie by go zabolało, tak jak zabolało mnie, gdy dowiedziałam się, że z tobą sypia? Błagałby abym mu wybaczyła i została? Nie sądzę. Spłynęło by to po nim jak po kaczce. To zimny drań. Może próbowałaby coś wyjaśniać, albo po prostu spakowałby swoje rzeczy i wyprowadził do ciebie. Kopnąłby mnie w dupę i nic bym nie osiągnęła. Nie zraniłabym łotra, a na tym zależało mi najbardziej. Na jego cierpieniu i takiej wewnętrznej porażce. Miałam inny plan – sama chciałam go zdradzić, tak by przyłapał mnie na gorącym uczynku. Najlepiej w naszej sypialni albo na kuchennym blacie. By poczuł ten ból i upokorzenie. By poczuł się zraniony, ale tak doszczętnie. A gdyby jego koledzy dowiedzieli się, że przespałam się z innym było by idealnie. Męska duma zostałaby urażona. I powiem ci jedno, nie potrafiłam. Choć próbowałam, nie umiałam.
Ale nie myśl, że nie umiałam przespać się z innym facetem. Problem tkwił zupełnie w czymś innym. Nie chciałam stracić do siebie szacunku. Wolę cierpieć i wyć z bólu, ale chcę móc stanąć przed lustrem i spojrzeć sobie prosto w oczy. Z podniesionym czołem. A ty, ty tego nie zrobisz. Jak się z tym czujesz? Zabrałaś mi męża, zniszczyłaś rodzinę. Zrobiłaś to potajemnie, po kryjomu. Sypiasz z żonatym facetem i nie masz skrupułów. Ale wiem jedno, oboje jesteście siebie warci. Zakłamani, obłudni i fałszywi. Przekaż swojemu ukochanemu, który zapewne siedzi teraz u ciebie, że ma dwa dni na zabranie wszystkich swoich rzeczy z mojego domu. W przeciwnym razie wyrzucę je z okna sypialni. Te markowe garnitury, koszule i drogie zegarki będą latały po całej okolicy.
I to by było na tyle waszego potajemnego spotykania i seksu z dreszczykiem emocji. Możecie spotykać się na legalu, ale nie wiem, czy taka forma ci odpowiada? Pozew rozwodowy wysłałam do sądu, sprawa w toku. Ten drań od siedmiu boleści jest twój. I dobrze, bo ja gościa już nie chcę znać.