Go to content

Tu nie chodzi o politykę, tu chodzi o nas. 7 powodów, by wziąć udział w czarnym poniedziałku

Fot. Screen z YouTube/ Miłosz Orłowski/Czarny protest Łódź - Fabryka Równości

Wahasz się. A może uważasz, że to nie dla ciebie, że to ciebie nie dotyczy, że przecież tobie jest dobrze. Ty nie widzisz problemu. O co właściwie tyle hałasu? Nic cię nie uwiera – myślisz. Masz już dzieci, jesteś pewna, że więcej mieć nie będziesz. Wolisz zająć się „swoimi sprawami”. Inne pójdą, a ty wieczorem obejrzysz po prostu relację w telewizji. Wydmiesz usta, „wiedziałam, że to się nie uda” – stwierdzisz. Tak właśnie zakładasz, z góry spisując tę inicjatywę na straty.

Albo jest jeszcze inaczej. Strajk popierasz, na Facebooku kliknęłaś nawet „wezmę udział”, ale dziś dla ciebie dzień jak co dzień, i nie założysz bluzki w czarnym kolorze na znak solidarności ze strajkującymi, nie przerwiesz (choćby na chwilę) pracy, nie zatrzymasz się, żeby posłuchać „ich” racji. Tobie właśnie, chcę powiedzieć dzisiaj, że ja wezmę udział w strajku kobiet.

Będę strajkować bo:

1. Inne kobiety nie są mi obojętne

Ty również, niezależnie od twoich poglądów. Nie jestem, jak może łatwo i lekkomyślnie stwierdziłby pan Terlikowski „fanką aborcji”. Uważam, że to zawsze dramatyczna decyzja, przed którą żadna z nas nigdy nie powinna stawać. Ale życie jest bardziej zaskakujące niż myślisz. Jeśli nie ty, to może ktoś z grona twoich znajomych, albo z rodziny przeżywa właśnie taki dramat. Sprzeciwiam się ograniczaniu prawa kobiet, jako ludzi i obywatelek: prawa do decydowania za nie o sprawach ich dotyczących. Sprzeciwiam się ograniczaniu im prawa do należytej opieki podczas ciąży i do pełnej diagnostyki w trakcie jej trwania. Sprzeciwiam się do skazywania kobiet na cierpienie w imię ideologii jednej grupy społecznej. Sprzeciwiam się przedmiotowemu traktowaniu kobiet jako inkubatorów, które nie mają nic do powiedzenia w sprawie swojego ciała. Sprzeciwiam się wszystkim tym, którzy twierdzą, że kobieta nie jest władna podejmować decyzji związanej z tak intymną sprawą jak ciąża i macierzyństwo.

2. Boję się o przyszłość mojej córki

Nie jest mi obojętna przyszłość kobiet w moim kraju. Chcę, by były traktowane jako prawowite obywatelki tego państwa. Obawiam się, że obecnie dąży się do ograniczania kobietom praw i wolności, pod wpływem katolickiej propagandy ruchów „pro-life”. Obawiam się, że krok po kroku odbiera nam się godność, dąży do kontroli nad nami, jakbyśmy były gorszą kategorią obywateli. Chcę zatrzymać ten proces, by moja córka i miliony innych, młodych kobiet mogły w przyszłości żyć tu szczęśliwie, a nie myśleć o emigracji.

3.Wierzę, że mój protest coś zmieni

W kobietach jest siła. Pokażemy to dzisiaj, niezależnie od tego ile nas będzie. Zobacz tylko, jak szybko się zorganizowałyśmy. Jakie wsparcie płynie do nas z rożnych stron świata. Spójrz, jak mocno popierają nas nasi mężowie, partnerzy, pracodawcy, a nawet nieznajomi. W sobotę , w dniu manifestacji w Warszawie, na ulicy podszedł do mnie starszy pan. – Nie dajcie się – powiedział. Miał łzy w oczach. Nasz głos nie może zostać niezauważony.

4. Mam do tego prawo

Żyję w (póki co jeszcze) w wolnym, demokratycznym kraju, w którym obowiązuje wolność słowa i zgromadzeń. Mam możliwość zamanifestowania swojego zdania i publicznego wyrażenia sprzeciwu oraz lęku wobec zagrożeń, które niesie ze sobą wprowadzenie w życie ustawy „antyaborcyjnej”. Ten sprzeciw jest jednym z moich podstawowych praw obywatelskich.

5. Czuję, że miarka się przebrała

Zwolennicy i pomysłodawcy zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej wkraczają w sferę, która powinna stanowić naszą przestrzeń osobistą. Chcą wejść nam w nasze sumienia, kształtować na siłę nasz światopogląd, narzucić jeden, jedynie słuszny tor myślenia. Lekceważą konsekwencje, które ze sobą niesie tak instrumentalne traktowanie ciała kobiety. Chcą zdecydować o tym, jak ma wyglądać nasze życie i jaką ma ono wartość. Mam dosyć tej okrutnej propagandy, mam dosyć obrażania mnie i milionów innych kobiet nazywanych morderczyniami i współczesnymi czarownicami.

6. Uważam, że moje prawa są zagrożone

I nie zamierzam czekać, aż będzie za późno. Dopóki spór o ustawę antyaborcyjną ma podłoże ideologiczne, a nie merytoryczne, dopóty istnieje jawne zagrożenie, że nasze prawa zostaną ograniczone.

7. Jestem feministką

I zawsze stanę po stronie kobiet. Mój udział w Ogólnopolskim Strajku Kobiet jest opowiedzeniem się za kobietami, za ich godnością, zdrowiem i bezpieczeństwem.

Dla wielu z nas, czarny poniedziałek będzie miał wyjątkowe znaczenie. Na pewno znajdą się wśród nas te, które nigdy wcześniej nie brały udziału z w żadnej publicznej manifestacji swoich poglądów. Jeśli w ten jeden dzień zastrajkujemy, nie wykonamy swoich zwykłych obowiązków, uświadomimy sobie, a przede wszystkim innym, co tak naprawdę oznaczają te puste miejsca w biurach, w fabrykach, szkołach, urzędach. Dla nas to szansa, by zrozumieć i dać do zrozumienia im, jaką jesteśmy siłą. Tej siły nie można zlekceważyć. Wykorzystajmy szansę, by zawalczyć o siebie. Może nawet bardziej  nam to potrzebne w małych miasteczkach (to tam Polki odczują dużo mocniej konsekwencje zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej.) niż wielkich aglomeracjach. Bądźmy solidarne. Tu nie chodzi o politykę. Tu chodzi o nas.