Go to content

Nie zazdrość mi. Życie singielki wcale nie jest szczęśliwe. A kto tak twierdzi, najzwyczajniej w świecie kłamie

Fot. iStock/andrej_k

Szczęśliwa singielka. Zna ktoś? Bo ja nie. I nie uwierzę, że jakiejkolwiek dziewczynie jest dobrze bez partnera. Naprawdę samotność jest przyjemna? Niech już przestaną sobie wmawiać. Bo co z tego, że jestem panią swojego czasu i z nikim nie muszę planować popołudnia. A w weekendy mogę leżeć w łóżku cały dzień, jeśli tylko mam na to ochotę. Bo nie muszę wstawać, żeby przygotować śniadanie dla całej rodziny. Ani zbierać się o świcie, bo zaplanowaliśmy z ukochanym wypad za miasto. I wiecie co? Tak, wolałabym zrywać się o świcie. Tak, wolałabym od rana krzątać się po kuchni.

Mam już dość litości, dlatego darujcie sobie słowa wsparcia, dobre rady i westchnienia zazdrości, że jest mi tak dobrze, bo… bo mam dużo wolnego czasu, bo chodzę na randki, bo nie musze się nikomu z niczego tłumaczyć. Nie jesteście w mojej sytuacji, więc nie rozumiecie tego, co czuję. Czyli pustki i gniewu. I ktoś wreszcie powinien powiedzieć to głośno, że samotność jest dołująca i każdy z nas szuka miłości. Nie ma nic złego w przyznaniu się, że tęskni się za męskim ramieniem oraz wsparciem. Każda kobieta ma prawo do miłości, ma prawo jej poszukiwać i mówić o tym głośno.

Troskliwa rodzina

Wiecie, jaka jest największa zmora singielek? Spotkania rodzinne.– Masz już jakiegoś kawalera? – zawsze pyta ciocia, która właśnie rozwiodła się po raz drugi. – Pewnie kręci się tam wokół ciebie mnóstwo chłopaków – puszcza konspiracyjnie oczko wujek. A ja co mam im odpowiedzieć? Że znowu nie? Że nikt się wokół mnie nie kręci? Przecież nie zrozumieją. Bo jak to, w dużym mieście nie ma wolnych facetów? Nie wiem, ja nie znam… I najgorsze jest to, że nawet nie starają się zrozumieć, że nie jest tak łatwo kogoś znaleźć, kogoś wartościowego. Więc nie ustają w pytaniach. A ja znowu mam ochotę przed kolejnym zjazdem rodzinnym uciec gdzie pieprz rośnie, byleby tylko uniknąć tych przykrych i krępujących pytań – bo one takie dla nas, singielek, są. Ranią nas i sprawiają, że jeszcze bardziej zaczynamy się rozglądać za miłością, uśmiechamy do każdego faceta. I każdą oznakę uprzejmości w pewnym momencie zaczynamy odbierać jako zainteresowanie nami, co często prowadzi do niekomfortowych sytuacji.

Jesteś szczęściarą… Możesz robić co tylko chcesz…

Wzdychają koleżanki, które od kilku lat są w związku lub już od dawna mają obrączkę i słodkiego maluszka. To prawda, mogę robić, co tylko zechcę. Ale przestańcie wreszcie nas w ten sposób pocieszać! Bo my tego tak naprawdę nie chcemy… Przynajmniej ja. Życie w pojedynkę jest smutne. Wstajesz kiedy chcesz, wychodzisz z kim chcesz, nie musisz gotować i możesz ciągle siedzieć w knajpach – to brzmi super. Jednak takie życie nie ma większej głębi, jest puste. Bo nie masz z kim dzielić się wrażeniami, opowiedzieć o swoim dniu i o kłótni z szefem. Dlatego nie zazdrośćcie nam tego. Taki luz jest świetny, ale na chwilę. Na dłuższą metę może sprawić, że zaczynasz czuć, że czegoś ci brakuje i twoje życie tak naprawdę jest pozbawione sensu.

fot. iStock/ eldinhoid

fot. iStock/ eldinhoid

Możesz umawiać się z chłopakami z Tindera

Portale i aplikacje randkowe to z jednej strony jedna z najlepszych rzeczy, jaką wymyślono dla singli. Z drugiej – to skuteczny sposób na utratę złudzeń i nadziei na to, że znajdę kogoś wartościowego. „Hej, wpadniesz do mnie na drinka?”, „Cześć, może jakiś seks?” – tego typu wiadomości dostaję prawie codziennie. Niby wiem, że tu ludzie najczęściej umawiają się do łóżka, ale jednak wierzyłam, że może trafię na normalnego faceta, który poważniej podejdzie do znajomości. Pisałam z kilkoma, którzy byli zabawni, uprzejmi. Umówiliśmy się. Jednak nic z tego nigdy nie wyszło, bo w realu ciekawie piszący facet okazywał się nieumiejącym prowadzić rozmowy mrukiem. Dlatego straciłam wiarę i usunęłam konto. To wcale nie była fajna zabawa, tylko marnowanie czasu. A w pewnym momencie zaczęłam wierzyć, że wszyscy wartościowi faceci są zajęci lub nie dla mnie, co mnie jeszcze bardziej przytłaczało.

Bo ty szukasz księcia z bajki

Nie szukam księcia z bajki, zrozumcie wreszcie. Szukam szczerości, poczucia humoru, odpowiedzialności i tego, żebym była dla niego ważna. Chyba każda kobieta o tym marzy, prawda? O tym, żeby czuć się bezpiecznie i mieć w partnerze przyjaciela, na którym można polegać, i z którym można wesoło spędzać czas. Często zastanawiam się, dlaczego tak ciężko jest znaleźć mężczyznę, który łączy w sobie te cechy? Może taki nie istnieje?

Nie oskarżajcie mnie, że jestem wybredna i chcę nie wiadomo czego. Ja po prostu wiem, czego nie chcę. A nie chcę wziąć pierwszego lepszego faceta, który na mnie spojrzy. Bo nie o to chodzi. Chcę, tak jak każdy, zdrowego, szczęśliwego związku z kimś, kto będzie mnie szanował, będzie się liczył z moimi potrzebami i będzie dla mnie po prostu dobry. Czy to naprawdę tak wiele?

Jestem przed 30-tką, więc wiem, że jeszcze będę miała wiele okazji do spotkania miłości. Przynajmniej mam taką nadzieję. Ale myślę, że moje podejście nie jest związane z wiekiem. Chyba mogę się odważyć i stwierdzić, że każda kobieta, niezależnie od wieku, ma dosyć litości i dobrych rad. Dlatego zamiast tego wysłuchajcie nas, drogie przyjaciółki, i bądźcie przy nas.

I być może umówcie z tym nowym kolegą, który podobno jest wolny…