Go to content

„Jest wielki. Będziesz zadowolona”. Że co?!

fot. Charles Deluvio, Unsplash

„Wielki” nie znaczy, że dobry. Przede wszystkim najważniejsza jest dobra vibra i przyciąganie się, bo choćby facet miał w spodniach boa dusiciela, bez wzajemnej fascynacji nic nie pójdzie. Przyciągam fajnych męskich facetów, bardzo szczerych i świadomych siebie i też niebojących zapytać się czego pragnie i czego szuka kobieta. Nie ma tabu i chowania się za „krzaczkiem”. Dziś Rozmówki nieobyczajne o tym, czy rozmiar ma znaczenie.

Marcin Michał Wysocki: Meli, to Ty mi powiedz, hahaha.

Melisandra: „Nie ważna szpada, ważne jak kto nią włada”. Niektórzy mają „szpady” pokaźnych rozmiarów i dużo o tym mówią, a gdy przychodzi już ta wymarzona chwila, to kobieta nie wie, co powiedzieć. Nie ze względu na szok przeżyty na widok okazu. Tylko… no szału w tym seksie nie było. Uwielbiam tekst „Jest wielki. Będziesz zadowolona”. Że co? Nie chcę uogólniać i krzywdzić, ale często koncentrujecie się na swojej końcówce, a nie myślicie o przyjemności kobiety, jak ją rozgrzać, co lubi, jakie są jej granice rozkoszy lub ich brak.

Marcin Michał Wysocki: O, wypraszam sobie! To jakieś obdarzone hojnie przez Los niedorajdy były, proszę pani, skoro nie skupiły się na Tobie, tylko na sobie…

Melisandra: Seks to nie tylko „włożenie”. Dla nas ważny jest dotyk, adoracja, pobudzenie wszystkich zmysłów: smak, zapach, dźwięk, zafascynowany wzrok na nas. Nawet nie musi być orgazm, bo sama pieszczota wiele nam daje. Fakt, że wiele kobiet nie zna swoich ciał, bo wiecznie nam się wmawia, że nasza przyjemność to grzech i to łącznie z naszymi partnerami, którzy raczej podają nam instrukcję obsługi do siebie. Nasze marzenia i fantazje seksualne uważają za wybryk natury, za zachłanność albo, że nam się w głowach poprzewracało. Mówi się głośno, że kobieta ma prawo do odczuwania przyjemności i ma zawsze prawo powiedzieć „NIE” kiedy jej to nie odpowiada.

Wielki członek to często dla nas ból, szczególnie kiedy nie jesteśmy na to przygotowane właściwie. Wy lubicie wejść na full, a nam wtedy podniecenie spada do zera albo wręcz oczy wychodzą na wierzch. Każda z nas indywidualnie odczuwa przyjemność i ma różną wrażliwość. Wasza końcówka to najczęściej wasze ego i często dość brutalne. A nasza joni, to największa wrażliwość i miłość. Nawet po pierwszym seksie z Wami, my już dopuszczamy Was tak bardzo w sobie, że zaczynamy chcieć związku, a dla Was to nadal tylko „końcówka” i umilenie sobie czasu. Chciałabym, abyś Ty opowiedział, co Twoim zdaniem lubią kobiety w czasie kochania się. Wiesz? Dostałeś kiedyś taką instrukcję do kobiecego ciała od innej kobiety?

Marcin Michał Wysocki: Of kors, jednak dzieje się to podczas budowania napięcia między kochankami, na etapie, gdy rozmawiamy, planujemy, fantazjujemy, co będziemy razem robić, gdy już się spotkamy. Natomiast w żadnym wypadku, podczas seksu! Mimo że ZAWSZE próbuję odnaleźć właściwe przyciski na własną rękę i bez proszenia o instrukcję, to zdarza mi się i spytać, czy kobieta ma akurat ochotę na daną psotę… Jednak mam na tyle doświadczenia, że generalnie umiem zaobserwować to, co kobiecie sprawi największą rozkosz i bez tego…

