Przychodzi taki moment, że patrzy się z boku na wszystkich ludzi w koło, którzy Cię otaczają. Czy chcesz, czy nie mimowolnie zaczynasz się do porównywać do nich. Możesz się oszukiwać, że jest inaczej, ale zawsze prędzej czy później w jakimkolwiek aspekcie się do nich porównasz. Na jakim są etapie życia? Czy mają faceta, męża, dziewczynę, żonę? Czy mają dzieci? Jakie mają mieszkanie? Jaka pracę? Jakie samochody? Zazwyczaj inteligentniejsza strona mówi, Ci, nie rób tego- po co Ci to, ludzie są różni, każdy potrzebuje od życia czegoś innego, a co najważniejsze każdy zadowolą się czym innym. Są jednak takie momenty w życiu, że nie możesz sobie samej powiedzieć STOP. Z niewiadomych powodów, czy to pogoda, czy aura, czy gorszy nastrój mimo wszystko porównujesz się z innymi.
Na początku porównujesz np. wystrój mieszkania ze znajomymi, czy ilość zagranicznych wycieczek w ciągu roku, jeśli wypadasz w tym zestawieniu gorzej -oczywiście czujesz się źle. Zaczynasz określać na jakim jesteś etapie w życiu, co byś jeszcze chciał/a osiągnąć, do czego dążyć. Zastanawiasz się czy rzeczywiście Twoje życie idzie tym torem jakim byś chciał/a, czy tylko udajesz, że tak jest. I co? Czemu wciąż ludzie nie potrafią zrozumieć, że inni żyją często na pokaz. Że teoretycznie, ich sielankowe życie, ma w nas powodować właśnie ten głód większych potrzeb, głównie materialnych, niezdrową zazdrość, o coś co często jest tylko bańką mydlaną. Nie chce wnikać w to, czy człowiek szczęśliwy naprawdę musi się chwalić tym szczęściem, kiedyś myślałam, że absolutnie nie, teraz już nie jestem tego taka pewna.
A jednak szczęście często bije z przeglądanych w Internecie zdjęć. Zaczynasz się wtedy zastanawiać nad sobą. Z jednej strony bowiem największym marzeniem jest zdrowy, bezpieczny dom stworzony z ukochaną osobą, z drugiej wyciągnięcie od życia jednak czegoś więcej. Być może to coś więcej, to tylko ( i olbrzymie AŻ) pokonanie swojego lęku przed ŻYCIEM. Życiem tak naprawdę, dla siebie, dla swojego czerpania największej przyjemności, dla swoich doznań i swojej drugiej połówki, swojej rodziny. Życiem, które oczywiście przekoloryzowane bije w nas z wszystkich portali społecznościowych, z gazet. Stawienia czoła sobie, swoim lękom, nie wieczne uciekanie i prześlizgiwanie się z dnia na dzień, tylko czerpanie radości z każdego dnia, więcej niż z normalnej szarej, często nudnej rzeczywistości. Chciałabym tak właśnie zacząć walkę z jesienną chandrą.
A czy Ty już masz pomysł i odwagę jak to zrobić?