Go to content

Choróbsko.

 

Dlaczego nie ma punktów lojalnościowych w aptekach?

Dlaczego w przychodniach pediatrycznych nie ma leżanek 

(na dłuuugie zimowe popołudnia)?

Dlaczego w internecie nie ma edytowalnych tabelek 

z dawkowaniem dziecku tabunu leków?

Dlaczego na okres jesienno zimowy nie przysługuje rodzicom, 

z automatu, półroczny urlop chorobowy? 

Dlaczego nikt mnie nie ostrzegł, że razem z dzieckiem chorują tez rodzice?

Opowieści innych mam, o dziecku non stop chorującym, słuchałam trochę

jak bajki o czerwonym kapturku. Do czasu kiedy Zosia nie przywdziała czerwonej pelerynki

(czytaj – nie poszła do żłobka). Mądrowałam, że przecież witaminami naturalnym ją faszeruje, więc moje dziecko nie będzie takie chorowite. Że te opowieści to jakieś skrajności/ wyjątki.

I jeszcze do niedawna (do października w sumie) wmawiałam sobie te bzdety.

Okazało się, że to nie jest chorowitość, tylko normalność: standard do lat 3.

A jak nie puścisz do żłobka to w przedszkolu i tak odchoruje swoje. No i teraz to już trzeba przyznać wprost. Nie ma co się oszukiwać.

Więc przyznaję (i ostrzegam!) co następuje:

Dzieci żłobkowe chorują często. Latem. 

Bo zimą jeszcze częściej. 

Od jesieni Zośka była chora co miesiąc. 

No czasem daje odpocząć i choruje tylko co półtora miesiąca. 

Ot – przygotuj się! Bądź zdrów! (a i z tym bywa różnie).

Ps. Pisze to z „L4”. A jutro idziemy znowu z Zosia do lekarza, bo jelitówka płynnie przeszła w silny kaszel, katar, gorączkę i co kto chce jeszcze…

Apsik!

Na zdrowie…

 

czytaj więcej na blogu: Kreską Asi