Melisandra: Mężczyźni piszą i pytają, co lubimy. Proszą o listę naszych niespełnionych, erotycznych marzeń. To jest wspaniała wstępna gra do wzajemnego rozpalenia zmysłów. A  potem już tylko sama przyjemność. Pytanie się kobiety o jej listę życzeń nie jest niczym złym czy niewłaściwym. Mówi wiele dobrego o facecie, pod warunkiem że kobieta zna siebie i swoje ciało. A niestety my się wstydzimy nawet stać nago przed lustrem i oglądać z przyjemnością swoje ciało. Nie znamy budowy własnych cipek, ich koloru, kształtu. Wy się nami zachwycacie i kochacie nasze kształty, które Was podniecają, a my nie umiemy przyjąć nawet komplementu. Jesteśmy dla siebie bardzo surowe.

Na szczęście jest coraz więcej świadomych seksualnie mężczyzn, przynajmniej ja trafiam na takich od pół roku. Co to znaczy? Skupieni na naszej przyjemności, akceptujący nas takimi jakimi jesteśmy, praktykujący seks tantryczny, nie zainteresowani „włożeniem”, a sztuką kochania się z długim pettingiem, stworzeniem atmosfery, przeciąganiem gry; prowadzący kobietę do świata rozkoszy, gdzie ona odpływa i zapomina o bożym świecie… Koncentrowanie się tylko na końcówce i na cipce, to, jak mawiała Michalina Wisłocka, „wchodzenie do pięknej świątyni tylnymi drzwiami”.

Ale co tu dłużej opowiadać, to Ty powiedz. Czy liczba, rozmiar, wiek są ważne? Czego w tych intymnych podróżach Kobiety szukają u Ciebie, w Twoich ramionach? Co im oferujesz od siebie?

Marcin Michał Wysocki: Skupię się na – powiedzmy – zbiorowych odczuciach pośród grupy moich znajomych i przyjaciół. Myślę, że wiek w relacjach ma coraz mniejsze znaczenie. Niektórzy wręcz deklarują, że wiek, wysokość, ROZMIAR i inne PARAMETRY, to jedynie CYFRY, a liczy się jakim zbiorem cech jesteśmy naprawdę. Nasz niepowtarzalny indywidualizm. Dlatego wzajemnie interesujemy i zaczepiamy się z kobietami o bardzo szerokim wachlarzu typów i cech. Bez specjalnych ograniczeń w żadną stronę, gdyż bywa, że zarówno dobrze gada mi się z dziewczyną 35, 45 jak i 60 lat. To, czy jesteśmy dla siebie interesujący jest BARDZO INDYWIDUALNE i nie zależy od wspomnianych parametrów, tylko od osobniczego, niepowtarzalnego uroku…

A czego kobiety szukają? Myślę, że tak naprawdę MIŁOŚCI. I choć zdarza mi się spotykać tzw. korporacyjne suki – jak siebie nazywają – które opowiadają, jak to w dynamicznym parzeniu się (szczególnie w klimacie BDSM) odnajdują odstresowanie, antydepresant, czy wolność, a niespotykana w ich normalnym czy/i zawodowym życiu uległość, to właśnie ten drugi biegun, który je ustawia na właściwym azymucie, to jednak tego nie kupuję. Tak samo, jak nie przekonują mnie trzydziestokilkulatki, które twierdzą, że przygodny seks to nie tyle potwierdzenie swojej kobiecości i atrakcyjności, co sport, który uprawiają dla czystej przyjemności. BULLSHIT. Moim zdaniem mają nadzieję, że może tym sposobem odnajdą właściwego faceta, skoro to nie powiodło się innym. W dodatku takiego, który będzie dobrym kochankiem… Okej, a Ty, kogo najczęściej przyciągasz?

