Jeszcze nie tak całkiem dawno, byłam jak huragan… Wszędzie mnie było pełno, w głowie 100 myśli na minutę, chęci podejmowania zadań czy projektów – ot, tak. Nie dlatego, że sama tego pragnęłam, ale dlatego, że tak robią wszyscy wokół. Wmawiałam sobie, że przecież na pewno to mi jest potrzebne lub właśnie tego mi brakowało, a to bardzo lubię…..i kończyło się wszystko fiaskiem..
Teraz po czasie widzę pewne moje błędy. Parę ładnych lat temu wolałam iść za tłumem i podzielać zdanie, które kompletnie nie pasowało do mnie, któremu byłam przeciwna. Taka szara mysz, co to woli siedzieć cicho pod miotłą, ale się nie narażać. Pojawiał się tłum, a ja za nim szłam, bo lepiej się nie wychylać. I choć we mnie się gotowało i buzowało to nie miałam tyle odwagi, by coś ze sobą zmienić. Powodowało to spięcia w domu, z niektórymi osobami się nie dogadywałam, czułam się źle sama ze sobą. Zazdrościłam tym, którzy robią swoje, mają pewność, że to jest słuszne i czerpią z życia satysfakcję.
Widziałam, że inni marzą i te marzenia spełniają, a ja poddawałam się już na starcie. Z góry skazywałam siebie na porażkę.
Teraz sama czuję się jedną z takich osób. To nie góra pieniędzy da mi to szczęście i satysfakcje (choć czasem niesłychanie to ułatwi :)), ale poczucie, że spełniam się, że kocham to, co robię. Bez względu na to, co robimy, każdy z nas, spotka się nieprzyjemnymi uwagami, przykrymi słowami i komentarzami oraz krytyką (chociaż ta konstruktywna jest jak najbardziej wskazana!). Wszystkim na raz nigdy się nie dogodzi. Tylko, że jeżeli wierzymy w słuszność Naszych czynów; jeśli wiemy, że nauka, którą przekazujemy, znajduje potwierdzenie w rzeczywistości; a doświadczenia jakie przychodzi nam zbierać w swoim życiu nie są jedynie naszymi wyimaginowanymi myślami – to róbmy, to dalej i się za nikim nie odwracajmy.
Dlaczego ma Nas załamać lub zatrzymać krytyka drugiej osoby, która wygłaszana jest jedynie z zazdrości?
Dlaczego mamy się poddać tylko dlatego, że ktoś ma właśnie zły dzień i odreagowuje go właśnie na Nas?
Wiem, że czasem jest trudno. Ja w swoim otoczeniu miałam wiele osób, które podcinały mi skrzydła, natomiast mniej tych, które poklepałyby mnie po plecach i powiedziały parę słuch otuchy i dodały pewności siebie. Te osoby, które były od zawsze i są nadal, na palcach można wyliczyć, (całe szczęście, że mam Męża, na którego w 100% mogę liczyć, pomimo tego, że nie zawsze podobają mu się moje decyzje, to jest, nie odwraca się ode mnie) ale dużo zależy też od samej mnie. I dlatego wiem, że się da, pomimo wszelkich przeciwności. Czasem trzeba zacisnąć zęby, podnieść głowę do góry i iść na przód, w końcu się uda.
Zajęło mi bardzo dużo czasu, by w końcu odnaleźć swoją drogę. Macierzyństwo mi niezwykle w tym pomogło.
Na rok, może dwa przed porodem wymyśliłam sobie co chcę dalej robić, w którą stronę pokierować swoje życie. Potem wszystko przyśpieszyło, zaplanowanie ciąży, miesiące oczekiwania, poród…:)
Siedzę w domu z Hanią, chcę poświęcać jej jak najwięcej mojej uwagi, rozwijać ją, dawać co najlepsze. Ale nie zamknęło to mojej drogi i moich planów.
Cały czas się rozwijam. Ten czas w domu pozwolił mi jeszcze bardziej się nad wszystkim zastanowić, usiąść, złapać oddech.
Odnalazłam w sobie pasję, znalazłam pomysł na siebie i obrałam sobie konkretną drogę. Teraz czas na realizację. Wiem, będą przeszkody, czasem się nie uda, trudno. Ja się nie poddam.
I choć na głowę wzięłam sobie sporo rzeczy (o czym niezmiennie informuje mnie mąż:)), to wiem, że przy dobrej organizacji da się wszystko połączyć, wcale nie kosztem rodziny!
Swoją drogą gdzieś kiedyś przeczytałam, że im więcej weźmiemy sobie na głowę, im więcej mamy obowiązków – tym bardziej jesteśmy zorganizowani i na wszystko znajdujemy czas. I ja podpisuję się pod tym obydwiema rękami i nogami, to całkowita prawda 🙂
Mimo, że nie zawsze mam czas spotkać się ze wszystkimi znajomymi po kolei, usiąść by obejrzeć ulubiony serial czy wyskoczyć na siłownię, to jakoś powoli się to wszystko kręci. Staram się niczego nie zaniedbać, ale też nie robię nic kosztem siebie. (No dobra, czasem chodzę spać, grubo po tym, jak mój Mąż i Hania idą spać, ale zdarza się to rzadko) 🙂 Dlatego, że to, co robię daje mi tak potężnego powera i energię i czasem sama się dziwię ile rzeczy jest w stanie zrobić człowiek w ciągu zaledwie jednego dnia! 🙂
Wobec tego tak bardzo ważne jest, by w tym chaotycznym wielkim świecie cały czas pozostać sobą. Nie udawać kogoś, kim nie jesteśmy i nigdy nie będziemy. Nie robić nic na siłę, bo to w większości będzie skazane na porażkę. I nie wykręcajmy się dzieckiem, bo to nie ono Nas ogranicza, to my sami.
Dzięki dziecku możemy spojrzeć na świat z zupełnie innej perspektywy, trochę bardziej beztrosko i mniej problematycznie, docenić drobiazgi, zauważać szczegóły – i najważniejsze, cieszyć się tak po prostu bez przeszkód 🙂