Melisandra: Różnie, od dwudziestu paru do pięćdziesięciu. Najczęściej wolne ptaki jak ja. Co mi daje coraz więcej informacji od życia, że chyba standardowy związek nie jest moją domeną. Czytam też fora kobiet i widzę, że coraz bardziej otwierają się na eksplorowanie siebie i różnych upodobań z mężczyznami. Dają sobie coraz więcej wolności i doświadczania. Ale my tu nie o mnie tylko o… size…

Bardzo popularne jest przesyłanie między sobą rozbieranych fotek. Mężczyźni wysyłają fotki swoich penisów – galeria ujęć pod różnym kątem, a kobiety wysyłają facetom swoje wdzięki w różnych pozach, filmiki itp. I mężczyźni, i kobiety pokazują swoim znajomym nagie zdjęcia swoich wybranków i porównują, i dyskutują. Co do rozmiaru i nie tylko. I błagam, bez oceny. Ludzie w różnym wieku, statusie majątkowym i wykształceniu. Uważają, że atrakcyjność ciała jest kluczowa. Kręci nas obrazek. A tak naprawdę każdy z nas jest inaczej zbudowany i inaczej do siebie pasujemy.

„Wielki” nie znaczy, że dobry. Przede wszystkim najważniejsza jest dobra vibra i przyciąganie się, bo choćby facet miał w spodniach boa dusiciela, bez wzajemnej fascynacji nic nie pójdzie.
Przyciągam fajnych, męskich facetów, bardzo szczerych i świadomych siebie i też niebojących zapytać się czego pragnie i czego szuka kobieta. Nie ma tabu i chowania się za „krzaczkiem”.

O autorach:

 

Fot. iStock

Melisandra, Projekt Szczęście oraz Inkubator Sukcesu to autorskie inicjatywy fundatorki Fundacji, która występuje pod pseudonimem Melisandra, czyli mityczna kobieta, która służy światłu i wyprowadza innych z cienia. Na co dzień pisze na swoim funpagu Melisandra Fundacja Projekt Szczęście o potrzebach kobiet i ich drodze do odzyskania siebie, prawdzie, autentyczności, kobiecości i miłości. Dla Oh Me o świecie intymnym i delikatności wnętrza kobiecego. Tworzy projekty, które pomagają ludziom dotrzeć do swojej świadomości, akceptacji aby zrozumieć swój cel życiowej podróży. Tworzy przestrzeń szczególnie dla tych, którzy po wyjściu z korpo chcą odzyskać siebie i żyć na swoich warunkach szczęścia. Jej projekty są szczególnym miejscem dla ludzi, bez względu na wiek, którzy po różnych związkach, relacjach i tych rodzinnych, i z pracą i z domem pragną ponownie doświadczyć szczęścia znaleźć swoje nowe miejsce na Ziemi. Gromadzi wokół siebie szlachetnych i doświadczonych przez życie ludzi, którzy chcą się dzielić swoją wiedzą i kompetencjami dla dobra innych, dając unikatowe wartości i szczodrość swojego doświadczenia.

Archiwum prywatne

Marcin Michał Wysocki

Urodzony w 1965 roku w Warszawie, absolwent kilku fakultetów na uczelniach krajowych i zagranicznych, doktor nauk humanistycznych UŁ. Był m.in. asystentem oraz tłumaczem Jeffa Goffa i Jacka Wrighta w musicalu Narzeczona rozbójnika (Teatr Popularny). W Teatrze Ateneum asystował takim osobowościom teatru polskiego, jak: Laco Adamik, Krzysztof Zaleski, Wojciech Młynarski czy Janusz Warmiński. Współpracował z TVP w programach: LUZ, Sportowa apteka, Kawa czy herbata?. Był autorem muzyki do programów Mur, Sportowa Apteka oraz nagrał autorską płytę Head. Próbował swych sił w roli speakera w Radio Zet u Andrzeja Wojciechowskiego. Dotąd wydano sześć pozycji jego autorstwa: pracę naukową Wyznaczniki tożsamości etnicznej […]; wyróżnioną monografię żołnierza AK, Michał Wysocki. Wspomnienia z lat 1921–1955; impresję historyczną Remedium na śmierć – historie prawdziwe; relacje kombatantów z okresu Powstania Warszawskiego, A jednak przeżyliśmy. Niezwykłe wspomnienia, powieść obyczajową Baku, Moskwa, Warszawa oraz zbiór historii o poznawaniu się przez internet #Portal randkowy.